Rewolucyjne zmiany w MotoGP na sezon 2027. Czy ekipy F1 przejm± zespo³y motocyklowe?
W sezonie 2027 w MotoGP zmienią się nie tylko przepisy techniczne, pojemność i wygląd motocykli, a co za tym idzie być może także i układ sił w stawce. Bardzo możliwe, że duże zmiany właścicielskie dotkną także kilku czołowych ekip.
Obecna umowa pomiędzy zespołami a organizatorami MotoGP dobiega końca razem z końcem obecnej ery technicznej, czyli po sezonie 2026. Choć nic nie wskazuje na to, aby którykolwiek z teamów miał opuścić stawkę lub zostać zastąpiony przez nowe podmioty lub producentów, to jednak wygląda na to, że kilka składów czeka prawdziwe trzęsienie ziemi.
Zacznijmy od najbardziej oczywistego wątku. KTM nie zniknie co prawda ze stawki w przyszłym roku, ale długoterminowa przyszłość austriackiej marki wciąż stoi pod znakiem zapytania.
KTM wydzielił nawet niedawno cały swój projekt wyścigowy ze struktur firmy-matki. W jakim celu? Chodzi oczywiście o to, aby "w razie w" nie pójść na dno razem z całym interesem, a w razie potrzeby z zyskiem sprzedać swój projekt MotoGP lub miejsca w stawce.
Komu? Tutaj robi się ciekawie, bo sprawa rozbija się o dwa osobne wątki. Pierwszym z nich jest fabryczny zespół oraz same motocykle i strona techniczna. Nadal uważam, że nie jest wykluczone, że projekt KTM-a przejmie ktoś z konkurencji, np. BMW, albo np. Chińczycy.
Być może KTM znajdzie także inwestorów, którzy będą mieli na tyle zasobne kieszenie, że będzie ich stać na pokrycie kosztów nie tylko wystawienia teamu, ale też całego rozwoju technicznego projektu.
Niemożliwe? Możliwe! Pamiętajcie, że roczny budżet projektu KTM-a w MotoGP to ok. 50 milionów euro, a to przecież niewiele w porównaniu do kosztów prowadzenia ekipy F1. Te są co prawda zamrożone na maksymalnym poziomie ok. 200 milionów euro, ale nie wlicza się w to chociażby pensji kierowców i kluczowego personelu.
Koszt wystawienia fabrycznej ekipy MotoGP jest więc wielokrotnie mniejszy. Teraz pewnie powiecie, że przecież MotoGP to nie F1 i ta druga seria medialnie oraz zasięgowo nadal jest daleko z przodu.
To prawda, ale pamiętajcie, że lada chwila MotoGP zostanie przejęte przez właścicieli F1, czyli amerykańskie Liberty Media, które z pewnością doda motocyklowej Grand Prix wiatru w żagle.
Z tego faktu doskonale zdaje sobie sprawę wiele osób z wystarczająco zasobnymi portfelami. Nie bez powodu po padoku krążą plotki na temat możliwego przejęcia KTM-a przez… Lewisa Hamiltona, który już wcześniej ostrzył sobie zęby na ekipę Gresini Racing.
Wystarczy tylko odpowiednio zasobny portfel i odrobina fantazji, aby motocykle KTM zamieniły się za dwa lata w motocykle… tu wpisz dowolną nazwę korporacji z grupy Fortune 500 lub któregoś z bardzo majętnych pasjonatów motocykli. Wiem, wiem… brzmi jak bajka, ale zapamiętajcie te słowa!
Żeby nie było, że rzucam je na wiatr. Padok MotoGP dwukrotnie odwiedził w tym roku były szef ekipy Haas z F1, charyzmatyczny Guenter Steiner, który ma za sobą podobno inwestorów gotowych kupić zespół Tech 3. Takiej możliwości nie wyklucza oficjalnie jego szef, Herve Poncharal, więc sami rozumiecie.
Na tym nie koniec, bo przecież nawet jeśli ktokolwiek przejmie Tech 3, będzie potrzebował motocykli. Tutaj potencjalnie także mogą nas czekać zmiany. Warto pamiętać, że tylko Ducati wystawia dzisiaj 6 maszyny, podczas gdy KTM, Honda, Yamaha i Aprilia zaledwie po 4. Czy któryś z tych producentów spróbuje albo podgryźć Włochów, albo potencjalnie przejąć jedną lub dwie ekipy KTM?
Jeśli kiedykolwiek ma do tego dojść, to przełom 2026 i 2027 roku jest ku temu najlepszym możliwym momentem, bo zmiana przepisów technicznych to nowe rozdanie, które wytyczy kierunek i układ sił na kolejne lata. Kto najlepiej wykorzysta tę okazję? Spodziewajcie się niespodzianek i to kilku!
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze