Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 46
Pokaż wszystkie komentarzeAp ropo tego ze doświadczony motocyklista wie gdzie ma wjechać a gdzie nie......czy jest gdzieś taki zbiór porad? Jakie sytuacje sa niebezpieczne i czego unikać?
OdpowiedzKsążka "Strategie uliczne" każdy obowiązkowo powinien przeczytać zanim ruszy.
OdpowiedzZ moich obserwacji wynika, że najbardziej niebezpieczne dla początkującego kierowcy (zarowno motocykla i samochodu), sa drogi poza terenem niezabudowanym - sam na poczatku cudem unikalem wypadkow, teraz juz wiem czego sie spodziewac - jak widzicie ze ktos jedzie powoli/ stoi w korku a nic nie jedzie z lewej - tez sie zatrzymacie albo przynajmniej mocno zwolnijcie - najprawdopodobniej ktoś albo skreca w lewo, albo puszcza kogos kto chce jechać w lewo. W mieście jest generalnie dużo bezpieczniej - prędkości są mniejsze i takich rzeczy sie chyba każdy spodziewa, za to trzeba uważać na pieszych wychodzących zza aut parkowanych przy drodze/autobusów. Szerokości ;)
OdpowiedzCzy kolega czyta forum? Polecam lekturę falconiforme: http://forum.scigacz.pl/viewtopic.php?t=18422&postdays=0&postorder=asc&start=20 ale lepiej przeczytać wszystko od początku w tym temacie.b Poza tym książki: aktualnie czytam "Przyspieszenie", czeka już "Motocyklista doskonały", i zamierzam kupić jeszcze "Strategie uliczne". Jednak zauważam, iż najlepiej jest mieć motocykl i jednocześnie etapami łykać wiedzę wraz ze sprawdzeniem tego na ulicy. Pozdrawiam.
OdpowiedzDoswiadczenie z kilkunastoletniej jazdy samochodem jest bardzo pomocne. Wiesz wtedy ilu glupich kierowcow puszek Cię otacza i jakie glupie manewry mogą im przyjść do głowy. Dzieki temu ze wczesniej jezdizlem najpierw samochodem uniknalem potluczen zlaman w kntakcie z puszka. Jedynie to stluczenie nogi o bande ale to juz moja wina a nie glupota puszkarzy przyczynily sie do tego....
OdpowiedzSyndromu przez 10 lat nie zauważyłem. Wiet tylko tyle, że najwięcej doświadczenia złapiemy w sytuacjach stresujących: zajechanie, wyjechanie, żwirek na asfalcię etc. etc. MILIONÓW KILOMETRÓW NA ZIEMSKICH TRASACH
OdpowiedzNie ma czegoś takiego jak wspomniany syndrom. Nie ma żadnej reguły z tym związanej, a gadanie w stylu, że każdy MUSI wyglebić jest dla mnie durnowate. Ja już przejechałem 6500 km, jeżdżę od marca br., sam się uczyłem jeździć na mojej 650ccm (pierwszy raz w życiu na jednośladzie, jak poszedłem na kurs w kwietniu, to już byłem obyty z moto) i jakoś nie leżałem jeszcze. Wystarczy tylko nie szaleć i jeździć z głową. Mój sąsiad trzy lata przejeździł bez gleby, obecnie jego moto poszło do kasacji (ale rozwalił go mechanik, a nie sąsiad). Czyli jednak da się jeździć bez "syndromu" :P
OdpowiedzUwielbiam ten portal za te artykuły. Ja sam startowałem z 600ccm - kupionej "NA ZAPAS". Gdy pierwszy raz wyjechalem z podworka (bo mieszkam w domku) od razu zaliczylem slizga przy skrecaniu na ulice. Powod? Mokre opony gdyz to byl listopad, rosa na trawie a Ja glupi. Od razu wiedzialem, ze swoj szacunek (ktory chwile przedtem mialem bardzo duzy) musze zwiekszych o kilkaset procent gdyz malo pociagne jako motocyklista. Dzis mam juz druga 600ccm w mojej karierze. Wbrew modzie nie spiesze sie na litra. Druga 600 ciagle mnie zaskakuje i czasem uslizgiem kola przypomina ze ona nie zartuje - jak sie zapomne to oboje zremy asfalt. Marzy mi sie zeby te artykuly tez trafialy do kierowcow samochodow.
Odpowiedzkazdy ma swoją granice kilometrów. nie generalizował bym tego. chociaz moja gleba również byla w granicach pierwszych 5000 km. Jednak kada gleba zależy od naszego rozsądku. Zazwyczaj odkręcimy i opuszczamy gardę naszych lęków i wierzymy za bardzo w nasze możliwości. Trzeba pamiętać MASZYNA ZAWSZE MOŻE , my nie zawsze. Nie mówię tutaj o wypadkach które powodują kierowcy samochodów. Bo często tak wychodzi, Nie widziałem tego wariata tak szybko jechał ! a policja sprawdza drogę hamowania i wychodzi często poniżej zakazanej. Tak np było u mnie. I dlatego tylko nasz rozsądek nas chroni. Pozdrawiam
OdpowiedzCzary-mary, hokus-pokus. Sam temat ciekawy, ale widzę w komentach że ludzie go opacznie zrozumieli. Nie istnieje coś takiego, jak "syndrom 5000 km". Jest za to syndrom pierwszego miesiąca, kiedy to prawie każdy świeżak leży.
Odpowiedzco zrobć żeby się przed tym uchronić? w tym miesiącu zdałem prawko.w garażu czeka wymażone moto już nie moge doczekać sie wiosny,ale przyznaje mam troche pietra jak to przeczytałem ;)
Odpowiedz"pietr" tylko dobrze o Tobie świadczy ;) po prostu trzeba jeździć z głową
OdpowiedzZgadzam sie w 99% (przesunal bym tylko granice "bum" do ok. 4000km). Sam przydzwonilem po ok. 4000km. Dokladnie przeanalizowalem co sie stalo, wyciagnalem wnioski i od tamtego czasu nakrecilem bezwypadkowo juz 8000km.
Odpowiedzmoja pierwsza gleba byla po ok. 5000km. Ale to czysta głupota. Stawianie na koło w jeździe pod górkę na wiadukcie... tak czy owak, jestem w plecy finansowo. ciężko zarobione pieniądze.. obiecałem sobie, ze teraz bedę jeździł spokojniej i zadnych gum. pozdro
OdpowiedzTrzeba tez bardzo uwazac po przerwach w jezdzie. Kazda przerwa odsuwa moment gleby.
OdpowiedzWitam. Może i jest to racja, ale w moim przypadku się nie sprawdziło. Pierwszy, bardzo poważny wypadek po 500 km, kiedy to (dosłownie) wskoczyła mi na koło sarna. Mimo, że byłem wtedy (jak to się mówi) świeży, wątpię czy nawet bardzo doświadczony motocyklista dał by radę opanować sytuację... Drugi, po około 6 tyś. km, kiedy motorowerzysta nie opanował po prostu na zakręcie swojego "sprzęta" i ku mojemu całkowitemu zaskoczeniu wyleciał na czołówkę. Na całe szczęście jechałem powoli, dlatego nie odniosłem poważniejszych obrażeń. Nie będę się rozpisywał co i jak, ale bardzo cieszę się, że żyję. Nikomu nie życzę takich przygód, szczególnie, jeśli nie są spowodowane własnym zachowaniem na drodze.
Odpowiedzdobre,pierwszym moto zrobilem bezkolizyjnie 3 tys km,a na drugim po 2 tys miałem konkretna glebe :),czyli teraz mam luz na nastepne 5 tyś :))z tym ze troszke jeszcze sie stresuje,i narazie nie pali mi sie kupowac moto,chociaz wiem ze kiedys napewno kupie...
Odpowiedzz syndromem 5000km dokonca sie nie zgodze. Mam póltora roku prawo jazdy, przejechane około 30 tys km i 2 gleby na ulicy gdzie moja wina jest pośrednia (1 to plama oleju a 2 wyskoczyła mi osoba na ulice i położyłem moto) ale zgodze sie z tym ze im dłuzej sie jeździ tym sie człowiek pewniej czuje i czesciej przegina pałke. Bardziej bym sie bał syndromu wiosny gdzie wygłodzeni moturzysci wskakują na moto i gnają bez zadnej "rozgrzewki" ile fabryka dała
OdpowiedzZgodzę się z Tobą Lovtza w tym, że każdy motocyklista musi prędzej, czy później zaliczyć glebę, ale nie zgodzę się co do "syndromu 5000km". Ja jako (jeszcze) skuteromaniak(motomysz :P) pierwszą i zarazem konkretną glebę miałem po 2000km na początku mojego drugiego sezonu. To na szczęście nauczyło mnie, żeby podczas jazdy brać pod uwagę wszelkie czynniki jako potencjalną przyczynę wypadku i odpukać, po tym nie miałem już żadnego wypadku. Obecnie mój staż wynosi 12100km i przesiadam się na moim zdaniem poważny sprzęt(250ccm 34KM) :) Myślę, że jak jesteś w stanie zapanować nad sobą, to da radę przejeździć mnóstwo kilometrów bez jakiejkolwiek gleby* *chyba, że ktoś w ciebie wjedzie :/
OdpowiedzDokładnie tak. Pierwsza gleba jest prędzej czy później. To czy jest po 5 czy po 10 tyś km to juz temat zależny do człowieka i jego podejscia.
OdpowiedzMasz racje z tym 5tys km.. Ja zaliczyłem kilka zarysowań i niebezpiecnzych sytuacji właśnie po przekroczeniu 5tys a było to dokładnie 53tys. W tym momencie za dużo kozaczyłem myśląc że opanowałem już w 100% maszynę. Może jazdę motocyklem tak...ale zbyt często podejmowałem decyzję które dzisiaj wydają mi się chore:/ Podejmowałem większe ryzyko. Na szczęście nic się nie stało ale niewiele brakowało. Obecnie jest już inne podejście inna mentalność, obycie na drodze. Więc 50tys ma coś w sobie. POZDRO
OdpowiedzMoże jest coś w tym syndromie 5000 km, ale wierzę w coś takiego jak "talent", czy jak kto woli "smykałkę". Niektórzy szybciej oswajają się z maszyną inni znacznie później. Tez należę do tych spokojniejszych kierowców i odpukać niewielką glebę miałem podczas szaleństw MZtką po lesie. Oby więcej ich nie było.
OdpowiedzKażda gleba jest inna. Jeżeli zaliczamy ją dzieki własnej głupocie czy polotowi to nie ma co się denerwować nalezy wyciagnąć wnioski wylizać rany i tyle. Moja najwieksza gleba była spowodowana przez auto które uderzyło w mnie wyjeżdżając z podporządkowanej na mieście. Kierowca nie miał prawojazdy i uciekł to zniecheciło mnie do jazdy po miescien a 3 miesiące.
OdpowiedzJa zawsze zerkam na podporządkowane a nawet lekko zwalniam . Nierzadko się zdarza że muszę hamować bo jakiś idiota w puszce nie może zaczekać paru sekund i wjeżdża przede mnie -wymusza pierwszeństwo . Nie tak dawno nawet autobus zajechał mi drogę jadąc z naprzeciwka i skręcając w lewo ,musiałem ostro hamować ,widocznie zapomniał co to reguła prawej strony .
OdpowiedzOd kiedy wsiadłem na pierwszego ściga(ZX-6R) i od tej pory zmieniłem już kilka sprzetów - teraz mam Hayabuse, to nie zaliczyłem nawet zadraśnięcia kolana. Łącznie nastukanych mam już prawie 50kkm na tych wszystkich ścigach. Chyba cały limit gelb i szlifów wykorzystałem na smisonach i ETZ-tach :) Oby!!!
OdpowiedzU mnie wypadlo po okolo 4000 km, gleba nazwijmy to "na wlasne zyczenie" skonczylo sie tylko przeszlifowanym moto stluczeniami i kilkoma siniakami, to pomoglo podjac mi decyzje o pilnym poszukaniu miejsca gdzie bede mogl poprawic technike jazdy.
Odpowiedz