Od 1 stycznia 2026 roku przedsiębiorcy, którzy korzystają z samochodów spalinowych, dostaną mocny cios od fiskusa.

Nowe przepisy oparte na emisji CO2 zmieniają zasady amortyzacji i odliczeń, co oznacza dla wielu firm nawet 11 tysięcy złotych straty w skali pięciu lat. To efekt nowelizacji ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych z grudnia 2021 roku, która teraz wchodzi w decydującą fazę. Rząd tłumaczy zmiany koniecznością dostosowania polskiego prawa do unijnych wymogów, ale eksperci nie zostawiają na tym suchej nitki, wskazując, że to rozwiązania kompletnie oderwane od rzeczywistości i bolesne szczególnie dla małych przedsiębiorców.

Reklama

ZOBACZ KALENDARZ GWIAZDY MotoGP »

Kalendarz dla motocyklisty na rok 2026 Gwiazdy MotoGP.

Duży 42x30 cm. 79 zł WYSYŁKA GRATIS!

Kalendarz motocyklowy na rok 2026 ścienny, przedstawiający najważniejszych bohaterów tego sezonu MotoGP. Marc Marquez, Jorge Martin, Johann Zarco, Raul Hernandez, Fabio Quartararo, Franco Morbidelii, Pedro Acosta, Pecco Bagnaia, Marco Bezzecchi, Alex Marquez i inni w obiektywnie Łukasza Świderka, polskiego fotografa w MotoGP

KUP TERAZ. WYSYŁKA GRATIS »

Dotychczas obowiązywały dwa limity - 150 tysięcy złotych w przypadku aut spalinowych oraz 225 tysięcy złotych dla elektryków. Od stycznia 2026 roku wchodzą aż trzy progi, a wszystko będzie zależało od tego, ile CO2 emituje auto. Najwięcej zyskują właściciele samochodów elektrycznych i wodorowych - nadal obowiązuje dla nich limit 225 tysięcy złotych. Mniejsze ulgi dostaną posiadacze aut o emisji poniżej 50 g/km, czyli głównie hybryd plug-in, dla których limit wyniesie 150 tysięcy złotych. Najgorzej wypadną klasyczne samochody spalinowe, a także zwykłe hybrydy - tu nowy limit zostanie obniżony do zaledwie 100 tysięcy złotych.

Różnica jest ogromna i łatwo ją przełożyć na realne pieniądze. Weźmy przykład samochodu hybrydowego kosztującego dokładnie 150 tysięcy złotych brutto. Obecnie taki pojazd mieści się w obowiązującym limicie i przedsiębiorca może odliczyć pełne 100 procent wydatków, dzięki czemu w ciągu pięciu lat leasingu uzyska około 32,5 tysiąca złotych oszczędności podatkowych. Jednak od stycznia 2026 roku ten sam samochód trafi do nowej kategorii z limitem 100 tysięcy złotych. Oznacza to, że odliczeniu podlegać będzie tylko dwie trzecie wartości auta, czyli około 67 procent. W efekcie suma oszczędności w pięcioletnim okresie spadnie do około 21,7 tysiąca złotych, a przedsiębiorca straci ponad 10 tysięcy złotych względem obecnych zasad.

Eksperci zwracają uwagę, że przepisy uderzą niemal w cały rynek, bo aż 94,2 procent aut zarejestrowanych w pierwszej połowie 2025 roku emituje więcej niż 50 g CO2/km. Tymczasem samochodów spełniających nowe kryteria korzystniejsze dla podatników - czyli poniżej 50 g/km - w tym samym okresie pojawiło się na drogach zaledwie 2035 sztuk, co stanowi śmieszne 0,7 procent. W efekcie zdecydowana większość firm będzie zmuszona płacić więcej, a rynek samochodów spalinowych dostanie kolejny sygnał ostrzegawczy.

Nie brakuje głosów krytyki. Doradca podatkowy Piotr Juszczyk podkreśla, że limity nie były waloryzowane od 2017 roku, a ceny aut w tym czasie wystrzeliły w górę. Zamiast dostosowania ich do obecnych realiów, rząd postanowił jeszcze je obniżyć. Zdaniem eksperta wciąż jest czas, by się z tego wycofać, bo inaczej przedsiębiorcy poniosą nieuzasadnione koszty, a rynek zareaguje kolejnym spadkiem sprzedaży klasycznych samochodów.

Dla tych, którzy planują zakup auta, rada jest prosta. Lepiej zrobić to do końca 2025 roku. Tylko wtedy można jeszcze wprowadzić pojazd do środków trwałych na starych zasadach i uniknąć drastycznego obniżenia limitów.