tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Wyścigi motocykli klasycznych - bitwa o Anglię
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
Advertisement
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG

Wyścigi motocykli klasycznych - bitwa o Anglię

Autor: Adam Trzepadłek 2014.04.29, 11:14 4 Drukuj

Od redakcji: Jeśli jeszcze nie mieliście okazji przeczytać pierwszej części relacji Adama z wyścigów motocykli klasycznych  w Wielkiej Brytanii, to czym prędzej nadróbcie zaległości. Ściganie się oldschoolowymi wyścigówkami na słynnych torach takich jak Cadwell Park czy Donington to rozrywka, która dostarcza specyficznych emocji. Gorąco zapraszamy do podsumowania sezonu 2013!

Sezon 2013 zaczął się pechowo, ale skończył bardzo dobrze. Pierwsze zawody zaplanowano w marcu na torze Brands Hatch. Tym razem bardzo „przewidywalna” pogoda spłatała nam figla i w piątek poprzedzający zawody zaczął padać śnieg... Cała zima minęła bez śniegu, a w marcowy weekend zawody zostały odwołane z powodu obfitych opadów śniegu... W drugiej eliminacji nie mogłem wystartować z prywatnych przyczyn, jednak nie żałuje tego wcale, bo ta eliminacja odbyła się na starym lotnisku w Darely Moor. Bardzo kiepski i nudny tor w kształcie trójkąta. Kolejne zawody to pięknie położony tor nad samym brzegiem Morza Irlandzkiego - Anglesey. Choć prognozy nie były zbyt optymistyczne, zapowiadano bardzo mokry weekend, pogoda była naprawdę dobra i nie zobaczyłem nawet kropli deszczu.

Po awariach poprzedniego sezonu nie było już śladu. Silnik został odbudowany, a zbiornik paliwa zastąpiłem nowym z dużo lepszym systemem wentylacji. Pierwsza runda, pierwsze ukończone wyścigi i pierwsze punkty w klasyfikacji generalnej. Rezultatami nie mam za bardzo co się chwalić, bo w swojej klasie byłem ostatni i przed odstani, ale i tak był to dla mnie sukces, że udało mi się ukończyć wyścigi. To, co napisze zabrzmi jak to na wyspie nazywają „racing driver excuses”, ale ciężko było mi osiągnąć lepsze rezultaty nie znając toru ani maszyny. Tak naprawdę był to pierwszy raz, kiedy mogłem się pościgać na swoim motocyklu, do tego nie znalem kompletnie toru. Na pierwszym okrążeniu kwalifikacji przestrzeliłem nawet jeden zakręt, który był zaraz za górką. Doświadczenie i znajomość toru robi ogromna różnicę. Rozmawiając ze starymi wyjadaczami dowiedziałem się wielu interesujących rzeczy. Podpowiedzieli mi gdzie hamować do tego zakrętu i jak ustawić się do następnego itd. Przez cały weekend od pierwszego do ostatniego okrążenia udało mi się zbić ze swojego czasu okrążenia ok 20 sekund! I tak to nie wystarczyło na rywalizowanie o wyższe cele. Tak jak już wcześniej wspomniałem sam start i ukończenie wyścigu było dla mnie wielkim przeżyciem.

Pełen nadziei i ciągle kipiący adrenaliną zaraz po weekendzie zacząłem odliczać dni do kolejnej rundy w czerwcu na słynnym torze Cadwell Park. Cadwell jest jednym z moich ulubionych torów na wyspie i w przeciwieństwie do Anglesey na tym torze już wcześniej jeździłem (co prawda nie swoja Zuzia, a rasową wyścigówką Dayotną 675). Wyścigi na największych torach, czyli Cadwell Park, Donington czy Brands Hatch są zawsze bardzo popularne i najczęściej pojawia się na nich dużo więcej zawodników niż na innych zawodach. Teraz nie było inaczej, każda klasa pękała w szwach.

Pech chciał, że sobotnie poranne kwalifikacje odbyły się w deszczu... Na ostatnim okrążeniu przy hamowaniu do zakrętu poślizgnął się przód i była mała gleba. Nic poważnego, ale sprzęt się trochę poobdzierał. 20 cm taśmy klejącej zdziałały cuda i sprzęt wraz z kierowcą byli gotowi do pierwszego wyścigu. Cóż to były za emocje, znowu stanąć na starcie wyścigu. Co prawda pole position prawie nie widziałem (bo byłem tak daleko) ale i tak było to świetne przeżycie. Pierwszy wyścig ukończyłem na 14 miejscu z 21 startujących w mojej klasie. Pewnie nie ma się czym chwalić, ale i tak byłem zadowolony. W drugim wyścigu, żeby nie było za pięknie, Zuzia się obraziła i straciła moc. Z duszą na ramieniu zjechałem z toru na 2 okrążeniu. Po oględzinach okazało się, że tym razem naprawa nie zrujnuje mojego skromnego budżetu. Śruba regulująca naciąg linki przepustnicy jednego z gaźników poluzowała się i linka straciła naciąg. Gaźniki nie otwierały się równomiernie i dlatego silnik stracił moc. Trochę regulacji, dokładne sprawdzenie nakrętek kontrujących i wszystko znowu grało. Koleje 2 wyścigi były jeszcze lepsze niż pierwszy, choć moje ostateczne pozycje nie były rewelacyjne to zdecydowanie widać było progres. Trzeci wyścig 13 na 19, 4 wyścig 11/19, ale dla mnie najważniejsze było to, że podczas wyścigu nie straciłem kontaktu wzrokowego z grupą przede mną. Z Cadwell wróciłem bardzo zadowolony.

Kolejny wyścig to tor w południowej Walii, oddalone od cywilizacji stare lotnisko wojskowe w Pembrey położone prawie na plaży. Jak na stare lotnisko tor jest mocno urozmaicony, technicznie wymagający i co dość nietypowe dla Wielkiej Brytanii z bardzo szybkim zakrętem w lewo. Pogoda, w ten weekend dopisała aż za bardzo, było upalnie, temperatura dochodziła do 30st. C, dobrze, że wieczorem po wyścigach można było się schłodzić i wykąpać w morzu. Moje starty wyglądały podobnie do poprzednich na Cadwell, nieznajomość toru nie pozwoliła mi na nawiązanie rywalizacji z najlepszymi. Od eliminacji do ostatniego wyścigu zrobiłem ogromny postęp, zmniejszając czas okrążenia o ok 25 s.

Najlepsze, jak się później okazało było jeszcze przede mną. W sierpniu na torze Donington Park (ten sam, na którym organizowane jest MotoGP) był zorganizowany 3 dniowy festiwal motocykli klasycznych. Wyścigi naszego klubu były częścią całej imprezy. Oprócz wyścigów na torze, podczas festiwalu zorganizowano wystawę klasycznych wyścigówek, spotkania z zawodnikami, taxi przejazdy po torze, zwiedzanie fabryki Nortona i parady bardzo oryginalnych sprzętów. Impreza była ogromna i przyciągnęła tysiące widzów i bardzo dużo zawodników także spoza UK. Stojąc w kolejce do zapisania się na zawody poznałem 2 zawodników z Austrii. Jak się okazało ścigaliśmy się w tej samej klasie. Dla jednego z nich jak się później miało okazać nie był to najbardziej udany weekend... O wyścigach zaraz, najpierw może 2 słowa o festiwalu. Ilość i jakość przedstawionych maszyn przeszła moje oczekiwania. Każdy motocykl można było dokładnie obejrzeć z bliska, posłuchać i obejrzeć w akcji na torze. Maszyny, które były dostępne to perełki, jakich nie zobaczy się na co dzień, wymienię tylko te, które na mnie zrobiły ogromne wrażenie. Britten 1000, jeden z 2 zachowanych egzemplarzy a jedyny na chodzie. Moto Guzzi 500 V8 jedyny zachowany z 3 które powstały. Honda RC166, 6 cylindrowa 250, najgłośniejszy motocykl, jaki kiedykolwiek słyszałem, sidecar F1. W ramach festiwalu można było przejechać się jako pasażer sidecara, czego oczywiście nie mogłem przegapić. Dane mi było tylko zrobić 2 okrążenia w tym sprzęcie, ale to wystarczyło, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że żeby być pasażerem trzeba mieć wielkie jaja. To jak szybko te maszyny jeżdżą i jak późno hamują przed zakrętami nie mieści się w głowie, całkowicie inaczej niż na motocyklu. Przeciążenia w zakrętach i na dohamowaniu są ogromne i trzeba się mocno trzymać, żeby nie wypaść z wózka.

Cala masa atrakcji, jakie były dostępne to wspaniały dodatek, ale jakby nie było to przyjechałem tutaj się pościgać. Ponieważ impreza była 3 dniowa, czasu było wystarczająco dużo, żeby zorganizować konkretny trening w piątek. Dwie sesje po 20 min zrobiły dużo dobrego. Zamiast uczyć się toru przez kwalifikacje i pierwsze 2 wyścigi, zrobiłem to podczas treningu. Doningoton bardzo mi przypasował, podobały mi się szybkie zakręty i ciasne szykany. Po południu rozegrano kwalifikacje, które bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły, czułem, że mi nieźle idzie, ale aż tego się nie spodziewałem. W moim wyścigu startowały 2 klasy, moja do 500ccm chłodzonych powietrzem i szybsza do 750ccm. Spośród 46 zawodników zakwalifikowałem się na 15 miejscu z czasem 1:32:6. 15 miejsce dawało mi start z 3 linii, jeszcze nigdy nie byłem tak blisko linii startu. W pierwszym wyścigu, trochę straciłem na pierwszym zakręcie, to jest cos, nad czym muszę popracować. Mam nadzieję, że przyjdzie to z doświadczeniem, ale ciężko mi zagryźć zęby i nie zamykać przepustnicy w zakręcie, do którego w jednej chwili wpada 20 motocyklistów. Pracuje nad tym i jest coraz lepiej, ale uwierzcie nie jest łatwo nie odpuszczać czując oddech 2 zawodnika na plecach i równocześnie siedząc na plecach innego. Zawsze na pierwszych zakrętach (zanim stawka się rozjedzie) jest bardzo ciasno i często dochodzi do kontaktu. To bardzo dziwne uczucie jak czujesz, że ktoś z tylu wjeżdża ci na koło lub wydech. Jeżeli jednak jesteś na tyle odważny, żeby nie odpuszczać i się wcisnąć w te pół metra kwadratowego, które gdzieś tam jest dostępne, to masz dużą szansę wyjść z pierwszego zakrętu na dobrej pozycji. Jeżeli później nie popełnisz błędu to końcowy rezultat może być bardzo dobry. Pierwszy wyścig zakończyłem na 16 miejscu i poprawiłem swój czas okrążenie o 2s. Drugi wyścig odbył się w sobotę, tym razem trochę lepiej zachowałem się w pierwszym zakręcie, choć mogło być jeszcze lepiej. Z okrążenia na okrążenie jechałem szybciej, osiągając na 5 okrążeniu 1:28:5. Na koniec 5 okrążenia dobrze przejechałem ostatnią szykanę (bardzo mi pasowała i wyprzedziłem tam kilku zawodników) i zaraz za nią na prostej startowej wyprzedziłem 2 zawodników i byłem już na 6 pozycji. 5 zawodnik myślę że był w moim zasięgu. Jednak, wyścig dla mnie skończył się na tych 5 okrążeniach.... Po prostej startowej na dohamowaniu do pierwszego zakrętu uciekł mi przód. Tak naprawdę nie wiem co się stało, bo wszystko działo się w ułamkach sekund. Z tego, co pamiętam, to czułem, że jadę trochę za szybko i mocnej hamowałem mając motocykl już lekko położony. Może zawiodła opona (w przeciwieństwie do większości zawodników używam z przodu Heidenau, a nie Dunlopa), może złe ciśnienie w kole a może po prostu zabrakło talentu... Rezultat był taki, że przed największą trybuną przejechałem na tyłku jakieś dobre 150m, Zuzia natomiast poleciała dużo dalej i zatrzymała się dopiero w kamyczkach na poboczu. Tak pięknie mi szło, a tak źle się skończyło.

Straty z upadku to mocno wytarty kombinezon, uszkodzony kask i rękawice i siniaki głównie w tylnej części ciała. Zuzia wbrew pozorom nie była w tak złym stanie. Owiewka z jednej strony się przetarła na wylot, jeden wydech się pogniótł i to tyle... Taśma klejąca, trytytki i nity załatwiły sprawę. Z wydechem pomógł mi starszy pan ze spawarką i moto było znowu gotowe do ścigania się.

W niedziele wystartowałem w kolejnym wyścigu, jednak po upadku to nie było już to samo. Cały czas gdzieś w głowie jednak miałem to, co się stało dzień wcześniej i jechałem bardzo zachowawczo. Czasy okrążenia spadły mi do podobnych, jakie miałem w kwalifikacjach 1:31-1:32 i ostatecznie wyścig ukończyłem na 19 miejscu.

W ostatnim wyścigu starałem się przezwyciężyć strach i pojechać podobnie jak przed upadkiem. Choć lepiej mi poszło niż w wyścigu 3 to i tak byłem wolniejszy niż w wyścigu 2. W tymże 4 wyścigu na pierwszym zakręcie zaraz po starcie był kolejny wypadek, przez który wznowiony wyścig. Wypadek miał miejsce za moimi plecami także nie widziałem co się stało, ale później czekając wznowienie zawodów widziałem, że karetka z toru zabrała właśnie Wolfganga.

Szkoda, że miałem ten upadek, bo to mógł być naprawdę dobry weekend dla mnie....

Ostatnie spotkanie, tak jak rok wcześniej, było na torze Snetterton. Ostatnie wyścigi w sezonie plus wyścig roku w każdej klasie. Zawody te jak zwykle przyciągnęły dużą liczbę zawodników nie tylko z wyspy, ale i reszty Europy. Ze startów jestem zadowolony. Trauma po upadku z Doningtonjuż przeszła i chyba wróciłem do jazdy na swoim poziomie.

Podsumowując, sezon 2013 był dużo bardziej udany niż sezon poprzedni. Wreszcie udało mi się wystartować na kilku torach i ukończyć większość wyścigów. Motocykl, ogólnie spisywał się dobrze, choć zdarzyły mu się chwilowe niedomagania. Doświadczenie zdobyte na torze i poza nim na pewno zaowocuje jeszcze lepszymi startami w przyszłości. Wiele małych problemów z motocyklem mam nadzieje, że będę w stanie wyeliminować przez dokładne przygotowanie i sprawdzenie maszyny przed każdym startem. Dodatkowo w głowie jest kilka pomysłów (większość w trakcie realizacji) jak usprawnić Zuzie samą w sobie i jej obsługę. Wiedza zdobyta na torze to chyba najbardziej wartościowe doświadczenie, które pozwoli mi z optymizmem wyczekiwać sezonu 2014.

Advertisement
NAS Analytics TAG

NAS Analytics TAG
Zdjęcia
NAS Analytics TAG
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

NAS Analytics TAG
Zobacz również

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    NAS Analytics TAG
    na górę