Co warto zobaczyć w okolicach Łowicza i Skierniewic? Na motocyklu przez Księstwo Łowickie (TPM #39)
Przebieg trasy: Skierniewice-Lipce Reymontowskie-Domaniewice-Jezioro Rydwan-Guźnia-Maurzyce-Kiernozia-Sromów-Nieborów-Skierniewice (w sumie około 160 km)
Polska jest państwem jednolitym, a administracyjnie podzielonym na województwa. Nie ma tutaj żadnych związkowych, czy autonomicznych republik, a już księstwa (jako relikt ustroju monarchicznego) to w ogóle nie istnieją. Zatem tytuł tej traski jest po prostu żartobliwym przypomnieniem, że będziemy zwiedzali tereny, które kiedyś (za I Rzeczpospolitej) przynależały (w ramach państwa polskiego) do arcybiskupów gnieźnieńskich, będących prymasami Polski. Z tą funkcją łączył się tytuł interrexa, czyli międzykróla. Otóż kiedy zmarł król, to nie było tak jak np. w Wielkiej Brytanii, że następcą jest automatycznie potomek poprzednika, w myśl powiedzenia: "umarł król, niech żyje król", tylko u nas szlachta obierała sobie nowego władcę (elekcyjnie). Na dodatek król-elekt umawiał się ze szlachtą, na jakich warunkach będzie panował (pacta conventa). W tym czasie (bezkrólewia) funkcję króla (interrexa) pełnił Prymas Polski. A właśnie w Łowiczu (zwyczajowo), a nie w Gnieźnie, miał on swoją główną siedzibę.
Ziemie Księstwa Łowickiego były dość rozległe i oprócz Łowicza arcybiskupi dorobili się na tych ziemiach jeszcze kilku niezłych siedzib-pałaców. Było tak m.in. w Skierniewicach, Łyszkowicach. A jeden z prymasów (Oporowski) to całkiem się zbiesiwszy wybudował sobie zamek w Oporowie i w tamtejszym kościele kazał się (ku oburzeniu kapituły gnieźnieńskiej) pochować. Tereny, którymi będziemy jeździć, to płaski jak naleśnik teren. Najwyższa "góra" tego rejonu to miejscowość Góra Św. Małgorzaty, wznosząca się około 20 m nad poziom otaczających ją terenów. Ale tym razem nie będziemy jej zwiedzać. Zostawimy ją sobie na inną okazję.
Czy to znaczy że próbuję szanownych turystów motocyklowych zanudzić propozycją zwiedzenia tej okolicy? Ja uważam, że jest tutaj wiele ciekawych rzeczy do obejrzenia, a i krajobraz w wielu miejscach będzie godny uwagi. Wyruszywszy zatem ze Skierniewic kierujemy się w stronę Lipiec Reymontowskich. Dopiero od 1983 roku Lipce dorobiły się przymiotnika Reymontowskie. A właściwie powinny się nazywać Rejmentowskie, gdyż takie było faktyczne nazwisko laureata nagrody Nobla z 1924 r. Ogromnie warto zwiedzić w Lipcach muzeum Regionalne, czyli pokazujące życie i zwyczaje mieszkańców wsi łowickiej, nazwane imieniem pisarza. Oprócz budynku z pamiątkami po laureacie i rozmaitych łowickich ciekawostkach na obszernym placu muzealnym jest szereg budynków z najrozmaitszymi zabytkami techniki i kultury. W Lipcach jest jeszcze drugie muzeum. Jest to muzeum posiadające rozmaity oręż z okresu m.in. II wojny światowej. W tym rejonie w czasie tragicznego dla Polski Września 39 toczyły się zajadłe walki z niemieckim agresorem. To w tych okolicach trwała największa bitwa Wojny Obronnej, czyli Bitwa nad Bzurą. Przy wyjeździe z Lipiec warto zatrzymać się vis a vis kościoła, aby na cmentarzu zobaczyć symboliczną mogiłę Macieja Boryny, bohatera powieści "Chłopi", za którą Reymont dostał nagrodę Nobla, pokonawszy takich kandydatów, jak Żeromski, czy Tomasz Mann. Natomiast całkiem za wsią, na nasypie kolejowym, tuż przy torach dawnej kolei warszawsko-wiedeńskiej, stoi domek dróżnika z czerwonej cegły. Było tutaj (krótkotrwałe) miejsce pracy pisarza. Potem Reymont miał wypadek kolejowy i sfałszowawszy diagnozy powypadkowe "cyknął" całkiem niewąskie odszkodowanie. Te pieniądze pozwoliły mu na dość dostatnie życie i podróżowanie po rozmaitych krajach. Już na dojeździe do Lipiec przez Godzianów będziemy meandrować krętymi drogami, mijając niewielkie pagórki.
Lipce Reymontowskie. Muzeum regionalne im. Władysława Reymonta
Lipce Reymontowski. Muzeum Czynu Zbrojnego
Symboliczny grób bohatera "Chłopów" czyli Macieja Boryny
W tym domku w pobliżu wsi Lipce był dróżnikiem przyszły laureat nagrody Nobla
Teraz kierujemy się na Łyszkowice. Ponieważ z dawnego pałacu arcybiskupiego właściwie nic nie zostało, więc tniemy dalej aż do Domaniewic. Są tutaj dwa kościoły, z których jeden ma bardzo ciekawy kształt, z zewnątrz i w środku, a na terenie przylegającego do niego parku znajduje się posąg błogosławionego, od roku, kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Domaniewice. Sanktuarium Matki Bożej powstało w I poł. XVII w
Opuściwszy Domaniewice będziemy prze 5 km jechać w stronę Łowicza. Kiedy jednak pojawi się drogowskaz w prawo do Łyszkowic, my pojedziemy w odwrotną stronę po to, aby przejechać, przez lasy, obok dziwnie brzmiących jezior, czyli Okrętu i Rydwanu. Jezioro Rydwan to właściwie dwujezierze. Właściwy Rydwan zostawiamy po lewej stronie, a my zejdziemy sobie ścieżką nad jezioro utworzone przez dół w wybranym piasku. W tej byłej kopalni piasku jest teraz jezioro, pełniące funkcje rekreacyjne dla ludności. Są tam kąpieliska, a miejscowa straż pożarna urządza tam czasami rozmaite ćwiczenia, w czasie których brzmią okrzyki: "człowiek za burtą".
Nad jeziorem Rydwan
Kierujemy się w stronę szosy Łowicz-Piątek. Zaraz za jeziorem, przy drodze, natkniemy się na leśny cmentarz, na którym spoczywają polscy żołnierze, polegli w czasie Bitwy nad Bzurą. Te tereny przechodziły kilkakrotnie z rąk do rąk i ziemia obficie spłynęła krwią obrońców ojczyzny.
Dąbkowice. Jeden z licznych cmentarzy z czasów Bitwy nad Bzurą (Wrzesień 1939)
Przecinamy wspomnianą szosę i poprzez Bocheń i Strugienice dojeżdżamy, w Maurzycach, do szosy Poznań-Warszawa. Chwilkę jedziemy w stronę Łowicza i kiedy zobaczymy po lewej stronie kratownicowy most, to zjeżdżamy na przylegający do niego parking.
Maurzyce. Pierwszy na świecie most spawany a nie nitowany
Nad malutką rzeczką Słudwią rozpościera się niewielkim, użebrowanym łukiem, stalowy most. Takich mostów mamy w naszym kraju całe mnóstwo. Dlaczego więc tutaj się zatrzymaliśmy? Otóż jest to pierwszy na świecie most żelazny, który został poskładany ze swoich elementów poprzez spawanie, a nie jak dotychczas nitowanie. Do tej pory (koniec lat 20-tych XX w.) uważano, że konstrukcje spawane nie zapewnią stosownej wytrzymałości konstruowanym budowlom. Okazało się, że spawanie, nie tylko przyspiesza budowę, ale i ją wyraźnie potania oraz zmniejsza jej masę. A wszystko to zostało udowodnione przez polskich naukowców i inżynierów na ziemiach polskich. Napatrzywszy się na to "cudo techniki" ruszamy dalej czyli do Kiernozi.
W stojącym przy rynku kościele o dość typowym kształcie, w bocznej krypcie, w prostej trumnie, spoczywa jedna z najsławniejszych kobiet XIX wiecznej Europy, a i również naszej historii. Dama ta to Maria Walewska z domu Łączyńska. Najbardziej znana kochanka Napoleona I. Kobieta dzięki której cesarz uwierzył, że może być nie tylko kochankiem, ale również ojcem i założycielem dynastii. Pani Walewska, później d'Ornano zmarła mając 31 lat i ponieważ była trochę na bakier z kościelnymi prawami, więc zgodzono się na jej pogrzeb tylko w bocznej nawie, a nie w środku kościoła. A przecież wieś Kiernozia należała do rodziny Łączyńskich, z której pochodziła i mała Marysia (primo voto Walewska, secundo voto d'Ornano), a jej bracia byli dzielnymi żołnierzami w armii cesarza Francuzów. Podumawszy chwilę nad zmiennymi kolejami losu popatrzmy jeszcze na pałacyk w Kiernozi, który jest otoczony romantycznym parkiem i obszernym zalewem.
Kościół w Kiernozi
W bocznej krypcie kościoła jest między innymi trumna Pani Walewskiej
Pałacyk w Kiernozi należał do rodziny Marii Walewskiej czyli Łączyńskich
Spod pałacyku kierujemy się w stronę Łowicza, ale tak, aby lokalnymi drogami przez Wejsce, Kocierzew odwiedzić Sromów. Mieści się tutaj Muzeum Ludowe rodziny Brzozowskich. Już przed muzeum wita nas zadaszona promenada, w której na kamiennym podeście, obok figur Pana Jezusa, jest cały szereg drewnianych postaci z tego rejonu. Muzeum to historia benedyktyńskiej pracy założyciela i jego rodziny. Jeśli ktoś ma takie etnograficzne zamiłowania to gorąco polecam zwiedzenie tego muzeum.
Skansen Łowicki w Sromowie
"Łowiczanka jestem z samego Łowicza..." czyli redaktor zwyczajny "Potas"
Natomiast my kierujemy się do Nieborowa. Przecinamy w Kompinie szosę Łowicz-Warszawa i ominąwszy pałac Radziwiłłów w Nieborowie (oj, jest co tam zwiedzać zarówno we wnętrzach, jak i w otaczającym parku) parkujemy przed Muzeum Motoryzacji "Motonostalgia". Jeśli ktoś jeszcze go nie zwiedzał, to gorąco polecam. Zwłaszcza dla motocyklistów są tam bardzo łakome kąski do zaliczenia. Dotyczy to zarówno motocykli produkowanych w Polsce, jak i najrozmaitszych rarytasów wszelakiej światowej produkcji. Syci wspaniałych widoków, jeśli poczuliśmy głód, to możemy go uśmierzyć w restauracji koło muzeum. Może nie jest najtaniej ale, będąc tam już nie raz, nigdy się smakowo nie zawiodłem. Stąd do Skierniewic, skąd wyruszyliśmy, jest już niedaleko.
Przed muzeum motoryzacji w Nieborowie
Muszę się przyznam, że moja wieloletnia motocyklowa przyjaciółka Lidka (bez żadnych dwuznacznych podtekstów) ma w pobliżu Skierniewic "hacjendę" (czyli wiejską chałupę z gospodarskim otoczeniem, drzew, łąk i "sławojki") i tam się po tym zwiedzaniu, zrobiwszy stosowne zakupy w skierniewickiej "Biedronce", udaliśmy na wieczorne grillowanie i nocleg. Wieczór był piękny, grill skwierczał i ręce też miały co podnosić do ust, więc po głowie snuły się słowa piosenki "Jeżeli był na świecie raj...". A wszystko to, na tych okołołowickich równinach.
"Jeżeli był na świecie raj..." nasza baza na "hacjendzie" u Lidki (koło Skierniewic)
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeDziękuję Sz. P. Markowi serdecznie za artykuł i opis trasy. Łezka w oku się kręci na wspomnienia jak w latach 90-tych co miesiąc p.Marek zamieszczał obszerny felieton w ramach cyklu "Trasa Pana ...
Odpowiedz