Jak podaje brytyjski IHS zajmujący się danymi statycznymi, do końca 2014 roku większość nowych samochodów będzie sprzedawana z jakąś formą łączności z Internetem. My motocykliści pytamy - po co? Czy kierowcy samochodów serio potrzebują więcej rzeczy, które mogłyby ich rozproszyć i mogliby nam wymusić pierwszeństwo, a w sądzie powiedzieć "ja go nie widziałem"?

Jak wiadomo, obecnie Internet jest wszędzie. I bardzo dobrze, można sprawdzić wynik meczu, wiadomości, kurs dolara, podobno można nawet obejrzeć tam filmy erotyczne. Ale robienie tego w czasie jazdy jest kiepskim pomysłem. Zresztą, czy jadąc samochodem naprawdę człowiek potrzebuje sprawdzić, co się dzieje w cyber przestrzeni? Wiemy jak to działa. Czytasz ważną wiadomość, a później tylko na chwilkę Facebooka, kilka serwisów z obrazkami, Youtube itd. aż tu nagle mija 8 godzin. To wygląda na bardzo słaby pomysł w czasie prowadzenia pojazdu.

Mamy rozwiązanie. Dobrze, niech takie systemy będą w samochodach, ale nich działają tylko w korkach. Jak? To proste. Cały multimedialno-internetowy niech działa wyłącznie w momencie kiedy samochód jest zatrzymany. Chyba właśnie uratowaliśmy ludzkość…

Macie jakieś własne spostrzeżenia na ten temat? Podzielcie się własnymi przemyśleniami.