Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 60
Pokaż wszystkie komentarzeJa przyjechałem kilka razy do firmy maxiskuterem i dzisiaj szef ma Burgmana 400, tak mu się spodobało :-) Nie jest więc tak źle. Zresztą i tak bym nie pracował dla idioty który z powodu sposobu w jaki dostaję się do pracy robiłby mi problemy.
OdpowiedzMój szef po tym jak zobaczył że przyjeżdżam do pracy moim Duke, natychmiast zapisał się na prawko i teraz śmiga HD Sportster. Drugi natomiast chce zrobić to samo i kupić Fat Boba :)
OdpowiedzU mnie w robocie jest ok, a nawet jest to dobrze widziane, pracuje w sklepie z akcesoriami i czesciami do motocykli :) Na zimę boss pozwala mi trzymać konia w sklepie, gdzie jest sucho i ciepło.
Odpowiedzu mnie w pracy nie było problemów, reakcje szefostwa i współpracowników określiłbym jako życzliwe zainteresowanie.
OdpowiedzPiękny artukuł WIELKIE BRAVO dla autora :)) duzo w tym prawdy ale sa i dobre strony - moj szef smiga motorkiem i kiedy dowiedział sie ze tez mam taki sam model do tamtej pory jestesmy na "ty" gdzie cała reszta wręcz ujmę bardzo licznego zakładu pracy boi sie goscia niesamowicie...
Odpowiedzwyrazy wspólczucia za nieprzyjemne doświadczenia w tym temacie.Jednakże uważam,że za bardzo szukamy dziury w całym.Są to odosobnione przypadki,i równie liczne można by znaleźć w każdej innej dziedzinie życia,które mogły by powodowac podobne kontrowerje jeśli nie większe.I jakoś nie rozdmuchuje się tak tego.Bardzo dużym problemem nieakceptacji motocyklistów jako grupy społecznej jest to,że sami na siebie bicz ukręcamy.Przestańmy przybierać postawę wiecznie poszkodowanych,spychanych na margines i nie rozumianych a poprostu żyjmy i jeżdzijmy,Społeczeństwo samo dojrzeje i przyzwyczai się do tego,że jesteśmy i zacznie respektować nasze prawa.A na razie takimi artykułami i tym ppodobnymi ściągamy na siebie jako grupę pasjonatów tego sportu ciemne chmury.Bo co bym nie przeczytał jakiegokolwiek artykułu o motocykliście,czy to spod jego własnej ręki wychodzącego czy ceniących się czasopism typu "polityka" to tylko obwinianie,albo szukanie złego.Skoro "inni" rozpisują się o nas nie zbyt pochlebnie to chociaż my sami nie prowokujmy dyskusji o złym podtekscie o nas.Po co dawać pożywkę tym wszystkim HIENOM szukającym tylko kolejnego tematu by nas oczernić.
OdpowiedzMoje doświadczenia z odbiorem mojego sprzęta przez innych ludzi są generalnie pozytywne, także ze strony kierowców puszek. Co ciekawe czasem na 19 tiry informują się że leci "dawca" , żeby uważać i nie zajeżdżać (dawca w raczej ciepłym tonie). Pytanie: dlaczego media kreują pełną fobii i uprzedzeń wizję motocyklistów??? A widzieliście kiedykolwiek relację z Moto GP lub innego wyścigu w Wiadomościach??? Tylko w czołówce na chwilę pojawia się sylwetka supersporta. No to pomyślcie skąd taka polityka informacyjna...
Odpowiedzw wielu szanujących się firmach są nawet specjalnie przygotowane parkingi dla motocyklistów, a ochrona czuwa nad ich bezpieczeństwem, ba - sami często też przyjeżdżają na moto.
OdpowiedzKupiłem moto na wiosnę, a mój dyrektor powiedział, że też musi sobie kupić, kolega będzie robił prawko A, koleżanka też... Ta pasja jest zaraźliwa ;)
OdpowiedzCzytając ten artykuł, zdaję sobie sprawę jak bardzo tolerancyjny jest mój Szef. Pracuję w firmie handlowej i nikomu nie przeszkadza, że ktoś przyjedzie motocyklem. Nie rozumiem kierownictwa lub osób przełożonych którym to przeszkadza. W krajach zachodnich motocykl traktowany jest jako zwykły środek transportu - również do pracy.
OdpowiedzSwietny artykuł ,taki prawdziwy bez sciemniania!
OdpowiedzJak kupiłem yoasie600 w pracy było trochę +/-. Byli i tacy co twierdzili że to przedłużenie pewnej części ciała :) Ale w oczach dziewczyn czasem widać maskowaną tęsknotę ... pewnie za odrobiną szaleństwa ;) Za to klienci do których zdarzyło mi się podlecieć na moto w zdecydowanej większości odbierają pasję pozytywnie. No i dziennie można zaoszczędzić 2godziny na samych dojazdach...
Odpowiedzwitam w swojej dotychczasowej pracy nie bylo mowy o czyms takim jak dyskryminacja jak zaczalem jezdzic do pracy na gs luzik kazdy zagadal jak moto jak sie jezdzi i same pozytywne komentarze potem kupilem poczicwa katane z 93 r i tez wszystko jak najbardziej pozytywnie kolejny sezon i pojawil sie bandit 600 wszyscy zachwyceni kazdemu moto sie podobalo pomimo ze zajmowalem wyzsze stanowisko nikt nie skrytykowal mnie za moja pasje i hobby i wtedy jak na zlosc zaliczylem glebe w wyniku czego zlamanie nogi w udzie z przemieszczeniem zerwanie glowki kosci ramienia wraz ze zwichnieciem barku operacja udo zlozone na gwozdz i sruby ramie na haki he he he i teraz juz sa anty nastawieni na moto i mysle ze jak wróce do pracy(pol roku za mna pol roku jeszcze przedemna) to raczej wywala mnie na zbity pysk ale jak cos to znajdzie sie inna prace i nadal bede jezdzil moto h ehe pozdrawiam wszystkich motonitów
OdpowiedzNie chcąc kopać leżącego - wywalą Cię dlatego, że "pół roku za Tobą, a pół przed Tobą". Zrobiliby tak nawet, jakbyś dojeżdżał tramwajem a połamał się spadając ze stołka wieszając firanki w domu. Ale to już temat na zupełnie inny artykuł w innym serwisie...
OdpowiedzGdybym ja pisał takie szkice w szkole... Artykuł był świetny, Przymierzam się do kupna motocykla (za dwa dni egzamin na plastik) do tej pory myślałem że tylko moja mama ma średniowieczne usposobienie do motorów. Pan Łukasz otworzył mi oczy na smutną ,,komediowo-horrorową rzeczywistość.
OdpowiedzNie pękaj. Zdaj, kup motocykl, MYŚL i jeździj ;) Ja staram się to realizować od 2 miesięcy :) Szczerze współczuję, że sezon Ci się skończy zanim prawko odbierzesz.
Odpowiedzkurcze :/ ja zdalem prawko miesiac temu a jakos nie chce mi sie odbierac bo nie pojezdze w tym sezonie bo jak narazie nie mam nawet na czym w lutym planuje kupic horneta 600 albo b6 mam kilka na oku ale szkoda ze niemoge szybciej zalatwic sobie dwoch kolek :/ niestety taka praca ze sie ciula 2 lata na motocykl za 8k zycie hehe
Odpowiedzto i tak nieźle, ja ciułałem 8 lat na motocykl za 1400zł .... '84 Suzuki GS 1100E kupiony w postaci oryginalnej ścigaczowatej, przeistoczył się z czasem w rat bike/bobber - od 3 lat jeżdżę na nim, jeździć jeszcze będę dopóki się nie rozleci, a zrobiłem mu teraz kapitalke, kupa nowych części, każda nawet najmniejsza uszczelka nowa, wyczyszczony silnik od środka( który, jak się okazało był w bardzo dobrym stanie, co było niesamowicie miłym zaskoczeniem). No a co do artykułu - jak pracowałem w ochronie, gdy szef dowiedział się, że mam motor, z miejsca przerzucił mnie do szybkich interwencji- "bo dojedziesz na miejsce znacznie szybciej niż ekipa samochodem" ;] Po prostu wszystko zależy od poglądów i inteligencji szefa.
OdpowiedzRacja, 10 % albo mniej. Dla mnie motocykle nie istniały pół roku temu, ignorowałem je. Teraz jest inaczej. Jeśli ktoś spotka się z dyskryminacją powinien dochodzić swoich praw. Ot, tyle.
Odpowiedznie ma co robic scen - zyjemy w wolnym i podobno kapitalistycznym kraju i jak sie pracodawcy nie podoba kolo w kasku to ma swiete prawo go nie zatrudniac. rownie ambitnym powodem moze byc jezdzenie zardzewialym ale pamiatkowym daewoo tico, ktore moze na parkingu firmowym nieco obnizac prestiz firmy (; inna sprawa, ze jak sie wiesc rozejdzie, ze jakis prezes czy derektor takie glupoty wyczynia to zwyczajnie nie znajdzie wartosciowych i umiejetnie podejmujacych ryzyko pracownikow (;
OdpowiedzA ja uważam, że jeśli Łukasz Tomanek zatrzymuje się na światłach swoim B12 to 80 % ludzi ma to głęboko w d***, 10 % myśli - fajny moto kozak, a 10 %, że zabójca. Wiec proponuję przestać pisać w taki zmanierowany sposób o swojej pasji tylko się nią zająć. Szkoda czasu przejmować się tym 10 %.
OdpowiedzDokładnie. Już trochę mi zbrzydło czytanie jacy to motocykliści są biedni i prześladowani. Tak jak kolega Cza napisał większość ludzi ma motocykle centralnie w d***, a co do tych 10% - chrzanić ich. Zresztą pewnie to jest dużo mniej niż 10%. Pozdr. Szerokiej.
OdpowiedzKiedyś przechodziłem fascynację windsurfingiem polegającą na okazyjnym pływaniu i codziennym śledzeniu wiadomości i różnych forów/grup dyskusyjnych (studia były, to i czas na to był ;) ). Zobaczyłem wtedy u kogoś w stopce pod wiadomością cytat: "Don't talk about windsurfing - let's do it!". Teraz czytam wiadomości motocyklowe i zastanawiam się jakby ten cytat zgrabnie przełożyć na wersję jednośladową - faktycznie czasem za dużo jest narzekania, ględzenia i marudzenia.
Odpowiedzwygląda na to, że autor widzi się i jemu podobnych, jako rycerza prawego na dzielnym rumaku, który stawia czoła setkom wrogów!
OdpowiedzCzekaj jak krawaciarze podpisujący wypłaty dobiorą Ci się do tyłka :) Zobaczysz jakie życie potrafi być upierdliwe.
OdpowiedzJa do pracy poganiam skuterkiem 250, ale poza praca jest R1 do dyspozycji. Na szczescie moj dyrektor ma tez dwa koła, choc sam prezes raczej do pasjonatow moto nie nalezy, ale sam ma mega extremalne hobby, wiec chyba pełne zrozumienie mam :) Pozdrawiam
OdpowiedzKtoś powinien w końcu poruszyć temat dyskryminacji i szykanowania pracowników dealerstw motocyklowych którzy latają na sprzętach innej marki niżeli oferowanej przez firmę w której pracują.
OdpowiedzSilnie naciągane historie, szczegółnie z tym zwolnieniem dyscyplinarnym bo taka sprawa finał raczej miałaby w sądzie pracy. Pracuje w jednej z najbardziej skonserwowanych firm a i tu dojeżdzanie do pracy skuterem czy motocyklem nie tylko nikomu nie przeszkadza ale poczatkowo nawet jest odbierane bardzo pozytywnie. Najczesciej jednak nikt specjalnej wagi do tego nie przyklada.
OdpowiedzPewnego razu trzeba było podwieźć pracownikowi 60 km pieniądze na paliwo, akurat spotkałem szefową, wyjaśniła problem, na tylne siodełko moto i teraz jesteśmy bardzo, bardzo bliskimi znajomymi, ku niezadowoleniu szefa ;) (chce mnie zwolnić a szefowa, nigdy w życiu) :)
OdpowiedzPanie i Panowie oczywistym jest to, że jazda motocyklem jest ryzykowna, a każdy pracodawca może dobierać sobie pracowników jak mu się podoba. I to jest ok nie zależnie jak by pracodawca był twardogłowy. Proponuję aby redakcja zrobiła mały konkurs internetowy na pracodawcę przyjaznego motocyklistom i takiego gdzie z powodu motocykli pracownicy są szykanowani. Dzięki temu my także będziemy wiedzieli gdzie można a gdzie kategorycznie nie należy składać papierów.
OdpowiedzTak samo jak ma prawo kontrolować co jesz żeby być zdrowym. Oraz czy biegasz przynajmniej 5km 4-ty razy tygodniowo dla zmiejszenia ryzyka chorób serca.
OdpowiedzMiałem o tyle ciekawą sytuację, że mój pracodawca, po tym jak się zwolniłem z jego firmy, dzwoniąc do mnie po pół roku żebym wrócił, zaproponował mi podwyżkę mówiąc przy tym "No i wreszcie będzie Pan mógł odłożyć sobie na ten wymarzony motocykl...", a kiedyś wcześniej pamiętam, że podczas jakiejś rozmowy wspomniałem przypadkiem, że zawsze chciałem kupić sobie moto.. No i co, wróciłem i śmigam.. ;)
OdpowiedzMoje''doświadczenia zawodowe'' są wprost przeciwne. W kilku firmach, w których pracowałem (branża: fmcg, finanse czy telekomunikacja) jeżdżenie motocyklem było postrzegane życzliwie lub . . . obudziło zapomniane pasje u przełożonych/podwładnych :-) (pozdrawiam bardzo serdecznie) Nawet na kilka spotkań regionalnych pojechałem motocyklem. Reakcja? ''Przewieź mnie !!!" lub ''mogę pojeździć?''.
OdpowiedzJak robiłem prawko kat. A mój szef miał przerażenie w oczach. Tak się potoczyło, że zanim kupiłem pierwszy motocykl on już zdążył zrobić i prawko i kupić swoje pierwsze dwa kółka. Teraz każde spotkanie biznesowe zaczyna się od wymiany kilku uwag na temat moto oraz latania po mieście i okolicach. Niestety nie wszędzie tak jest. Razu pewnego miałem poważny problem z "kandydowaniem" na pewne stanowisko w firmie - jasno powiedziano mi, że jazda na moto to zbyt duże ryzyko, które jest bardzo niekorzystne dla firmy. Faktycznie zwykły dosiadacz moto jest postrzegany jak dawca, chuligan i ogólnie złooo. Jak tylko okaże się, że taki drajwer to lekarz, prawnik albo właśnie celebryta to nagle jak w kalejdoskopie wszystko się staje piękne, kolorowe.... w końcu to taka wspaniała pasja....
OdpowiedzPracuje w firmie nie związanej z motoryzacją, a tak się składa, że ja jak i mój szef do pracy śmigamy na motocyklach ;-) Tym, którzy tak nie mogą - współczuje..;-)
OdpowiedzJoj... Znów mnie rozwaliłeś Boczo. W mojej firmie, tej takiej Ścigaczcośtam, też krzywo patrzą na motocykle... ;)
OdpowiedzPracowałem w dużej międzynarodowej firmie konsultingowej jako analityk biznesowy. Kiedy manager mojego projektu dowiedział się, że zapisałem się na kurs motocykowy, podszedł do mnie i powiedział: "Słyszałem, że generujesz ryzyko projektowe...". Na szczęście żartował ;) Nie było też problemu z wyskakiwaniem w ciągu dnia na zajęcia praktyczne. Przy okazji nadmienię, że w czasie tego sezonu jakieś 5 osób z tego kilkudziesięcioosobowego zespołu zrobiło prawko na jednoślady i pod biurem zrobiło się mniej wolnego miejsca na chodniku ;) Także jak widać - jest różnie. Wszystko zależy od konkretnego przypadku. Ja mam pozytywne doświadczenia w temacie. A jeśli pracodawca/szef nie jest w stanie zrozumieć/zaakceptować motocykla, to cóż - trzeba coś wybrać ;)
Odpowiedzmnie to nie dotyczy. w czesciach motocyklowych robie hehe
OdpowiedzMój przełożony zwolniłby mnie jak bym sprzedał moto ;) Sam codziennie jezdzi na maxiskucie. Nawet przedwczoraj w najgorszym śniegu przyjechał świr...
Odpowiedz