tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Motocyklista w szpitalu - historia (zbyt) prawdziwa
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG

Motocyklista w szpitalu - historia (zbyt) prawdziwa

Autor: Łukasz „Boczo” Tomanek 2012.03.14, 10:22 61 Drukuj

Leżysz na sali, w której można wędzić oscypki. Znieczulają cię w upiorny sposób, nie czujesz swoich genitaliów, operacja jest równie delikatna jak bycie przejechanym przez wywrotkę Liebherr T 282B, krwawisz 22 godziny na dobę, a po opuszczeniu szpitala media mają cię gdzieś. Zróbcie wszystko, aby nigdy przenigdy nie rozwalić się na motocyklu i nie trafić do szpitala. Mówię poważnie.

Szpital, mimo, że ratuje się tam istniejące życia i przyjmuje na świat nowe, nie jest miejscem w których chcesz przebywać. Ja osobiście wolę stać w kolejce na poczcie za Magdą Gessler niż okupować odrażające szpitalne kojo. Niestety, los (a w zasadzie kierowca bez poszanowania dla zasad ustępowania pierwszeństwa) zmusił mnie, abym udał się królestwa Hipokratesa na operację wyciągnięcia śrub i gwoździa z nogi.  Zróbcie wszystko, aby nigdy przenigdy nie rozwalić się na motocyklu i nie trafić do szpitala. Mówię poważnie. Niektórzy trafiają pod najlepsze skalpele w kraju i otaczani są perfekcyjną opieką i nieskazitelną troską. Cóż, ja właśnie ze szpitala wróciłem, i zapewniam was, że w czymś, co wielu nazywa „rzeczywistością” wygląda to nieco inaczej.

Skąd biorą się idiotyczne scenariusze seriali medycznych, w których pacjent leży sam na kolosalnej sali z elektrycznie regulowanym łóżkiem, plazmowym telewizorem, bukietami kwiatów  i obrazami na ścianach? Takie coś może zrodzić się tylko w umyśle osoby mającej jedynie luźny kontakt z realnym światem, ponieważ ten wygląda zupełnie odmiennie. Nie potrafię tego ubrać w inne słowa – szpitale to fabryki do zmieniania ludzkiego stanu zdrowia. I podobnie jak w fabryce pod koniec dniówki pracownicy przebierają się w ciasnej, dusznej, paskudnej szatni, podobnie wyglądają szpitalne sale. Mojej z powodzeniem można by użyć do wędzenia oscypków.

Jeśli lądujesz w szpitalnym łóżku jako motocyklista, i jeśli jakimś cudem się to wyda, jesteś skończony. Nie chodzi nawet o to, że współpacjenci będą mieli cię za dawcę, wariata, świra, mordercę, gwałciciela i kogoś, kogo powinno się powiesić za nogi nad autostradą. Stale będziesz zasypywany gradem pytań jaki masz motocykl, jaki miałeś motocykl, czy wrócisz do motocykli, czy się nie boisz i dlaczego w sercu masz szatana zamiast Boga. Potem zaczną się ordynarnie nudne opowieści o posiadanym kiedyś Junaku, kurach, wymionach, remizach, milicji  i o jak wiele lepiej było, kiedy krajem rządził pan Jaruzelski. Kolejna obserwacja – nieważne jaki miałeś wypadek. Nieważne jak bardzo był on krwawy, przerażający i jak mocno kostucha się do ciebie przytuliła. Zawsze znajdzie się ktoś, kto miał gorszy wypadek, przy którym twój można porównać tylko do oglądania „Stalowych Magnolii” w upalne, spokojne, niedzielne popołudnie. Możesz też trafić na arogancką, głośną, żywą wersję Wikipedii, która ma opinię na każdy temat, nawet jeśli jest to sposób rozmnażania ryb głębinowych. Usłyszysz wtedy, że najbardziej efektywnie robi to Matronica Holboella. Co nie jest prawdą, ponieważ samiec Matronica Holboella pasożytuje na samicy, wgryza się w jej ciało i staje się pozbawioną wszystkiego oprócz układu płciowego i oddechowego naroślą. A to moim zdaniem cholernie nieefektywne.

Szpital nie jest miejscem, w którym powinno się pielęgnować swoje zdolności społeczne, zawierać przyjaźnie i umawiać się na herbatkę, kiedy już wyjmą wam cewniki. Rzeczą, która nadal pozostaje dla mnie nieodgadniona jest wymienianie się adresami i telefonami w dniu wypisu. Dlaczego, na Boga Stwórcę Wszechmogącego, miałbym chcieć kontaktować się z kimś, kto widział jak sikam do kaczki? Po co to całe szpitalne psiapsiółstwo? Czy to zielona szkoła? Czy ktoś w ostatnią noc w szpitalu powinien mi wysmarować stopy pastą do zębów? Czy ktoś powinien zacząć nucić „Kroplówki już dogasa blask”?

Przed operacją anestezjolog pyta cię w jaki sposób chciałbyś być znieczulony. Prawidłowa odpowiedz to „całkowicie”, ale zaraz po jej udzieleniu usłyszysz „E tam, strzelimy panu w kręgosłup i będzie git”. Tą część z powodów etycznych, moralnych, psychiczno-zdrowotych i podejrzenia, że mogą czytać to osoby nieletnie pominę. Operacja z gatunku metalurgii ortopedycznej czyli wszelkie wszczepiania, zespolenia i wyciągania metalu jest tak samo łagodna i delikatna jak bycie przejechanym przez wywrotkę Liebherr T 282B. Nawet jeśli jakimś cudem środek zobojętniający będzie działał do końca, to tak czy siak będziesz widział jak całe twoje ciało skacze na stole operacyjnym niczym rzeźbiona toporem kłoda. Nie żartuję. Nikt tam nie dba o to, aby było zrobione to subtelnie, a całość przypomina pracę w kuźni.

Niestety, w dniu wypisu nikt nie czekał przed drzwiami z kamerą i dyktafonem. Nikt nie zapytał mnie o stan zdrowia, nie było też kwiatów i transparentów z napisem „Witaj Boczo”. Myślisz, że w chwili opuszczenia szpitala po, bądź co bądź, udanej operacji twoje problemy się skończyły? Jesteś w błędzie. Jeśli podobnie jak ja, będziesz miał upośledzony główny narząd ruchu, a noga ma wszelkie predyspozycje do takiego miana, na każdą, nawet najdrobniejszą czynność codzienną zostanie rzucone nowe, extra-kłopotliwe światło. Oczywiście, że można wynająć prywatną pielęgniarkę, ale o ile na twoim ogródku nie płynie rzeka nafty albo nie wymyśliłeś Google, może być to problematyczne. Co chwilę krwawisz, musisz zmieniać opatrunek siedemdziesiąt razy w ciągu dnia, bezbolesne ubranie skarpety jest równie prawdopodobne jak seks na pierwszej randce z feministką, a uszkodzona kończyna zazwyczaj puchnie do rozmiarów Hondy Goldwing. I tak przez najbliższe kilka tygodni. W całej tej żałosnej sytuacji związanej ze szpitalem i operacją doszukałem się tylko jedne pozytywnej rzeczy. Naukowcy nazywają ją „Morfina”.

Dość narzekania. Jakiś czas temu podjęliśmy temat typowych urazów motocyklistów. Podpowiedzieliśmy wam co i jak należy robić, gdy złamiecie rękę, uszkodzicie kolano, albo gdy jakaś wywrotka odkształci wam bark. Teraz udzielę wam rady najlepszej – róbcie co tylko w waszej mocy aby nie trafić do szpitala. Dobrze się ubierajcie, pracujcie nad techniką jazdy i mocno na siebie uważajcie. W innym przypadku o tym jak głęboko wchodzi rurka cewnika przekonacie się na własnym… no, wiecie – na własnej skórze.

Zlamanie kosci piszczelowej
NAS Analytics TAG


NAS Analytics TAG
Zdjęcia
NAS Analytics TAG
Szpital Pluszowego Misia
Obojczyk zlozony operacyjnie
ustawienie kosci
01 wszystko jasne obojczyk do wymiany
unieruchomienie zlamania
Unieruchomione ramie na czas leczenia kontuzji barku
Tylko operacyjne zestawienie obojczyka daje gwarancje jego poprawnego leczenia
17 latek w akcji
19 latek na R1 z szacunem dla manety
Astra kontra motocykl
Komentarze 32
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    NAS Analytics TAG
    na górę