Ścigacz.pl

Nie wnikając w politykę, od dłuższego czasu ceny paliwa na polskich stacjach spadają, podczas gdy w innych krajach ceny te szybko rosną. Na stacjach Orlen widzimy ceny 5,99 zł i na benzynę i na olej napędowy. Ceny te wyglądają nietypowo i słusznie wzbudzają podejrzenia.

Niskie ceny na stacjach to dwie korzyści. Po pierwsze, wydatki na paliwo są istotnym składnikiem kosztów utrzymania wielu rodzin, bo dużo jest osób, które na co dzień muszą jeździć. Niższe ceny to niższy rachunek przy kasie, a to jest zawsze coś miłego sercu. Po drugie paliwa są dobrem, wchodzącym w skład koszyka, na podstawie którego określa się średnie wysokości cen, w ten sposób obliczając wysokość inflacji. Obniżając ceny paliwa, obniża się inflację, co z kolei jest na rękę władzom NBP i władzom w Polsce w ogóle. Co więcej, paliwo jest potrzebne zarówno w przemyśle, jak i w transporcie towarów, więc teoretycznie tańsze paliwo może oznaczać niższe ceny wszystkiego w gospodarce, co wymaga transportu lub pracy silników. Jak łatwo zrozumieć, gwałtowny wzrost ceny paliwa ma skutek odwrotny, dewastując wartość naszych portfeli i destabilizując gospodarkę. 

Problemem w Polsce jest w tej chwili to, że cuda na Orlenie zbiegły się w czasie z bardzo dynamicznymi wzrostami ceny ropy na świecie. W czasie, gdy benzyna na stacji staniała o około 10%, cena ropy na świecie wzrosła aż o około 30%. Ostatnio, gdy ceny ropy na światowych giełdach były na takim poziomie, jak obecnie, ceny paliwa na stacjach w Polsce mocno przekraczały 7 zł (w przypadku oleju napędowego było to aż ponad 7,50 zł za litr). Obawa, że ta bajka musi się kiedyś skończyć, jest jak najbardziej uzasadniona. Jeżeli spojrzymy na aktualne porównanie kursów surowca, z którego wytwarzana jest benzyna i ceny tejże benzyny na stacjach Orlen, to widać, że coś tu bardzo do siebie nie pasuje:

Porównanie cen benzyny na stacjach w Polsce i cen ropy na światowych giełdach za ostatnie 3 miesiące: lipiec, sierpień i wrzesień 2023.
Wykres stworzony na podstawie notowań ropy na światowych giełdach, podawanych przez serwis Stooq.pl oraz średnich cen benzyny PB 95 na stacjach benzynowych, podawany przez e-Petrol.pl

Gdyby modele ekonometryczne, przewidujące w ciągu ostatnich lat cenę paliwa na stacjach, działały obecnie, cena benzyny w Polsce wynosiłaby około 7 zł za litr. Ponieważ ponad miesiąc temu wydarzył się cud nad Wisłą, cena paliwa zaczęła zachowywać się zupełnie inaczej, niż dotychczas i modele, przewidujące cenę benzyny w Polsce na podstawie światowych cen surowców, kompletnie przestały się sprawdzać. Gdy magiczna ręka wpływająca na ceny benzyny w naszym kraju przestanie działać, należy się spodziewać powrotu do normy i wtedy znów zobaczymy nawet 7,6 zł za litr oleju napędowego na dystrybutorach.

To, że wkrótce paliwo w Polsce podrożeje, potwierdzają doświadczenia Węgrów. W ich kraju również były w ubiegłym roku wybory i przed wyborami również mieli tanie paliwo. Tak tanie, że turyści w Europie układali swoje plany podróży tak, by móc zatankować na Węgrzech. Po wyborach limity ceny paliwa zostały zdjęte i mieszkańcy tego kraju przeżyli szok. Sławomir Dudek, prezes i główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych w rozmowie z portalem Money.pl wylicza, że po wyborach na Węgrzech cena oleju napędowego wzrosła o 33%, a cena benzyny o 24%. 

W tej chwili litr paliwa w Polsce jest tańszy o 2 - 2,5 zł niż w Czechach, czy w Niemczech. Zachęca to naszych sąsiadów do takiego modyfikowania swoich tras, by odwiedzić nasz kraj w celu zatankowania pojazdu. Jest to więc też znakomita zachęta, aby wsiąść na motocykl i korzystając ze wciąż przyzwoitej jeszcze pogody taniej podziwiać uroki naszego kraju. Inspiracji można przy tym szukać w opisach trasek PanaMarka, których przygotował on dla Was już blisko 60: