tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Jak bardzo niebezpieczny jest offroad?
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG

Jak bardzo niebezpieczny jest offroad?

Autor: Michał Mikulski 2012.03.05, 11:10 7 Drukuj

W przypadku motocykli pytanie zawsze brzmiało „kiedy?”, a nie „czy?”. Każdy kto kiedykolwiek siedział za sterami hard enduro czy motocykla crossowego, wie że ten nieprzyjemny moment, w którym nasza twarz błyskawicznie zbliża się do podłoża, przychodzi niespodziewanie.

Sport na każdym poziomie jest mniej lub bardziej kontuzjogenny. Czy to kickboxing, siatkówka, narciarstwo, a nawet pływanie lub bieganie – każdorazowe wyjście na salę treningową wiąże się z podjęciem ryzyka kontuzji. Na kanwie powyższego nie trudno wydedukować, że szanse odkształcenia swojego ciała rośną dość gwałtownie w momencie, w którym siadamy stukilogramowym, parodziesięciokonnym motocyklu offroadowym.

W przypadku motocykli pytanie zawsze brzmiało „kiedy?”, a nie „czy?”. Każdy kto kiedykolwiek siedział za sterami hard enduro czy motocykla crossowego, wie że ten nieprzyjemny moment, w którym nasza twarz błyskawicznie zbliża się do podłoża, przychodzi niespodziewanie. Dzisiaj zadamy sobie pytanie, jak bardzo niebezpieczny jest offroad, jakie są najczęstsze kontuotocykl zrobimy pod Mistrzostzje i co zrobić, żeby ich unikać.

Poniższe wnioski wysunęliśmy po analizie raportów kontuzji amerykańskich zawodników motocrossu i supercross startujących w seriach AMA, które są dostępne powszechnie w prasie specjalistycznej. Teoretycznie można by powątpiewać, że prawdopodobieństwo upadku jest tak samo duże u przeciętnego użytkownika, co u profesjonalnego zawodnika. Jest ono mniejsze, jednak kontuzje są te same – te same kości wystają przez skórę, tymi samymi zębami plujemy i tylko w różnych kolorach możemy wymiotować po porządnym lądowaniu na głowie bez telemarku.

Nasz mózg jest za mały!

To urazy głowy są równie częste co urazy kończyn. Czego byśmy nie robili, nawet przy najmniejszej glebie fizyka ciągnie naszą głowę ku ziemi. Czasami wystarczy wstać, otrzepać kask z błota i jechać dalej. Niestety, nie zawsze kończy się tak cukierkowo. Bez względu na to, czy jeździmy delikatne enduro po lokalnych lasach czy wykręcamy naszą crossówkę na torze – istnieje kilka często spotykanych kontuzji związanych z naszą głową.

Najpopularniejszym urazem jest wstrząśnienie mózgu. Jako, że mózg jest nieco mniejszy od czaszki (proszę nie czuć się urażonym, wszyscy tak mamy), podczas silnego uderzenia istnieje możliwość przemieszczenia. Nerwy wtenczas rozciągają się, powodując nieduże krwawienie. Wstrząśnienie objawia się chwilową utrata pamięci, dezorientacją i mdłościami – jak po dobrym piątkowym wyjściu „w miasto”. Każdy zawodnik w swojej karierze wstrząśnienia mózgu doznał, w przypadku profesjonalistów często jest ono marginalizowane, jednak my nie powinniśmy tej dolegliwości „olewać”. Jak kaca można zaleczyć odespaniem i dużymi ilościami płynów, tak komplikacje wstrząśnienia mogą być bardzo poważne, łącznie z krwotokiem śródczaszkowym – a ten w finale grozi śmiercią.

Uraz szczęki brzmi równie poważniej. Nawet zwykłe zwichnięcie stawu skroniowo-żuchwowego jest strasznie bolesne, objawów więc wymieniać nie trzeba – na pewno nie przegapicie. Tego typu kontuzje zdarzają się często w momencie, gdy posiadamy źle dobrany lub słabo zapięty kask. Poważniejszym powodem do zmartwień są urazy kręgosłupa w odcinku szyjnym. Jest to zmora wszystkich sportów motocyklowych, motocrossu w szczególności. Poważna kontuzja w górnym odcinku szyjnym może wiązać się z długotrwałymi następstwami neurologicznymi, nawet z porażeniem kończyn, jeśli przerwany zostanie rdzeń kręgowy. Objawami urazów mogą być drętwienie górnych kończyn, promieniujące bóle i utrata siły w rękach.

Bardzo nieprzyjemną i niebezpieczną kontuzją jest uraz twarzoczaski, czyli mówiąc krótko połamanie kości nosowych, policzkowych oraz szczęki. Tutaj także nie ma sensu rozpisywać się o objawach, bo z pewnością natychmiast je rozpoznacie. Tego typu kontuzje, będące np. wynikiem lądowania twarzą na kierownicy zdarzają się najlepszym – w 2009 roku zmierzyć się musiał z takim urazem sam Tadek Błażusiak.

Jak ograniczyć ryzyko: Posiadanie dobrze dobranego i porządnego kasku wydaje się być najlepszym rozwiązaniem. Nie chodzi o zakup kasku za kilka tysięcy złotych – ważne jest, by posiadał atest i zapięcie 2D oraz żeby nie był za duży. O doborze kasku możecie poczytać tutaj. Rewelacyjnym, niestety drogim, gadżetem chroniącym kręgosłup w odcinku szyjnym jest leatt brace. Oryginalny produkt to wydatek ponad 1000 zł. Można zaopatrzyć się w tańsze zamienniki, ostatecznie trzeba pamiętać, że „gąbki” zakładane na szyje nieporównywalnie słabiej chronią. Może warto odłożyć i zakupić oryginał?

Ten upadek wykluczy Chad'a Reed'a na kilka miesięcy:

„Męskie piersi” nie chronią przed glebami

W naturze każdego motocyklisty są „loty na twarz”. Przyjmowanie na klatkę korzeni, wystających kamieni, czy w końcu przeciwskoków to nieprzyjemny standard. Czasem kończy się na chwilowej utracie oddechu, czasem zaś nie obejdzie się bez złamania.

Nie ma chyba bardziej upierdliwej kontuzji niż połamane żebra. Bo kiedy każdorazowy wdech wiąże się przeszywającym bólem, a ponoć nieoddychanie jest szkodliwe, to żarty się kończą. Tym bardziej, że złamane żebro może uszkodzić płuco prowadząc do powstania odmy. Proces leczenia w przypadku niegroźnego (nie narażającego płuc) złamanie żeber nie jest skomplikowany. Opaska elastyczna, środki przeciwbólowe i kilka tygodni poza motocyklem. W przypadku skomplikowanych urazów, proces rehabilitacyjny może być dłuższy, a nawet wiązać się z drenażem płuc.

Równie upierdliwą kontuzją jest złamany obojczyk. Bez względu na to czy występuje w konfiguracji z przemieszczeniem bądź bez przemieszczenia, w większości przypadku jego leczenie wiąże się z unieruchomieniem dużej części naszego ciała. NFZ ma tendencje do pakowania wszystkiego co się rusza w gips, więc od razu można nastawić się na podcieranie drugą ręką. Problemem jest także możliwość niepoprawnego zrośnięcia się obojczyka – po czterech tygodniach w gipsie może okazać się, że trzeba go połamać na nowo, bo kość niebezpiecznie wystaje przez skórę.

Jak ograniczyć ryzyko: Nie ma recepty na tego typu kontuzję. Wystarczy źle upaść, by nabawić się poważnego złamania. Można nieco ograniczyć ryzyko ucząc się upadać, co podpowiedzieć mogą profesjonaliści z niektórych szkół jazdy i trenerzy. W internecie krążą także opinie, że dobrym sposobem na „nauczenie się upadania” są sztuki walki oparte o rzuty i wydaje się to całkiem logiczne.

Gorzej niż na poniższym filmie wylądować nie można:

Kończyny górne i dolne

Posługując się nomenklaturą lekarzy z telewizji (wierzycie, że na co dzień każdy lekarz mówi „siostro, u tego pacjenta nastąpiło złamanie lewej kończy górnej”?) ostatnimi częściami ciała, którymi się zajmiemy są kończyny. W przypadku rąk nie trudno sobie wyobrazić, jak łatwo o kontuzje. Złamania są oczywiste, wystarczy „zebrać” siłę uderzenia na ramiona, czy po prostu niefortunnie upaść. Fachowo nazywa się to upadkiem na wyciągniętą rękę. Groźniejsze od złamań najdłuższej kości ramiennej, są jednak złamania kości śródręcza i palców.

Wydawać się może prozaiczne, że złamanie palca potrafi wyeliminować zawodnika na wiele tygodni, a czasami zakończyć karierę. Nie tak dawno utalentowany zawodnik MotoGP, a teraz WSBK, Amerykanin John Hopkins poddał się operacji amputacji palca po wielu komplikacjach. Palce i dłonie są naszym łącznikiem z motocyklem i najmniejsza dysfunkcja w tej komunikacji może być tragiczna w skutkach.

Chyba jeszcze poważniejszą i czasami cholernie bolesną (wiem z doświadczenia) kontuzją jest skręcenie lub złamanie nadgarstka. Niby niegroźne skręcenie, niezaleczone, może szybko przejść w zapalenie, a to nawet w stan chroniczny. Złamanie, w zależności od tego którą kość złamiemy, czasami ciężko zdiagnozować. Zdarza się, że zdiagnozowanie złamania kości łódeczkowej nadgarstka jest możliwe dopiero po kilkunastu dniach. Jeśli nastąpią powikłania, kończy się to salą operacyjną.

To niestety nie koniec. Jestem pewien, że każdy z nas zna chociaż jednego motocyklistę borykającego się z problemami stawów kolanowych. Choroba zwyrodnienia stawu kolanowego (tzw. Gonertoza) jest spotykana głównie u starszych, otyłych kobiet. Nie wpisujemy się w ten typ, więc nie ma problemu? Choroby tej można się nabawić także poprzez uraz, na który wyjątkowo mocno są wystawieni offroadowi motocykliści. Za każdym razem, kiedy wystawiamy nogę do przodu w zakręcie, istnieje możliwość kontuzji. Uszkodzenie rzepki bądź łękotki, a także często spotykane wśród motocyklistów uszkodzenie więzadeł krzyżowych, które stabilizują kolano, to bardzo poważna sprawa. Niezaleczona kontuzja kolana może ciągnąć się za motocyklistą całe życie.

Jak ograniczyć ryzyko: W przypadku dłoni i nadgarstków rozwiązanie jest proste – trzeba je porządnie rozgrzać. Zresztą, jest to także rozwiązanie na każdą kontuzję. Aktualny trener Andrew Shorta (gwiazdy amerykańskiego motocrossu), Coach Serji, mówi, że dużo lepiej jest zacząć jazdę nieco za bardzo zmęczonym, niż nie rozgrzać się, złamać nogę i nie jeździć przez kolejne 6 tygodni. Nogi, a w szczególności kolano, można chronić ortezami dla motocyklistów. Nie jest to mały wydatek, ale kilkaset złotych brzmi lepiej, niż proteza kolana, prawda?

Trey Canard przeżył to, że wylądował na nim inny motocyklista, ale kontuzjowany jest na wszystkich płaszczyznach:

Złote zasady numer 1

- Nie jeździj sam. To pierwsza złota zasada numer 1. J.Y. Cousteau mawiał, że „Kto nurkuje samotnie, ten samotnie ginie”. Parafrazując to powiedzenie, można je z powodzeniem odnieść do sportów offroadowych. Jeśli zaliczysz poważny wypadek gdzieś z dala od cywilizacji, może się okazać, że całymi godzinami będziesz czekał na pomoc, bo nikt nie widział tego co się stało. Znana jest też historia człowieka, który przygnieciony przez quada utopił się w kałuży o głębokości 20 cm. Gdy jesteś sam, nikt ci nie pomoże, nie wezwie nawet pomocy. Czasem godzina, lub dwie mogą zadecydować o życiu. Jeśli nie masz innej opcji – staraj się informować innych, gdzie będziesz jeździł i o której powinieneś być z powrotem. Nie pchaj się też w sytuacje o mocno podwyższonym ryzyku.

- Daj się odnaleźć. To druga złota zasada numer 1. Jeśli już jeździsz sam, informuj bliskich gdzie można cię znaleźć. Jeśli dysponujesz nawigacją GPS, zabieraj ją ze sobą. Nie chodzi o to, abyś się nie zgubił – w razie wypadku będziesz w stanie podać ratownikom bardzo dokładne współrzędne miejsca gdzie się znajdujesz. Taką samą opcję mają nowoczesne smartphony wyposażone w programy nawigacyjne i GPS.

- Przygotowanie kondycyjne to podstawa. Kolejna złota zasada numer 1. Nie musisz wierzyć nam – posłuchaj Tadka Błażusiaka, on naprawdę wie o czym mówi. Gdy brakuje ci mocy, gdy odpadasz od motocykla, po prostu tracisz kontrolę. Gleba, a tym samym ryzyko kontuzji to w tej sytuacji kwestia czasu i to krótkiego. Tutaj nie ma żadnej alternatywnej opcji.

- Nie jesteś z tytanu. Złota zasada numer 1. Możesz mieć świetny motocykl zrobiony pod Mistrzostwa Świata, kondycję jak Justyna Kowalczyk, ale fizyka pozostaje fizyką. Ciało ludzkie jest bardzo delikatne. Bez dobrego kasku, porządnych butów i dobrych ochraniaczy nawet mała gleba, z której normalnie wychodzi się bez zadrapania, może zakończyć twoją przygodę ze sportami motocyklowymi, albo i życiem. I nie, nie ma znaczenia że idziesz się tylko przelecieć kawałek za domem.

- Motocykl musi być sprawny. To kolejna złota zasada numer 1. Jest to truizm, ale jak życie pokazuje - trzeba go powtarzać. Sprawne zawieszenia, dobre opony, sprawne hamulce i wszystko ustawione jak należy. Bez tego jazda w terenie zamiast przyjemności, staje się męczarnią. Niesprawny motocykl, to tykająca bomba zegarowa. Nie dość że jest niebezpieczny, to jeszcze utrudnia nauczenie się czegokolwiek.

- Bierz siły na zamiary – to kolejna bardzo ważna złota zasada numer 1. Oczywiście to co robi Błażusiak, czy Obłucki na filmach na YouToube wygląda na banalnie łatwe, ale… takie nie jest. Podejmowanie wyzwań przekraczających możliwości nasze i naszego motocykla, to proszenie się o kłopoty.

- Trenuj technikę jazdy. Złota zasada numer 1, która wydaje się być oczywistą oczywistością, ale dla wielu nie jest. Trening techniki to nie to samo, co jeżdżenie, albo katowanie się na siłowni i nic go nie zastąpi. Znajdź w swojej okolicy profesjonalnego trenera. W Polsce jest ich wielu. I trenuj pod jego okiem, podnoś technikę jazdy, zadawaj pytania, staraj czerpać z jego doświadczeń. Im lepszy jesteś technicznie, tym mniej się męczysz na motocyklu. Im lepszy technicznie i mniej zmęczony jesteś – tym jesteś bezpieczniejszy. Pieniądze wydane na trening to jedna z najlepszych lokat, jakich można dokonać w sportach motorowych.

Offroad to niebezpieczny sport

Przyznam się szczerze i od serca – nie przypuszczałem, że offroad motocyklowy jest tak niebezpieczny. Dopiero dłuższe dłubanie w internecie daje pełen obraz konsekwencji nawet niedużej gleby. Nie oznacza to, że mamy sobie odpuścić! Wręcz przeciwnie. Jak już znamy wroga, możemy przedsięwziąć środki by zminimalizować ryzyko kontuzji. Oprócz sprzętu ochronnego, który potrafi być przytłaczająco drogi, możemy zainwestować w coś dużo tańszego – karnet na siłownię. Tak, powtarzamy się, ale to naprawdę bardzo ważne.

Przygotowanie fizyczne do jazdy na motocyklu stoi na pierwszym miejscu zapobiegania kontuzjom. Nabranie atletycznej masy mięśniowej w połączeniu z przyzwoitą kondycją zmniejszy ryzyko upadku, chociażby z tego powodu, że później poczujemy się zmęczeni. Jeśli ręce nie są zbetonowane i nie ma śladów zadyszki, ciężej o utratę kontroli nad pojazdem. Jeszcze ważniejszym elementem jest rozgrzewka – wszyscy trenerzy, nie tylko sportów motocyklowych, powiedzą, że przed właściwym treningiem trzeba się porządnie spocić. W momencie, kiedy siadamy na motocykl zgrzani, nasze mięśnie napompowane są krwią, stawy rozgrzane, a ścięgna rozciągnięte, prawdopodobieństwo kontuzji jest wielokrotnie mniejsze. Jak można trenować przed i w trakcie sezonu do wyszukania w dziale Porady.

Nawet najlepsi zawodnicy mogą popełnić błąd, który zakończy się tragicznie. Tak było w przypadku wielokrotnego Mistrza Świata Enduro Miki Aholi, a my jako amatorzy popełniamy ich przecież więcej. Z tego powodu trzeba pamiętać, żeby nigdy nie jeździć samemu i zawsze posiadać naładowany telefon komórkowy, który w razie wypadku może uratować komuś życie.

Jedno wiemy na pewno - jak niebezpieczny i ciężki by offroad nie był, to nadal jedna z najlepszych form spędzania wolnego czasu! A jeśli ktoś mówi, że jest inaczej, to odpowiedzcie, że jeśli się boi o swoje świeżo pomalowane paznokcie zawsze może kupić cruisera – umówi się na przejażdżkę po Bieszczadach z Łukaszem „Boczo” Tomankiem, gdzie przy akompaniamencie pustych tłumików z przelotową 60 km/h, będą klepać się po plecach po pokonaniu każdego ostrzejszego winkla.

Na koniec krótki film z przymrużeniem oka, jak wyglądają kontuzje w innym, popularnym sporcie.

NAS Analytics TAG


NAS Analytics TAG
Zdjęcia
NAS Analytics TAG
dawid mosiejko wypadek krokowa 2008
Enduro na oponach kolcowanych zima gaz
ktm na gumie przez dziury
Luis Torres zagotowany
przygotowanie i wypadek
Yamaha Offroad Experience EXC250
zawodnik pod moto
Nic nie daje takiego uczucia wolnosci jak enduro
Nieudany zjazd
podczas upadku
Red Bull Romaniacs 2009 po dachu
Red Bull Romaniacs 2009 przeprawa przez wode
Yamaha Ring Road Moto w Bieszczadach pod gore
Komentarze 6
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

NAS Analytics TAG
Zobacz również

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    NAS Analytics TAG
    na górę