Mamy najtañsz± benzynê w Unii. Po wyborach za to zap³acimy? KE mo¿e na³o¿yæ olbrzymie kary
Od kilku tygodni obserwujemy stabilizację, a ostatnio nawet spadek cen paliw na stacjach benzynowych. Ale istnieją przesłanki, że za ten stan odpowiada sterowanie polityczne, a to może się dla nas skończyć wysokimi karami, o czym napisał m.in. portal Money.pl.
Komisja Europejska bacznie przygląda się sytuacji w Polsce. Dlaczego mielibyśmy się martwić, skoro paliwo jest relatywnie tanie, a na pewno tańsze niż u naszych sąsiadów? Przecież to napędza naszą gospodarkę. Kłopot w tym, że sztuczne sterowanie cenami paliw przez monopolistę może doprowadzić do olbrzymiej inflacji, braku paliw na stacjach i milionowych kar nałożonych przez Brukselę.
Podobna sytuacja miała już miejsce rok temu na Węgrzech, gdy Viktor Orban zamroził ceny przed wyborami. Efekt był taki, że po wyborach inflacja podskoczyła o ponad 20 proc., zabrakło paliwa na stacjach, i rozszalał się kryzys gospodarczy. Co ciekawe, w tamtym czasie Daniel Obajtek pisał na Twitterze, że "katastrofa paliwowa na Węgrzech to efekt zbytniej ingerencji w zasady wolnego rynku". Szef PKN Orlen dodał również, że "ostrzegał przed takim scenariuszem, kiedy politycy opozycji nawoływali, by ceny paliwa sztucznie obniżać".
Czy ceny paliw w Polsce są sztucznie zaniżane? Fakty są takie, że złoty słabnie od miesięcy i w zaledwie trzy miesiące stracił 6 proc., tymczasem ceny paliw na rynkach światowych rosną — od czerwca o ponad 15 dol., z 75 dol. do 90 dol. za baryłkę. W tej walucie również rozliczane są zakupy ropy. Paliwo drożeje w całej Unii Europejskiej, poza Polską. Nasz kraj ma już najtańszą benzynę w Unii, a jeśli chodzi o Diesla, taniej jest tylko na Malcie.
Niepokojącą sytuację dostrzegła też Bruksela. Z kolei nasi najbliżsi sąsiedzi obserwują rosnące zjawisko turystyki paliwowej do Polski, szczególnie z Czech. Sztuczne zaniżanie cen jest niegodne z zasadami unijnej współpracy, a jeśli dochodzi do naruszeń zasad konkurencji, Komisja Europejska może podjąć kroki prawne i nałożyć olbrzymie kary na przedsiębiorstwa lub państwa członkowskie. To realne zagrożenie i gigantyczne koszty, które będą musieli ponieść wszyscy obywatele.
Tymczasem Orlen zapewnia, że ceny paliw zależą od notowań gotowych produktów na giełdach, źródła pozyskania paliw, kosztów surowców, obciążeń fiskalnych, kosztów produkcji i usług, energii oraz pracy. Innymi słowy, Orlen tłumaczy się optymalizacją procesów, współpracą z tanimi dostawcami oraz staraniami, aby uniknąć gwałtownych wahań kosztów paliwa ponoszonych przez odbiorców, czemu ma sprzyjać jego polityka cenowa realizowana w perspektywie rocznej.
Warto zapamiętać te tłumaczenia. Sytuacja wyjaśni się po wyborach. Oczywiście nie dzień lub dwa później, ale w perspektywie kilku tygodni.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze