tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Dlaczego zawodnicy MotoGP nie dbają o własne bezpieczeństwo?
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
motul belka 950
NAS Analytics TAG
motul belka 420
NAS Analytics TAG

Dlaczego zawodnicy MotoGP nie dbają o własne bezpieczeństwo?

Autor: Mick Fiałkowski 2022.10.28, 15:16 Drukuj

Zawodnicy MotoGP są oburzeni wydarzeniami z Grand Prix Australii, ale jednocześnie tydzień później w Malezji sami zachowali się… mówiąc delikatnie, przynajmniej niepoważnie. Dlaczego nie zależy im na własnym bezpieczeństwie na torze? Czy powinni i czy są w stanie założyć swojego rodzaju "związek zawodowy"? Kiedyś coś takiego już istniało. Co z tego wyszło? Mick wyjaśnia:

Zacznijmy od początku. Kilka okrążeń po starcie wyścigu Moto2 o Grand Prix Australii dochodzi do groźnego wypadku. Na wyjeździe z czwartego zakrętu, nawrotu imienia Jacka Millera, Hiszpan Jorge Navarro zalicza wywrotkę. Następnie z impetem wpada w niego Włoch Simone Corsi.

NAS Analytics TAG

Navarro odnosi poważne obrażenia. Złamana miednica niemal rozrywa mu tętnicę udową. Hiszpan spędza pełne dwa okrążenia, w agonii siedząc - bez kasku na głowie - na trawie, na wewnętrznej nawrotu Syberia, dosłownie metr od przejeżdżających z pełną prędkością motocykli. Obok niego stoi wirażowy, który czekając na nosze krzyżuje ręce, domagając się przerwania wyścigu.

Mimo wszystko Dyrekcja Wyścigu się na to nie decyduje, choć sytuacja jest szalenie niebezpieczna. Warto dodać, że nie jest to pierwsza tego typu sytuacja w tym roku. Podobnie było w Barcelonie, gdy po wypadku tuż po starcie Taka Nakagami wciąż był na poboczu, gdy zawodnicy rozpoczynali drugie okrążenie.

Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby ktoś jeszcze wypadł w tym miejscu z toru, albo gdyby na kolejnym okrążeniu okazało się, że motocykle Navarro czy Corsiego zgubiły tam olej. Po dwóch kółkach Hiszpan jest już jednak zabrany z pobocza, a wyścig trwa nadal, jakby gdyby nigdy nic.

W końcu jego przerwanie i wznowienie mogłoby wpłynąć na harmonogram startu wyścigu MotoGP, a to zawsze stwarza problemy dla płacących miliony za prawa telewizyjne nadawców. Tylko chyba nie oni powinni być ważniejsi niż życie i zdrowie zawodników, prawda?

Po wyścigu zawodnicy, szczególnie ci z MotoGP, są oburzeni, domagając się od organizatorów wyjaśnień i podkreślając, że takie wydarzenia na tym poziomie nie mogą mieć miejsca. Tutaj rzeczywiście trzeba podkreślić, że - przynajmniej moim zdaniem - Dyrektor Wyścigu - mocno nawalił, a całą sprawę trzeba dokładnie przeanalizować i wyciągnąć z niej wnioski.

Wszystko wskazuje więc na to, że podczas zaplanowanego na kolejny weekend Grand Prix Malezji dojdzie do nie lada awantury podczas tzw. "Komisji Bezpieczeństwa". To tradycyjne spotkania zawodników z władzami MotoGP, organizowane w piątki wieczorem od 2003 roku. W ich trakcie zawodnicy nie tylko omawiają bieżące kwestie związane z bezpieczeństwem na danym torze - jak krawężniki, bandy czy pobocza - ale także analizują konkretne sytuacje i wydarzenia, aby wyciągać z nich wnioski na przyszłość. Tak właśnie było chociażby w Australii, gdzie po pierwszych treningach zawodnicy poruszyli kwestię wbiegających na tor kangurów, domagając się wyższego ogrodzenia wokół obiektu. Czasami podczas tych spotkań są poruszane także inne kwestie, np. kontraktów zawodników z zespołami czy relacji z organizatorami.

Jeśli ktoś z Was przez ostatnie kilkanaście lat spotkał mnie w padoku i zapytał; "jak mogę zdobyć autograf Valentino Rossiego", zawsze odpowiadałem to samo; "czekaj w piątek o 17:30 przed biurem Dorny". W typowym dla siebie stylu, "Doktor" często delikatnie się spóźniał, ale zawsze pojawiał się na miejscu, aby wziąć udział w spotkaniu, podczas którego omawiano kwestie dla zawodników przecież absolutnie najważniejsze.

Do czasu. Gdy jego konflikt z Markiem Marquezem osiągnął w 2015 roku temperaturę wrzenia, Rossi przestał pojawiać się na spotkaniach komisji bezpieczeństwa, bo nie miał zamiaru spędzać z Hiszpanem czasu w jednym pomieszczeniu.

Bardziej doświadczeni zawodnicy często publicznie strofowali także swoich młodszych kolegów, którzy nie pojawiali się na tych spotkaniach, podkreślając, że to przecież jedyna platforma do wymiany uwag z organizatorami. Obecność nigdy nie była jednak obowiązkowa, a frekwencja często bywa zmienna.

Po wydarzeniach z Australii wszyscy chyba spodziewali się jednak, że pomieszczenie, w którym zaplanowano piątkowe spotkanie na torze Sepang, będzie pękać w szwach. Takie wrażenie można przynajmniej odnieść, słuchając komentarzy zawodników oburzonych tym, co stało się w niedzielę na Phillip Island.

Tymczasem na piątkowym spotkaniu w Malezji zabrakło kilkunastu zawodników MotoGP, w tym m.in. obrońcy tytułu Fabio Quartararo czy sześciokrotnego mistrza królewskiej klasy Marca Marqueza, co obecną na miejscu ósemkę doprowadziło to jeszcze większej wściekłości. W pełni zresztą uzasadnionej.

Raptem kilka tygodni temu, gdy podczas Grand Prix Austrii ogłoszono wprowadzenie do przyszłorocznego kalendarza MotoGP wyścigów sprinterskich, część zawodników była oburzona. Podkreślali wówczas, że nikt nie skonsultował z nimi takiego pomysłu, a przecież to oni co niedzielę ustawiają się na starcie.

Niektórzy postulowali nawet założenie swojego rodzaju związku zawodowego zawodników, który obok organizatorów i stowarzyszenia zespołów (IRTA) i producentów motocykli (MSMA), stałby się jedną ze stron we wszelkich rozmowach dotyczących przyszłości MotoGP.

Takie stowarzyszenie funkcjonuje chociażby w Formule 1, choć nie organizuje takich cyklicznych spotkań podczas weekendów, jak Komisja Bezpieczeństwa w MotoGP. W ubiegłym roku, gdy podczas Grand Prix Arabii Saudyjskiej F1 zbombardowano pobliską rafinerię, kierowcy do późnej nocy debatowali, czy nie powinni wycofać się z wyścigu. W serii DTM funkcjonuje z kolei specjalna grupa na Whatsappie, na której Dyrektor Wyścigu, Scott Elkins, omawia wszystkie palące kwestie z zawodnikami.

Tymczasem motocykliści, którzy w sierpniu tak głośno domagali się założenia związku zawodowego, kilka tygodni później nie pofatygowali się nawet na spotkanie, które powstało właśnie w tym celu.

To bardzo słabe i zgadzam się ze słowami Aleixa Espargaro. Jeśli nie pojawiasz się na Komisji Bezpieczeństwa, nie masz później prawa krytykować organizatorów podczas rozmów z mediami. Wóz albo przewóz!

Jeden związek zawodników już mieliśmy

Gdyby rzeczywiście doszło do powstania swojego rodzaju "związku zawodowego" zawodników MotoGP, nie byłby on pierwszym w historii wyścigów motocyklowej Grand Prix.

Już w latach siedemdziesiątych zawodnicy mistrzostw świata mieli sporo zarzutów do organizatorów oraz Międzynarodowej Federacji Motocyklowej. Głośno narzekali wówczas, że podczas gdy oni ryzykują życiem i (wówczas całkiem często) giną na torach nie spełniających żadnych norm bezpieczeństwa, organizatorzy za ich plecami dzielą się zarobionymi pieniędzmi, zostawiając im marne ochłapy.

Kibice klasy 500 żyli wówczas rywalizacją Amerykanina Kenny’ego Roberta i Brytyjczyka Barry’ego Sheena, którzy byli swojego rodzaju Rossim i Marquezem swoich czasów. Charyzmatyczny Roberts otwarcie mówił o tym, że organizatorzy robią zawodników w konia, dlatego ci ostatni powinni założyć własną serię wyścigową.

Na przełomie jest 70 i 80 jej widmo stało się nagle całkiem realną perspektywą. Gdy w 1979 roku Roberts i Sheene zafundowali kibicom jeden z najlepszych wyścigów w historii motocyklowego motorspotu, niektórzy sugerowali nawet, że była to ustawka, która miała wywrzeć presję na FIM. Skąd takie teorie? Poszukajcie powtórki na YouTubie i zwróćcie uwagę na słynny już gest Sheene’a.

Tak czy inaczej w kolejnych latach zawodnicy kilkukrotnie bojkotowali wyścigi, uznając takie tory, jak np. francuskie Nogaro, za zbyt niebezpieczne. W końcu doszło do przełomu i powstania GPRA - Grand Prix Riders Association, czyli właśnie związku zawodowego zawodników Grand Prix.

Podobny związek istniał w Formule 1, najpierw od lat 60. do 80., a następnie ponownie od 1994, gdy kierowcy zjednoczyli się po tragicznym wypadku Ayrtona Senny na Imoli. Sęk w tym, że motocykliści nie do końca potrafili się ze sobą dogadać.

Tym sposobem w 1986 powstała IRTA, czyli stowarzyszenie zespołów wyścigowych, które odpowiada w MotoGP za wszystkie sprawy organizacyjne, z kwestiami bezpieczeństwa włącznie. IRTA zdjęła z zawodników ciężar martwienia się o wszystko inne, poza ściganiem, robiąc przez ten czas naprawdę kapitalną robotę.

Kilka lat później prawa telewizyjne i komercyjne od FIM przejęła hiszpańska firma Dorna Sports, z niemałą pomocą kontrowersyjnego szefa F1, Berniego Ecclestone’a, który przez kilkanaście miesięcy był faktycznym właścicielem MotoGP.

W 1993 rozpoczął się okres bardzo intensywnego wzrostu i rozwoju motocyklowych mistrzostw świata, ale mimo imponujących postępów na praktycznie każdym polu, od czasu do czasu pojawiają się sytuacje, które wymagają jednomyślności zawodników.

Patrząc na wydarzenia z ostatnich tygodni mam poważne wątpliwości czy motocykliści MotoGP są w stanie się zjednoczyć i zacząć mówić jednym głosem. Jednocześnie zastanawiam się także, czy w ogóle jest taka potrzeba? Za wszystkie inne kwestie; sportowe, techniczne i organizacyjne, odpowiadają stworzone do tego celu podmioty, jak Dorna, IRTA czy MSMA. Dla kwestii bezpieczeństwa nie potrzeba żadnego związku zawodowego. Jest przecież Komisja Bezpieczeństwa. Wystarczy tylko przyjść na jej zebrania… albo nie marudzić!

NAS Analytics TAG


NAS Analytics TAG
Zdjęcia
NAS Analytics TAG
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    motul belka 950
    NAS Analytics TAG
    na górę