S±d Najwy¿szy po stronie motocyklisty
Motocyklista zatrzymany w lipcu 2024 roku zapamięta tę kontrolę na długo. Choć zdał egzamin, miał nadane uprawnienia i mógł legalnie prowadzić motocykl, policjanci potraktowali go jak kogoś, kto prawa jazdy w ogóle nie posiada.
Motocyklista nie zgodził się z zarzutami mundurowych, sprawa musiała zatem mieć dalszy ciąg. Niestety sąd rejonowy, bez przeprowadzania rozprawy, uznał mężczyznę za winnego wykroczenia i wymierzył 1500 zł grzywny oraz półroczny zakaz prowadzenia pojazdów. Dopiero po interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który jasno stwierdził, że takie orzeczenie nie miało podstaw.
Zdarzenie miało miejsce 13 lipca 2024 roku. Motocyklista miał już za sobą egzamin kategorii A, który zdał miesiąc wcześniej - 11 czerwca. Starostwo wydało decyzję o nadaniu uprawnień 27 czerwca, a więc dwa tygodnie przed zatrzymaniem. Problem w tym, że kierowca odebrał fizyczny dokument dopiero 15 lipca, czyli dwa dni po kontroli. Policjanci uznali więc, że nie ma prawa jazdy, a sąd rejonowy nie wnikając w szczegóły, wydał wyrok nakazowy, jakby sprawa była oczywista.
Nie była. Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił uwagę, że decyzja o nadaniu uprawnień jest równoznaczna z prawem do prowadzenia pojazdu. Sam dokument nie tworzy tego prawa, a jedynie je potwierdza. Zastępca RPO, Stanisław Trociuk, złożył kasację, podkreślając, że kierowca został ukarany mimo braku faktycznej winy. W świetle przepisów już od momentu wydania decyzji przez urząd kierowca może legalnie jeździć.
Sąd Najwyższy zgodził się z tym stanowiskiem. W orzeczeniu o sygnaturze IV KK 310/25 uchylił poprzedni wyrok i uniewinnił motocyklistę. Podkreślił, że brak przy sobie dokumentu nie jest równoznaczny z brakiem uprawnień. Od 2023 roku nie ma już obowiązku wożenia ze sobą plastikowego prawa jazdy, ponieważ wszystkie dane o kierowcach i ich uprawnieniach znajdują się w systemie CEPIK, do którego policja ma bezpośredni dostęp.
Sąd wskazał również, że art. 94 § 1 kodeksu wykroczeń dotyczy tylko osób, które rzeczywiście nie mają uprawnień lub zostały ich pozbawione. W tym przypadku kierowca był w pełni uprawniony, a jedynym brakiem był dokument, którego jeszcze nie odebrał. Sąd Najwyższy nazwał wcześniejszy wyrok rażąco błędnym i przypomniał, że tryb nakazowy można stosować wyłącznie wtedy, gdy nie ma żadnych wątpliwości co do winy. W tej sprawie wątpliwości było aż nadto - wystarczyło zajrzeć do decyzji urzędowej.


Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze