Jazda motocyklem podczas przymrozków. Sposób na korki czy głupota?
Mimo że już w całym naszym kraju panują temperatury w okolicy zera, to jednak w wielu polskich miastach jest jeszcze sucho, co oznacza, że z pewną dozą silnej woli da się korzystać z jednośladu. Czy ma to jednak sens?
Argumentów na "nie" jest sporo
Przeciwnicy jazdy w takich warunkach pogodowych przedstawiają sporo argumentów z którymi ciężko polemizować - silnik często pracuje niedostatecznie dogrzany lub nagrzewa się dużo wolniej, co oznacza jego zwiększone zużycie, szczególnie gdy używamy motocykla do jazdy na krótkich dystansach. Opony zapewniają gorszą przyczepność, co czyni jazdę po zakrętach lub po zmroku, kiedy nie widzimy na asfalcie oblodzonych fragmentów, szczególnie niebezpieczną. W końcu jeśli w ciągu dnia są trzy stopnie na plusie to wracając do domu po zajściu słońca możemy spodziewać się przygruntowych przymrozków w najmniej oczekiwanych miejscach.
Kolejne argumenty przeciw jeździe zimą to…
Do tego wszystkiego akumulator motocykla przechowywanego w garażu, po kilku godzinach postoju pod chmurką, może odmówić posłuszeństwa przez zmianę temperatury i spadek pojemności. Zamknięty szczelnie kask wiecznie paruje i nie pomagają nawet najlepsze antyfogi. Mamy więc do wyboru jazdę w zamkniętym i zaparowanym kasku lub w rozszczelnionym, po który hula wiatr - co jest na dłuższą metę bardzo niezdrowe dla naszych zatok. Dodatkowo każdą nieszczelność ubrania poczujemy od razu, w wyniku tego dużo łatwiej także o przeziębienie, a żeby tego uniknąć ubierać się trzeba w kilka warstw ubrań i przed wyjściem na motocykl szykować się "jak na wojnę".
Jakby tego było mało…
Co gorsza - kierowcy aut zdążyli już zapomnieć o motocyklistach na drodze, a przedświąteczny amok spowodowany poszukiwaniem prezentów, lub wolnych miejsc parkingowych, może być dla motocyklisty wręcz zabójczy. Należy zatem być przygotowanym na zaskakujące manewry innych użytkowników drogi, a ich przewidzenie nie zawsze jest przecież możliwe.
Czy w związku z tym należy zakończyć sezon?
A teraz do tematu podejdę od swojej strony. Do redakcji mam równo sześć kilometrów. Nawet w takich warunkach jak teraz powrót zajmuje mi nie więcej niż 10 minut. W przypadku samochodu mój wynik rzadko kiedy schodzi poniżej 30 minut, a o autobusie w ogóle nie rozmawiajmy. Co przekonuje mnie do tego, żeby jeszcze nie rezygnować z jazdy motocyklem? Są to rzeczy absolutnie niemierzalne zdrowym rozsądkiem, np. dość przyjemnie obserwuje mi się ludzi na przystankach autobusowych patrzących na motocyklistę z "szokiem/zniesmaczeniem w oczach". Przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa, a szczególnie zasady ograniczonego zaufania, dobrym stanie technicznym motocykla oraz sensownym stroju nic nie stoi na przeszkodzie, żebym wciąż używał jednośladu. Najlepiej jednak jak pojazd ten wyposażony jest w ABS, bo przy niskiej temperaturze opon i asfaltu o blokadę kół przy hamowaniu naprawdę nietrudno.
Zatem jeździć czy nie?
Odpowiedź na to pytanie pozostawiam wam, bo jest to kwestia bardzo indywidualna. Jeżeli już zdecydujecie się na wyciągnięcie sprzętu z garażu, wcześniej sprawdźcie koniecznie prognozę pogody, a podczas jazdy bądźcie trzy razy bardziej czujni niż w sezonie. Zachowajcie kuriozalnie duży odstęp od poprzedzającego was auta i jedźcie tak, abyście nie musieli awaryjnie hamować. Zakręty pokonujcie na kwadratowo - czas mocnego składania się w winkle zapanuje dopiero od kwietnia. Niby dla motocyklisty nie ma złego sezonu, są tylko złe ubrania albo nieodpowiednie pojazdy, ale wiadomo, że najbliższy okres dla wszystkich użytkowników jednośladów jest czasem najgorszym. Przetrwajcie go, albo na motocyklu pod sobą, albo z motocyklem w garażu.
A tak swoją drogą, pod koniec pierwszej połowy lat 90-tych wielu motocyklistów wręcz gardziło poruszanie się autem bez względu na pogodę, a tych przesiadających się do samochodów nazywali "miękkimi gumkami", cokolwiek to znaczyło…


Komentarze 4
Pokaż wszystkie komentarzeDo pracy w Wa-wie muszę jechać DK79, i zabawa motocyklem przy krótkim dniu to nie działa. Może jak ktoś gania z Ursynowa do Mordoru, to ma to sens, ale jazda wąską krajówką obciążoną dużym ruchem,...
OdpowiedzA nie lepiej rowerem? 6km to nawet spokojnie jadąc na 'mateuszu' będzie jakies 10-15minut max. Bezpieczniej, zdrowiej no i moto w ciepłym sobie stoi
OdpowiedzW rzeczonych latach 90-tych tez jezdzilem motocyklem po mieście do pracy codziennie przez okragly rok i wydawalo mi sie ze jest ze mnie Bog wie jaki gieroj (rekord to minus 18 i nie raz brazowe ...
OdpowiedzPotwierdzam.
OdpowiedzDokładnie, "rekreacyjnym" motocyklistom się wydaje że są mega maczo jak wyjadą przy przymrozku, a tu niejeden codziennie musi na chińczyku 20 km do fabryki popylać, niewazne jaka pogoda. Bo innego transportu po prostu nie ma a na auto go nie stać.
OdpowiedzKuba, na swoim prywatnym motocyklu czy na firmówce tak do roboty zimą latasz?
OdpowiedzNa prywatnym - serwisowany olejak zniesie wszystko :)
Odpowiedz