Yamaha T-Max 530 - maksiskuteR1
Kibel, pierdziawka, wiertarka. Tak najczęściej określane są skutery. Czemu się dziwić? Po miastach i to nie tylko tych dużych jeżdżą tysiące małych, pierdzących jednośladów, które obecnie można kupić w supermarkecie robiąc zakupy na weekend i które z herkulesową trudnością wspinają się po lekko stromych ulicach. Na szczęście ten świat ma swoje drugie oblicze – maksiskutery. Wśród nich jest Yamaha T-Max. Kiedy pojawiła się na rynku, zrewolucjonizowała go. Jeździła zupełnie nie jak skuter, przyspieszała jak motocykl i oferowała przy tym szeroki wachlarz praktycznego beneficjum skutera. Oto mamy przed nami nowy model. Mocniejszy, szybszy, lepszy.
Na poważnie
Mówiąc bardzo krótko, Yamaha T-Max 530 to klasa sama dla siebie. Nie ma większego sensu porównywać go z innymi skuterami, szczególnie mniejszymi, bo stylistycznie oraz technicznie Yamaha wyprzedza świat skuterów o lata świetlne. Zmiany wprowadzone w najnowszym modelu z pewnością są znaczące, ale nie można ich określić jako rewolucyjne. Twórcy T-Maxa doskonale zdawali sobie bowiem sprawę, że pochopnie zmieniając bardzo udany produkt można narobić więcej strat, niż pożytku. Właśnie dlatego nowy T-Max jest rozpoznawalny dla każdego miłośnika maksiskuterów.
Przepastna kanapa jest ładna i sportowo wyprofilowana, ale zapewnia kierowcy długotrwały komfort nawet w wielogodzinnej podróży. Pozycja za sterami nie jest rewolucyjna, ot klasyczny skuter, w którym można wyciągnąć nogi do przodu. Szkoda, że nie wygospodarowano więcej miejsca w tylnej części podestów. Wielu kierowców lubi mocniejsze zgięcie kolan, a tutaj uniemożliwia to konstrukcja skutera. Miejsca jest mnóstwo i nie sądzę, aby osoby wzrostowo mieszczące się w nie-koszykarskiej normie miałyby problemy z wpasowaniem się. Pasażer także nie ma najgorzej, siedzi na własnej, oddzielonej części kanapy i ma do dyspozycji wielkie uchwyty. Komfort i ergonomia – piątka z plusem.
Funkcjonalnie
Skuter musi być praktyczny. Musisz mieć możliwość wrzucenia gratów do schowka pod kanapą i kilku drobiazgów do schowków z przodu. Przestrzeń pod kanapą jest całkiem spora, wchodzą tam ogromne zakupy, ale kiedy zechcemy tam ulokować kask, wydaje się, że szczękowiec w rozmiarze L jest szczytem możliwości. Nasz egzemplarz (i z tego, co mówił importer, jest to powszechna wada) miał kapryśny system otwierania schowka pod kanapą. Powinno się przekręcać kluczyć w lewo, a kanapa powinna odskoczyć i się otwierać. W praktyce trzeba nim trochę pokręcić i wyczuć, innymi słowy, trzeba się włamywać do schowka własnego pojazdu. Oprócz tego mamy zamykany na kluczyk schowek pod kierownicą po prawej stronie, do którego zmieszczą się dokumenty, portfel, telefon, klucze i zostanie jeszcze miejsce na upchnięcie np. bułki grahamki. Trzeba odchylić kierownicę, aby mieć do niego pełny dostęp. Yamaha T-Max 530 to pierwszy pojazd na jaki natknąłem się w życiu wyposażony w szufladę. Nawet Gold Wing tego nie ma. Znajduje się ona pod kierownicą po lewej stronie i jest dosłownie szufladą, do której można wsadzić rzeczy typu dowód rejestracyjny, drobne czy paczkę papierosów.
Rzeczą, która ogromnie mi się spodobała jest kokpit. Zaprojektowany świeżo, nowatorsko, odważnie, ma kształt dwóch kryształów i jest podświetlany na krwistoczerwony kolor. Między prędkościomierzem a obrotomierzem mamy niewielki cyfrowy wyświetlacz funkcji życiowych skutera. Jest tam wszystko, co potrzeba, ale przesadnie czytelny to on nie jest. Jeśli wskaźnik paliwa pokazuje (mruga ostatnią „kostką”), że jedziemy na rezerwie, spokojnie można zrobić jeszcze 60-70 km. Skoro już przy tym jesteśmy. Spalanie można regulować prawą manetką od 3,5 litra do 8 litrów na setkę, wedle własnej woli, ale można przyjąć, że T-Max średnio, w ruchu miejskim spala 4,5 litra na setkę.
Szybko. Bardzo szybko.
Słysząc „skuter” wielu ludzi ma w głowie obraz morderczej tułaczki, którą przeżywa mała pięćdziesiątka na stromej ulicy pod górę. W przypadku T-Maxa można, a nawet trzeba zapomnieć o tych konotacjach. To szybki skuter nie tylko wśród skuterów, ale także wśród motocykli. Dodatkowe 30 cm3 było błogosławieństwem dla momentu obrotowego, którego teraz mamy ciągły, nieprzerwany strumień za każdym razem kiedy odkręcimy manetkę gazu. Charakterystyczne dla skuterów z przekładnią CVT opóźnienie przy dodaniu gazu zostało tutaj maksymalnie zminimalizowane (tak, tak, ale nie wiem jak to lepiej opisać…). Zresztą, jeśli odwiniesz w opór na światłach po prostu nie uwierzysz, jak małymi punkcikami staną się samochody z tyłu. W komentarzach pytaliście, jak T-Max przyspiesza od pewnej prędkości do pewnej prędkości. Odpowiadamy – natychmiast. Jeśli w skuterze doświadczasz efektu prostowania rąk jadąc 100 km/h to wiesz, że jest szybki.
W mieście i na trasie
Często słyszymy, że maksiskutery rujnują całą ideę sprawnego filtrowania zakorkowanych metropolii. Nie w przypadku T-Maxa. Mimo, że aby go prowadzić, potrzeba prawka kat. A i mimo, że jest on większy od 50-tek, nadal pozostaje super zwinnym pojazdem, który penetruje zakorkowane arterie aż miło. Jedynym problemem mogą okazać się lusterka, które dość znacznie wystają z motocykla, ale ani razu nie zdarzyło się, aby uniemożliwiały uporanie się z ulicznym zatorem. No dobrze, czyli w mieście sobie poradzimy, a pozycję spod świateł szybko zmienimy na inną. Czas wyjechać za miasto.
Niech to będzie jasne. Jeżdżąc T-Maxem można czerpać prawdziwą frajdę z pokonywania zakrętów. Powodem tego jest podwozie. Yamaha była pionierem rozwiązania, które dziś stosują wszyscy poważni gracze. Nie ma potężnej przekładni z boku, ale tradycyjna rama, w której siedzi silnik. Środek ciężkości jest skuterowo-nisko, ale skręcanie T-Maxem to 100% radochy. Prawdę mówiąc, momentami trudno odróżnić jego prowadzenie od prowadzenia motocykla. Wchodzisz w zakręt szybko i pewnie, pokonując go stabilnie. Pomagają tu także 15 calowe koła, przy których są potężne, niesamowite hamulce. Dwie tarcze 267mm i jedna 282mm zatrzymują skuter w miejscu. Kiedy sytuacja na drodze zrobi się problematyczna, z pomocą przychodzi ABS. Działa bardzo skutecznie, ale wkracza do akcji trochę zbyt brutalnie. Jeśli chodzi o samo zawieszenie, to w sposób zaskakujący łączy ono sportowe aspiracje skutera i szokującą poręczność i stabilność na zakrętach z absorbowaniem nierówności na drodze. Jest sportowo i komfortowo. Nie wiedziałem, że tak się da. Koniec końców, Yamaha z podwoziem T-Maxa odwaliła robotę na medal.
Za 46500 zł można kupić 15 Fiatów Uno i skuter z Tesco
Niektórzy, a tak naprawdę wielu uważa, że Yamaha T-Max 530 jest zbyt droga, niepotrzebny i nie ma na niego klientów. Co za stek bzdur. Idealnym nabywcą tego sprzętu będzie młody prezes firmy, który chce do firmy dojeżdżać na tyle wcześnie, że zdąży jeszcze zjeść śniadanie przed spotkaniem z kontrahentami z Kopenhagi. Owszem, płaci niemało, ale wie za co płaci. Za jakość wykonania, funkcjonalność i osiągi przez duże O. Konkurencja? Jako pierwsze wpada do głowy BMW C600 Sport, w podstawowej wersji o 1500 zł tańsze, mocniejsze, ale także o 28 (!) kilogramów cięższe. Prawdziwym killerem może być Honda Integra. Jest dużo tańsza, ciut mocniejsza, ma DCT, ale jest także o 17 kg cięższa i jest równie ekscytująca jak pralka automatyczna o klasie głośności A+++. Czy zatem T-Max jest wart niemałych pieniędzy? Zdecydowanie tak. Jeżdżąc nim ani razu nie pomyślisz, że któraś z 46500 złotówek, które na niego wydałeś, nie pracuje na siebie.
Dane techniczne:
|
Komentarze 13
Pokaż wszystkie komentarzeJestem właścicielem T-maxa od 2007 roku. Ver z wtryskiem, bez ABS. Już dziadziuś, ale ma wymieniony wariator na sportowy (ver na lepsze przyspieszenia, a nie na max prędkość) i wydech przelotowy, ...
OdpowiedzPrezes będzie dojeżdzał maxiskuterem,pracuje 10 lat w korporacji i chciałbym zobaczyćswojego prezesa lubinnego członka zarządu na skuterze , nieważne czy kosztuje 50 czy 100 tys. Zgadzam się, że ...
OdpowiedzEee tam. Wszystko zależy od tego, jak praktyczny jest właściciel. Moj mąż jest współwłaścicielem firmy sporej prawniczej z biurami w kilku miastach w Hiszpanii i do pracy jeździ wlasnie Tmax. W garażu stoi co prawda Range Rocer Sport i BMW 1200 GS Adventure, ale wygoda automatu skutera Tmax powoduje, ze to wlasnie nim jeździ do centrum Madrytu. Yamaha jest 100% warta swojej ceny, bo oferuje jazdę porównywalną do motora z wygoda porównywalną do samochodu. The Best of both worlds, Jak to sie mówi
Odpowiedzrozumiem ideę skuterów, idei maxi skuterów nie. skuter - mały zwinny sprzęt na którym dojeżdżam do pracy. jest krótki, wąski a zatem jest zwinny a ponieważ ma pomiędzy 50 a 125 cm mało pali. ...
OdpowiedzJa odpowiem na Twoje pytanie następująco : maxiskuter ma ogromny schowek a z kufrem wyglada naturalnie. Daje to gigantyczna (jak na motocykl) przestrzenią ladunkowa. Co to oznacza? Biorę ze sobą drugi kask, laptopa i spodnie na przebranie a jade wygodnie, w samej kurtce. Ty tego nie możesz zrobić. Mam duża szybę i osłony na nogi. Mogę w razie potrzeby jechać w garniaku a jak jest zimno, to pęd powietrza jest odbierany przez dodatkowa duża szybę. Moc jest duża, więc smigam aż miło, a trochę praktyki powoduje, ze miedzy puszkami latam jak małą 50. a najlepsze jest, ze nie musze mieszać biegami :) Wycieczka za miasto z plecaczkiem jest super wygodna wiec pytam po co mam kupować "prawdziwy" motocykl? No chyba, że dla zabawy Pozdrawiam
Odpowiedzdokaldnie skutery sa lepsze niz motocykle na obecnym etapie trapia je 2 rzeczy wysoka masa i niska moc z czasem roznice wzgledem motocykli beda coraz mniejsze
OdpowiedzA może ten t-max 530 zmontowali dla tych którzy nie chcą mieć małego skuterka (bo obciach) i wielkiego Harleya (bo to zbyt duży lans i kąsek dla złodzieja) - a tmax to tmax :) sportowy maxi skuter, na którego facet nie będzie się wstydził wsiąść , bo wygląda jak moto- co ty na to?
Odpowiedzmaxi skutery zrobili dla ludzi, którzy nie chcą się meczyć 50-ką i bzyczeć jak komar w nocy ,ale cenią sobie wygode i komfort podrużowania jednośladem, zabranie "bagażu" i przyzwoite osiąginie męcząć się w korkach w pozycji "szlifierki" i męcząc swoją rękę używaniem sprzęgła. Maxi skuter to połączenie motocykla i skutera, a właściwie powoli są to już motory z automatem o pojemnościach motocyklowych i niezłychosiągach.
OdpowiedzAlbo mi się wydaje albo on ma krzywy wahacz lub ramę zobaczcie sami jak na tym zdjęciu "od tyłu" co moto stoi na centralce i widać tablice koło "ucieka" dołem w lewą stronę.
OdpowiedzEj, coś w tym jest. Zrobią pewnie inne zdjęcie i t-max będzie już dobrze stał ;p
OdpowiedzKochani w ciagu 6-ciu miesiecy sprzedarz nowego t maxa we Włoszech to ponan 7000 egzemp.Ja osobiście swoim t maxem Mod(09) zrobiłem juz ponad 79000 km .Nawet do Grecji i Francji sie nim wybrałem ...
OdpowiedzWe Wloszech sprzedaje sie 7000 T-Maxow a w Polsce 8900 to łączna sprzedaz wszystkich motocykli, (a liczba ta uzglednia wszystkie jednoslady pow 125cm, czyli znaczna czesc to rozne wynalazki typu Romet, Zipp, itp). Smutne
OdpowiedzNie doczytalem. 8900 to za caly 2011, a T-maxow sie sprzedalo 7 tys w pol roku. Niesamowite
Odpowiedz7 tys. w pół roku ? wow, a niby Polacy są biedni ;) widać, że lubią nowości typu tmax i nie szczędzą kasy jak chcą wygody
OdpowiedzKupiony artykuł i komentarze? Ojjj nie ładnie Ścigaczu!
OdpowiedzCiekawi mnie kto tobie płaci za umieszczanie tego samego komentarza w prawie każdym artykule w tym portalu, co? To wypowiedz się składnymi argumentami, co myślisz o t-max 530 o ile w ogóle, wiesz o czym pisać, skoro wykrzykniki są dla ciebie ważniejsze niż sensowna wypowiedź.
Odpowiedz