GPS kontra złodzieje. Koniec kradzieży kabli ze stacji ładowania?
Złodzieje kabli mają coraz trudniej, bo ktoś wpadł na genialny pomysł, który polega na tym, żeby wcisnąć GPS do przewodu ładowania elektryka.
Tak, do zwykłego kabla od ładowarki. W czasach, gdy miedź wciąż trzyma wysoką cenę, a stacje ładowania pojazdów rosną jak grzyby po deszczu, to może okazać się skuteczny sposób na złodziei kabli.
Kiedyś o takich numerach słyszeliśmy głównie z Niemiec. To tam ginęły kable na stacjach ładowania i nikt nie wiedział, gdzie się podziały. Teraz złodzieje wyszkolili się i u nas, bo infrastruktura ładowania rozkwita, a przepisy o elektromobilności każą montować ładowarki przy każdym większym parkingu. Sklepy, biurowce, nawet niektóre warsztaty, dosłownie wszędzie pojawiają się punkty ładowania, a każdy z nich to dla amatora miedzi jak otwarty bar z darmowymi drinkami.
Jedni inwestują w tanie stacje prądu zmiennego o mocy 11 kW, inni idą w pełen wypas i montują szybkie ładowarki DC. Tak robi na przykład Biedronka i przyciąga kierowców (oraz motocyklistów z elektrycznymi sprzętami, jeśli ktoś już ma taką bestię), ale niestety kusi też złodziei. W 2024 roku w Polsce zarejestrowano aż 1449 przypadków kradzieży kabli. Policja co prawda tłumaczy, że to o 24 procent mniej niż rok wcześniej, ale nikt nie wie, ile z tego dotyczyło samych stacji ładowania. Jedno jest pewne. Miedź dalej znika szybciej niż nowy model supersporta z salonu.
Problem w tym, że ukraść taki kabel to żadne wyzwanie. Wystarczą nożyce do metalu, odrobina bezczelności i pyk! Kabel znika! Nie ma ryzyka porażenia, bo ładowarki mają zabezpieczenia, więc złodzieje działają jak w grze "hit and run". Monitoring często nie daje rady, bo zanim ktoś zorientuje się, co się dzieje, po kablu zostaje tylko wspomnienie. Tymczasem kierowcy elektryków nie wiedzą, czy tym razem znajdą kabel, czy tylko jego smętne pozostałości.
Ale chyba właśnie nadchodzi koniec łatwych łupów. W Wielkiej Brytanii operator InstaVolt zaczął montować w swoich kablach nadajniki GPS, które aktualizują lokalizację co trzy sekundy. Jeśli przewód wyjedzie poza wyznaczony teren, do centrum bezpieczeństwa natychmiast leci alert. A tam, 24 godziny na dobę, ktoś czuwa i może od razu przekazać policji dokładne współrzędne złodzieja. I po zabawie.
Oczywiście firma nie zdradza, gdzie dokładnie ukrywa lokalizatory ani jak często je montuje. Ale może to i lepiej, bo sama świadomość, że kabel może mieć w środku szpiegowski chip, już wystarczy, by niejeden cwaniak dwa razy się zastanowił, zanim chwyci za nożyce. Jeśli ten patent się sprawdzi, to kto wie, może wkrótce takie rozwiązania pojawią się też w Polsce? Podejrzewam jednak, że złodzieje zaraz wymyślą szybki sposób na neutralizację GPS. W zasadzie nie jest to przecież wcale takie trudne, wystarczy kawałek folii aluminiowej…


Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze