Dwa lata dłubania w warsztacie, setki godzin spędzonych nad projektami, masa nieprzespanych nocy, a do tego cała lista przeszkód, które trzeba było z hukiem przeskoczyć. Alei w końcu nadszedł ten moment, na który czekała cała ekipa.

W Strefie Kultury Studenckiej Politechniki Wrocławskiej odbyła się premiera LEM Hadron, czyli najnowszego, elektrycznego motocykla wyścigowego stworzonego przez studentów z Wrocławia. Maszyna nie tylko wygląda jak żywcem wyjęta z przyszłości, ale też jest szybsza, lżejsza i bardziej zwinna niż jej poprzednicy. To trzeci motocykl z serii - po Photon’ie z 2021 roku i Tachyon’ie z 2023 - ale jednocześnie zupełnie nowa konstrukcja, która już w połowie października stanie do rywalizacji w MotoStudent w hiszpańskim MotorLand Aragón.

Przy projekcie Hadrona pracowało ponad 60 osób. Wspierali ich absolwenci, partnerzy technologiczni i pracownicy uczelni. To była próba sił i charakterów od pierwszej kreski projektowej, przez produkcję, aż po testy na hamowni i torach w Zielonej Górze oraz Poznaniu. Finalnie powstała maszyna, która nie tylko wygląda na wyścigowego potwora, ale też taka właśnie jest. Co poprawiono lub zmieniono?

Największe zmiany dotyczą tylnego zawieszenia i wahacza, a stal chromowo-molibdenowa poszła w odstawkę na rzecz frezowanego aluminium. Bateria też przeszła solidną metamorfozę - inne ogniwa, inny sterownik, waga niższa o połowę. Jasne, nieco zmniejszyła się wytrzymałość, ale to celowy ruch. Jak mówią studenci, na torze i tak nigdy nie zużywali całego zapasu energii, więc zamiast wozić zbędne kilogramy, postawili na prędkość i dynamikę.

Tachyon ważył blisko 170 kilogramów, a Hadron schudł do 122. To zmiana, która robi ogromną różnicę i widać to w osiągach. Poprzednik był w stanie rozpędzić się do 210 km/h, a najnowsze testy pokazują, że Hadron przekroczy tę barierę. Nic dziwnego, że cała ekipa patrzy na niego jak na bolid przyszłości. Ostatnie poprawki, które wprowadzają, to już tylko detale narzucone przez regulamin, takie jak dodatkowe diody ostrzegawcze.

Nie brakowało jednak trudnych momentów. Najwięcej problemów przysporzyło łączenie nowych typów ogniw w baterii, bo producenci niechętnie dzielą się patentami i wszystko trzeba było rozgryźć samodzielnie. Do tego dochodziły ograniczenia narzucone przez MotoStudent, gdzie organizatorzy dostarczają takie elementy jak zaciski hamulcowe, opony i silnik - wszystko po to, by wyrównać szanse między zespołami. W tym roku sercem motocykla jest zmodyfikowany silnik CIRCE ME1616 chłodzony cieczą, ale tak zabezpieczony regulaminem, że żadnych przeróbek w nim wprowadzić nie wolno. Co ciekawe, nawet drobne zmiany w jego budowie sprawiły, że wszystkie części z Tachyona stały się bezużyteczne i Hadrona trzeba było stawiać od zera.

 Do wyścigu w Hiszpanii wsiądzie utytułowany zawodnik. To Adrian Soja, czyli mistrz Polski w super pit i zdobywca Pucharu Polski w tej kategorii z ostatnich lat. Choć na co dzień dosiada większych maszyn, to ma doświadczenie w klasie zbliżonej do moto3, a Hadron swoją charakterystyką właśnie tam pasuje idealnie.

MotoStudent to nie tylko ściganie się na pełnym gazie, ale też testy maksymalnej prędkości, przyspieszenia, hamowania i konkurencja gymkhany, czyli jazda po ciasnym torze na czas. Do tego dochodzi jeszcze ocena dokumentacji technicznej. Wszystko to rozegra się między 15 a 19 października na hiszpańskiej ziemi. Innymi słowy, już wkrótce przekonamy się, czy Hadron zamiesza w czołówce światowych zespołów studenckich. Trzymamy kciuki!