tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Rumunia i nie tylko - wyprawa na motocyklach
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
motul belka podroze 950
NAS Analytics TAG
motul belka podroze 420
NAS Analytics TAG

Rumunia i nie tylko - wyprawa na motocyklach

Autor: Michał Sielewicz 2009.10.13, 12:19 6 Drukuj

Daleki wyjazd, pierwszy taki w mojej motokarierze. Do kraju, w którym nigdy nie byłem, a o którym krążą niesamowite historie - Rumunia. Góry, stepy i dzika przyroda, a jak się uda, to jeszcze dotrzemy na zachód Ukrainy. Wyjazd zaplanowałem bardzo dokładnie, z etapami i miejscami godnymi odwiedzenia. Przygotowania trwały od momentu zakupu Hondy Africa Twin (wcześniej był Trampek), czyli jakoś od listopada. Ale było fajnie - zajefajnie.

04.06.2009 r.

Jestem pełen obaw denerwuję się na stacji benzynowej, robię dobrą minę do złej gry. Drobny strach towarzyszy mi aż do momentu samego wyjazdu. Czekamy na Piotra. To znaczy czekam ja, Madzia (plecaczek) i Bażant (Maciek). Piotrek zjawia się zgodnie z umową o 8:30. Witamy się i startujemy w nieznane. Przygoda życia!

Stres mija po pierwszych 70 kilometrach. Jest już dobrze. Droga (A4) leniwie opływa obładowany motor. Tempo 120-130 km/h jest przyjemne i sprzyja kontemplacji. Nic się nie dzieje z wyjątkiem sytuacji stwarzanych przez kierowców puszek. Starają się nas, co jakiś czas zepchnąć z drogi (sic!).

Dojeżdżamy do bramek, tankowanie, kanapka... i dalej nic ciekawego. Po 10 km u Piotra cichnie silnik - przyczyną jest pompa, czyli cudowne słowo klucz w Afri. Po rozstawieniu trójkąta (naciągany na kask - fajny patent) i ubraniu kamizelek, magiczna pompa naprawia się sama. Jedziemy dalej, w kierunku Krakowa - giga korek w stronę Wieliczki. Z kuframi nie jest tak fajnie się przedzierać się między samochodami, ale powoli dajemy radę. Stary Wiśnicz, ryneczek i znowu kanapki - jest super. Słowacja wita nas winklami oraz pysznym obiadem w Mniszku nad Popradem. Posileni, obieramy kierunek na Tokaj. Droga upływa powoli, zgodnie ze znakami - nie szukamy dodatkowych wydatków na początku podróży. Po ok. 4 godzinach jesteśmy u Madziarów. Kraj, który pamiętam jako dużo bogatszy od Polski, a teraz jakby inny, biedniejszy. Język zupełnie niezrozumiały, jest aż duszno od ferii zapachów dojrzewających owoców i kwiatów. Robi się późno, jedziemy w kierunku znalezionego w Internecie kampingu. Ale najpierw krótkie zwiedzanie starówki Tokaju, gdzie pełno jest piwniczek z trunkiem o tej samej nazwie. Pysznym zresztą.

Cofamy się o 20 lat, bo taki jest nasz kamping. Cena 4 Euro za osobę za noc, rozbijamy namioty, bierzemy kąpiel i idziemy na nocny spacer zakończony degustacją z nowopoznanymi Polakami, sąsiadami z obozowiska.

05.06.2009 r.

Pobudka i dziwne uczucie w brzuchu, chyba coś musiało zaszkodzić... Na pewno nie wino. Wyjazd w kierunku Rumuni z GPSem mającym omijać płatne drogi. Nawigacja spisuje się świetnie, dopóki nie próbuje władować nas w jakieś krzaki, gdzie kiedyś była droga. Lądujemy na promie przez Dunaj. Jest on płatny i po uzbieraniu wszystkich posiadanych forintów, mamy połowę. Przewoźnik zabiera kasę, coś mamrocze w swoim narzeczu, ale nas przewozi.

Droga jest wąska, ale piękna. Wszędzie słoneczniki i bociany, których jest dużo więcej, niż w Polsce. Przelot do granicy zajmuje nam ok. 4 godziny. Kontrolują nam paszporty. Wymieniamy gotówkę na takie fajne, jakby plastikowe pieniążki. Dojazd do Oradea jest straszny: brud, zniszczone fabryki, zaniedbane i zdewastowane jest dosłownie wszystko, ale najgorsze są młode wilki w BMW, które muszą wyprzedzić wszystko i za wszelką cenę.

Kierujemy się na Beius - miasto, które posiada w okolicy ciekawe jaskinie i kiepskie asfalty. Doceniamy fakt, że w ogóle są. Tzn. tylko do pewnego momentu, potem pojawiają się różne szutry, od drobnych, po trakty robione z tłucznia, takiego jak u nas na podkładach kolejowych. Najgorsze są te z nieutwardzonego i świeżego tłucznia. Troszkę błądzimy, ale przesympatyczni tubylcy kierują nas w dobrym kierunku. Po zwiedzeniu jaskini (rzeczywiście warto!) szukamy noclegu. Decydujemy się na piękną scenerię: rzeczkę na tle gór i drzew, z dala od wszystkiego. Po krótkim rekonesansie dochodzimy do wniosku, że drugi brzeg jest lepszy od aktualnego, a więc znajdujemy bród i dzida. Ciepła kolacja plus jakiś odkażalnik i burza z mnóstwem piorunów to super przepis na udaną imprezę, namioty wytrzymują.

06.07.2009 r.

Pobudka i śniadanie bardzo wcześnie, o 6:00. Wszystko jest mokre, do 9:00 schodzi się suszenie i pakowanie. Kierujemy się na południe. Tankowanie w Beius, a w jakiejś podrzędnej wiosce kupujemy wodę. W końcu dochodzi do nas fakt, że Rumunia jest w innej strefie czasowej i trzeba dodawać godzinę. Cóż, lepiej późno niż wcale.

Plan na dzisiaj przewiduje ok. 300 km trasy. Jak na razie, po 70 km zjeżdżamy na białą na mapie drogę, która weryfikuje nasze przygotowanie do bezdroży. Trakt niknie zmieniając się to w szutry, to w rozlewisko, kamienie i krótkie odcinki supernowego asfaltu. Męczarnia w potwornym kurzu i upale. Po ok. 2 godzinach i 30 km znajdujemy pasterzy, którzy kierują nas do wioski (nie pomogli w określeniu naszej pozycji na mapie), w której spotykamy się z uśmiechem, życzliwością, no i w końcu z pomocą. Mamy wytyczne na kierunek, w którym powinniśmy jechać. Dalej znowu są szutry, ale jest to uczęszczany trakt i ma znaki. Remonty dróg polegają na przywiezieniu wywrotki tłucznia, wysypaniu na hałdę, a następnie rozsypaniu tego budulca w miarę równo na drogę. Jesteśmy już potwornie zmęczeni. Wiem, że nie dojadę do przełomu Dunaju tak, jak chciałem i nocleg wypadnie nam gdzieś... gdzieś!

Około 20:00 rozsądek bierze górę i udajemy się w kierunku naniesionego na mapie kampingu, robi się chłodniej. Docieramy do, wydawać by się mogło, turystycznej miejscowości, rozdzielamy się i eksplorujemy miasteczko w celu odnalezienia kampingu. Efekt - gleba Bażanta. Na szczęście niegroźna, ale pola namiotowego nadal brak. Robi się ciemno. Znajdujemy pensjonat, gdzie za 10 Euro na osobę mamy pokój i śniadanie. Kąpiel, kolacja i zmęczenie wygrywa. Zasypiam jak niemowlę.

01 africa przed wyjazdem
02 postoj na chodniku
03 biwak
04 madziary
05 glowny bohater
06 pamietnik
07 pole namiotowe
08 pomyslowy garaz
09 widok pasazera
10 Tiszalok
42 przeglad moto
NAS Analytics TAG

Komentarze 6
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

motul belka podroze 420
NAS Analytics TAG

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    na górę