Jak dzia³aj± zagraniczne mandaty i dlaczego polscy motocykli¶ci musz± siê ich baæ?
Wyruszyłeś na zagraniczne wojaże motocyklem, poczułeś wiatr we włosach, słońce na plecach i... błysk fotoradaru. Wydawało się, że to nic. Wracasz do kraju, zapominasz o sprawie, aż tu nagle kilka tygodni później do Twojej skrzynki wpada list polecony.
Tak, to mandat z zagranicy. I nie, nie jesteś już bezpieczny tylko dlatego, że przekroczyłeś granicę.
Polscy kierowcy, również ci na dwóch kółkach, nie są już niewidzialni dla europejskich służb. Działa bowiem specjalny system wymiany informacji między krajami Unii Europejskiej, a jego kluczowym ogniwem jest Krajowy Punkt Kontaktowy przy CEPiK. To właśnie dzięki niemu zagraniczne służby zyskują dostęp do danych właścicieli pojazdów zarejestrowanych w Polsce. Innymi słowy: popełnisz wykroczenie, a Twój mandat rusza w podróż prosto pod Twój adres.
Zwykle masz około pół roku na zapomnienie o swojej drogowej wpadce, tyle bowiem czasu mają zagraniczne instytucje na przesłanie mandatu. W praktyce jednak niektóre państwa działają szybciej, dokument może dotrzeć już po kilku tygodniach. I nie ma tu mowy o żadnym spamie czy ulotce. To list polecony z potwierdzeniem odbioru, więc jeśli odmówisz jego przyjęcia, to tylko pogorszysz sytuację.
Co znajdziesz w środku? Przede wszystkim szczegółowy opis przewinienia, informację o wysokości grzywny, numer konta, instrukcję zapłaty i - jeśli dobrze trafisz - tłumaczenie na zrozumiały dla Ciebie język. Niekiedy znajdziesz też zdjęcie z fotoradaru, co dodaje emocji całej sytuacji. Upewnij się, że dane pojazdu i organ wystawiający są prawidłowe - dzięki temu łatwiej będzie ocenić autentyczność dokumentu.
Zastanawiasz się, czy taki mandat można po prostu zignorować i przeczekać? Teoretycznie tak, ale tylko przez określony czas. W Niemczech i Austrii sprawa przedawni się po trzech latach, ale już we Francji, Holandii, Chorwacji czy we Włoszech trzeba poczekać pięć lat, zanim sprawa przestanie Cię ścigać.
Mandaty nie są też wszędzie jednakowo bolesne dla portfela. W Austrii za przekroczenie prędkości o 20-30 km/h zapłacisz około 50 euro, co w przeliczeniu daje nieco ponad 200 zł. Francuzi są mniej łaskawi - tam podobna przewina to już minimum 135 euro, a więc blisko 600 zł. W Niemczech za przekroczenia powyżej 70"km/h ponad limit trzeba liczyć się z mandatem do 800 euro. Ale jest światełko w tunelu. Wiele krajów oferuje zniżki za szybką reakcję. Zapłacisz wcześniej, zapłacisz mniej, czasem nawet o połowę. Ale jeśli zignorujesz wezwanie, sprawa trafi do sądu i grzywna może wzrosnąć kilkukrotnie. Co gorsza, przy kolejnej wizycie w danym kraju, nawet rutynowa kontrola drogowa może skończyć się konfiskatą motocykla lub przymusową płatnością na miejscu.
Zapłacić można wygodnie: przez internet lub przelewem międzynarodowym z użyciem kodów IBAN i SWIFT/BIC. Jeśli jednak widzisz błędy w mandacie, nie trać czasu. Masz 14 dni na złożenie odwołania do instytucji, która wystawiła dokument. Odrzucony list, źle wpisany numer rejestracyjny, brak tłumaczenia. To wszystko może być podstawą do skutecznego sprzeciwu.
Na pocieszenie warto wiedzieć, że punkty karne za wykroczenia za granicą nie trafią na Twoje konto w Polsce. Nikt nie odbierze Ci prawa jazdy i nie doda punktów do krajowego systemu. Kara kończy się na finansach.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze