Droga na dach Europy. Pico Veleta czeka
Nie w Alpach, nie w Dolomitach i nie na serpentynach włoskiego Stelvio. Najwyżej położona asfaltowa droga Europy wiedzie przez hiszpańskie pasmo Sierra Nevada i wspina się aż pod sam wierzchołek Pico del Veleta.
Na dystansie ponad 42 kilometrów zyskuje grubo ponad dwa i pół kilometra wysokości. To trasa, która nie wybacza słabości. Bez wątpienia jest idealna dla rowerzystów z żelaza i bardzo silnych piechurów, chociaż dla motocyklistów niestety tylko częściowo dostępna. Asfalt rzeczywiście prowadzi wysoko, ale nie każdy odcinek jest dziś otwarty dla silników.
Trasa zaczyna się między 730 a 840 metrem nad poziomem morza, na obrzeżach Granady, miasta o arabskiej duszy, chociaż europejskim temperamencie. Początkowo kręta i dość łagodna droga, szybko nabiera charakteru. Z każdym zakrętem robi się bardziej stroma i dzika, a ostatecznie kończy 3398 metrów wyżej, tuż pod szczytem Pico Veleta. Ostatnie 200 metrów trzeba już pokonać po szutrze, ale nawet wcześniej - od punktu Hoya de la Mora - obowiązuje zakaz wjazdu dla prywatnych pojazdów silnikowych. Dostęp mają jedynie służby parku narodowego, rowerzyści, piechurzy i mikrobusy turystyczne.
Mimo to dolny odcinek tej trasy, do wspomnianej Hoya de la Mora, nadal daje poczuć dzikość gór i mocną ekspozycję. Dla tych, którzy kochają surowe piękno natury i bezkompromisową drogę, ten kawałek świata wciąż oferuje coś wyjątkowego. Mikrobusy zawożą turystów do punktu widokowego Posiciones del Veleta na wysokość 3100 m, ale dla nas przecież liczy się droga, nie transport. A droga ta, z przewyższeniem rzędu 2700 metrów i średnim nachyleniem 5,5-6 proc., to prawdziwy test wytrzymałości, choć już nie dla motocykla, a dla własnych nóg lub pedałów.
Zmienne temperatury, które potrafią spaść nawet o 20 stopni od podnóża do szczytu, rzadkie powietrze, surowe wiatry i ta nieustępliwa, asfaltowa żyła wijąca się ku niebu, to wszystko tworzy trasę, która nie ma sobie równych. Ale jeśli komuś nadal mało wysokości i adrenaliny, w Europie znajdzie jeszcze kilka dróg, które trzymają się nieba i są w pełni dostępne dla motocykli. Choć nie sięgają tak wysoko jak Pico Veleta, wciąż pozwalają poczuć górską potęgę pod kołami.
Col de l’Iseran we francuskich Alpach, biegnąca przez terytorium Parku Narodowego Vanoise, to najwyższa asfaltowa przełęcz w Alpach dostępna dla pojazdów. Wznosi się na 2770 metrów nad poziomem morza i oferuje wszystko, czego można oczekiwać od alpejskiej serpentyny, czyli śnieg nawet latem, wąskie zakręty i pejzaże jak z innej planety.
Do tego warto dołożyć Passo dello Stelvio we Włoszech, czyli klasykę górskich przejazdów. Słynne 48 zakrętów od strony Prato sprawia, że jazda tam przypomina taniec z grawitacją. Przełęcz leży na 2757 m n.p.m., a droga jest otwarta sezonowo - gdy śnieg pozwoli. To miejsce, które każdy motocyklista przynajmniej raz w życiu powinien pokonać.
Na koniec warto zaproponować Col Agnel, wyzwanie dla dwóch kół położone między Francją a Włochami, które wznosi się na 2744 metry wysokości. To trasa znana z surowego klimatu i braku tłumów.
Oczywiście to nie wszystkie miejsca, gdzie człowiek i maszyną mogą wznieść się razem naprawdę wysoko. Jeśli chcecie, dodajcie do naszej listy wasze destylacje o podobnym charakterze.


Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze