Ścigacz.pl

Warszawscy strażnicy miejscy rozpoczęli nowy sezon cyklu "Mistrzowie parkowania". To wszystkie napotkane przez strażników przypadki kierowców parkujących bezpośrednio na chodnikach, blokujących wjazdy i wyjazdy z posesji, niszczących zieleń miejską, a także pojazdy pozostawione na torowiskach tramwajowych, przystankach, przejściach dla pieszych.

A i tak to tylko część przykładów, które można mnożyć w nieskończoność. Niestety liczba tego typu zachowań rośnie z roku na rok, tak jak i pojazdów w naszym kraju.

Ponad 23,4 mln zarejestrowanych aut osobowych sprawia, że na ulicach robi się co raz ciaśniej. Ze statystyk wynika również, że tylko między 2015 a 2019 rokiem na polskich drogach liczba samochodów osobowych zwiększyła się aż o 15 proc. i nadal notujemy większe przyrosty niż inne kraje Europy.

Równie szybko przybywa nam kierowców, ale znacznie wolniej budowana jest infrastruktura drogowa i parkingi. Szczególnie w dużych aglomeracjach, w których każdy metr ziemi jest bardzo cenny, trudno znaleźć miejsce postojowe.

Rozwiązania architektoniczne i komunikacyjne sprzed dekad, kiedy ruch pojazdów był mniejszy, a ich samych niewiele, stanowią kolejny problem. Do tego dochodzi polityka władz miast, które widząc narastające trudności komunikacyjne mieszkańców, próbują zniechęcić kierowców do korzystania z aut i zalecają komunikację miejską.

Ale wyłączenie z ruchu całych obszarów miast albo budowanie zwężających arterie miejskie ścieżek rowerowych, ma swoją cenę. Najczęściej powoduje jeszcze większe korki, problemy z przejazdem i parkowaniem pojazdów. W konsekwencji umęczeni kierowcy parkują byle gdzie i byle jak. Narasta chaos.

Czy akcja "Mistrzowie parkowania" coś zmieni, a piętnowanie niepoprawnie parkujących kierowców ma sens? Bez wątpienia te przypadki trzeba tępić, ale czy nastąpi jakaś poprawa?

Pojazdów będzie dalej przybywać, miasta nie staną się bardziej drożne. Zdjęć na stronie stołecznej straży miejskiej będzie przybywać.

Motocykliści sobie radzą. Ratują nas niewielkie gabaryty jednośladów, ale co się stanie, gdy samochody w miastach w końcu staną na dobre, a kierowcy zaczną masowo przesiadać na 125-tki? Niemożliwe? Poczekajmy jeszcze kilka lat...