Francuscy kierowcy i aktywiści po raz kolejny udowodnili, że ich kreatywność w walce z fotoradarami nie zna granic. Tym razem nie było jednak mowy o brutalnych metodach, takich jak podpalenia, wycinanie czy zamalowywanie urządzeń.

Zamiast tego w departamencie Aisne pojawił się pomysł zaskakująco prosty i zarazem skuteczny - przed mobilnym radarem ustawiono mur z opon. Sprzęt, który dotąd rejestrował przekroczenia prędkości na drodze D967 między Laon a Crécy-sur-Serre, w jednej chwili stał się bezużyteczny.

Takie działanie trudno nazwać aktem wandalizmu. Nie doszło przecież do żadnego uszkodzenia mienia, a mimo to radar przestał pełnić swoją funkcję. To ruch wyjątkowo przemyślany, bo francuskie prawo w kwestii niszczenia radarów jest wyjątkowo surowe. Osoba, która uszkodzi urządzenie, musi liczyć się z karą finansową sięgającą 30 tysięcy euro i możliwością spędzenia dwóch lat w więzieniu. Gdyby ktoś zdecydował się na całkowite zniszczenie sprzętu, konsekwencje byłyby jeszcze poważniejsze - 70 tysięcy euro grzywny i do pięciu lat pozbawienia wolności. W porównaniu z tym stos opon ustawionych przed obiektywem wydaje się rozwiązaniem niemal genialnym, bo trudno za takie działanie postawić zarzut niszczenia mienia publicznego.

Francja już od lat uchodzi za kraj, w którym fotoradary mają wyjątkowo złą opinię. W Polsce przypadki dewastacji tego typu urządzeń zdarzają się sporadycznie i zwykle szybko odbijają się szerokim echem. Najbardziej medialnym przykładem był radar w Alejach Jerozolimskich w Warszawie, który został zniszczony dwukrotnie. Jednak nad Wisłą takie sytuacje są rzadkością. We Francji jest zupełnie inaczej - już w 2019 roku tamtejsze media informowały, że aż trzy czwarte wszystkich radarów w kraju zostało zdewastowanych lub unieruchomionych. Dla wielu Francuzów urządzenia te stały się symbolem opresyjnej polityki państwa i sposobem na drenowanie kieszeni obywateli.

Oczywiście nie wszyscy podchodzą do sprawy tak łagodnie jak autorzy pomysłu z oponami. W miejscowości Moustoir-Ac w departamencie Morbihan fotoradar stojący przy drodze D767 został po prostu podpalony. Nie był to pierwszy taki przypadek, bo francuskie radary regularnie stają się celem wandali. Podobne akty sabotażu często wiąże się z falami społecznych protestów.

Tymczasem w najbliższych dniach sytuacja może się jeszcze zaostrzyć. Rolnicy zapowiedzieli bowiem demonstrację 26 września i nie kryją, że jednym z ich głównych celów będą właśnie fotoradary. W ich oczach to nie narzędzie poprawy bezpieczeństwa, ale symbol niesprawiedliwości, sposób na ściąganie pieniędzy i uosobienie państwowej kontroli nad obywatelami. Z perspektywy francuskiego kierowcy każdy błysk flesza na drodze kojarzy się bardziej z kolejnym wydatkiem niż z realną ochroną życia.

Patrząc na skalę problemu, można powiedzieć, że francuskie radary nie mają lekkiego życia. Jedne są podpalane, inne oblewane farbą, jeszcze inne - jak w Aisne - zasłaniane oponami. Kreatywność protestujących idzie w parze z ich determinacją, a to oznacza, że ta wojna z państwem i jego technologią kontroli wcale się nie kończy. Tymczasem u nas… Polacy to jednak spokojny naród.