tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 WSB Misano - Podsumowanie
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
motul belka 950
NAS Analytics TAG
motul belka 420
NAS Analytics TAG

WSB Misano - Podsumowanie

Autor: Michał "Mick" Fiałkowski 2008.07.01, 14:07 Drukuj

Dokładnie tak jak przewidywaliśmy, wyścigi ósmej rundy World Superbike na torze Misano były całkowicie nieprzewidywalne i za to właśnie kochamy WSB.

Rację mieliśmy tylko w jednej kwestii. Pogoda znów nie zawiodła goszczących na włoskim wybrzeżu zawodników. Nie zawiodła, ale dała ostro popalić. Wysokie temperatury wpłynęły nie tylko na ogumienie Pirelli, ale także kondycję samych motocyklistów z których wielu z trudem dotarło do mety.

Jeszcze w sobotę wieczorem wydawało się, że zwycięstwami na Misano podzielą się faworyci, wielokrotnie triumfujący na tym torze w przeszłości lider generalki, Troy Bayliss i szalenie szybki w czasówkach i sesji Superpole Troy Corser. Wyniki treningów wolnych i sesji kwalifikacyjnych wydawały się potwierdzać tę tezę. Co prawda w pierwszej dziesiątce dominowały maszyny Ducati, ale nikogo to przecież nie dziwiło. Misano oddalone jest w końcu od Bolonii, siedziby włoskiego producenta, o nieco ponad sto kilometrów i wszyscy zawodnicy dosiadający modelu 1098 byli tutaj pod sporą presją.

Przez oba dni przygotowań to jednak właśnie Bayliss i Corser zmieniali się na czele tabeli z wynikami czasówek i wielu spodziewało się, że to właśnie oni, mijając linię mety przez całą bandą prywatnych zawodników Ducati, podzielą się z zwycięstwami w obu wyścigach. Sami Australijczycy chyba także się tego spodziewali, tym bardziej po zgarnięciu dwóch pierwszych miejsc w Superpole. Jakby tego było mało, zawodzili pozostali zawodnicy z czołówki. Neukirchner jeszcze przed przyjazdem na Misano nie wypowiadał się o torze zbyt przychylnie, zaś świetnie jeżdżący do niedawna Haga wyraźnie sobie nie radził i Superpole zakończył na odległej, czternastej pozycji. Niewiele lepiej spisał się Checa, który wywalczył dopiero jedenaste pole startowe.

Liderom nie przeszkadzał zbytnio fakt, iż w kilku częściach toru położono w tym roku nowy asfalt, który zapewniał mniejszą przyczepność od starego, ale niektórzy cierpieli z powodu nierówności, których nie udało się wyeliminować. „Mamy pewne problemy z absorpcją nierówności i musimy jeszcze poprawić ustawienia motocykla." - powiedział w piątek Haga. Corser był z kolei wyjątkowo zadowolony. „Motocykl pracuje bez zarzutu od samego początku, a co najważniejsze, opony pozwalają na dobrą przyczepność nawet po wielu okrążeniach." - przyznał Australijczyk. Spadek przyczepności, szczególnie tylnych, opon Pirelli z powodu geometrii R1'ki jest od kilku lat sporą zmorą Yamahy na wielu torach, ale tym razem sytuacja wyglądała o wiele lepiej - przynajmniej w treningach. „Dzisiaj dokonaliśmy drobnych poprawek w ustawieniach i mogę robić z motocyklem to co chcę, tak jak w Niemczech." - powiedział dzień później, zaraz po wywalczeniu Superpole, Troy Corser dając rywalom wyraźnie do zrozumienia na co liczyć będzie w niedzielę.

Rzeczywiście tempo narzucone przez mistrza kwalifikacji (w Misano wywalczył swoje 42. pole position w World Superbike) było tak mordercze, że kroku dotrzymać mu byli w stanie tylko Bayliss i Xaus, ale oni także mieli drobne problemy. Lider klasyfikacji generalnej popełnił błąd i za szeroko wyszedł z ostatniego zakrętu, ostatecznie tracąc w tym miejscu wystarczająco dużo czasu, aby o włos przegrać batalię o pole position, zaś Xaus dopiero chwilę wcześniej uporał się z problemami z rozkładem masy swojego Ducati i podczas Superpole wciąż nie był w pełni zgrany z maszyną.

Morderczy upadł dał się z kolei we znaki czwartemu i piątemu w Superpole, Michelowi Fabrizio i Maxowi Biaggiemu. Obaj skarżyli się w sobotę wieczorem na skurcze mięśni wywołane zmęczeniem z powodu jazdy w przekraczającej trzydzieści stopni Celsjusza temperaturze.

Niedzielne niespodzianki

Świetne tempo Corsera i Baylissa na nic zdały im się gdy w niedzielę zgasły czerwone światła i zawodnicy ruszyli do walki. Po wypchnięciu szeroko w pierwszej szykanie zdobywca Superpole wykończył swoje opony w szaleńczym pościgu za liderami i na ostatnich okrążeniach pierwszego wyścigu nie miał już zbyt wiele do powiedzenia.

Co prawda w połowie wyścigu Corser i Ruben Xaus swoją walką o prowadzenie zafundowali kibicom wspaniałe widowisko, ale jednocześnie wykończyli opony i na samym finiszu mogli już tylko przyglądać się szarży ostatecznego zwycięzcy. Max Neukirchner, bo i nim oczywiście mowa, na czele stawki pojawił się praktycznie znikąd. Po słabym początku Niemiec spokojnie jechał na czele drugiej grupy i gdy rywale wpadli w tarapaty z powodu braku przyczepności, skutecznie zaatakował i było już po wszystkim.

Corser i Bayliss w najlepszy możliwy sposób ograniczyli swoje straty i obaj uzupełnili podium, podczas gdy niespodziewanie szybki Biaggi wyleciał z wyścigu po staranowaniu przez Michela Fabrizio. Po wpadce w pierwszym wyścigu wydawało się, że drugie starcie rozstrzygnie się pomiędzy dwoma Troyami, którzy natychmiast wysunęli się na prowadzenie. Na nic zdał się piątkowy optymizm i radość z długiej żywotności opon, gdyż ostatecznie obu wyprzedził duet Xaus, Biaggi, który zajął dwa pierwsze miejsca na podium. Bayliss zdołał jeszcze co prawda awansować na trzecią pozycję, ale po przestrzeleniu przedostatniego zakrętu Corser sam sobie odebrał możliwość walki o podium.

Bayliss udowodnił na Misano, że nawet mając „zły" dzień, jest w stanie dojechać do mety w pierwszej trójce i powiększyć przy tym swoją przewagę w klasyfikacji generalnej, ale na dziesięć wyścigów przed końcem sezonu taka taktyka może nie wystarczyć, tym bardziej, że Neukirchner jest w świetnej dyspozycji i po wysunięciu się na drugą pozycję w klasyfikacji, będzie teraz w pełni wykorzystywać tego typu potknięcia „Balistycznego" Troya. W Misano Australijczykowi jednak się upiekło, bowiem choć w pierwszym dał o sobie wyraźnie znać, w drugim zawodnik Alstare Suzuki finiszował dopiero na siódmej pozycji.

Co się stało z Hagą? Japończyk rozpoczynał wyścigi z odległej, czternastej pozycji, a jakby tego było mało w pierwszym wyścigu prawie rozjechał upadającego Regisa Laconiego i po awaryjnym hamowaniu praktycznie w ogóle nie miał szans na dogonienie czołówki. W starciu numer dwa biedak mógłby wystartować nawet maszyną MotoGP, a i tak nie zdziałałby wiele więcej niż czwarta pozycja. Złamany miesiąc temu w USA obojczyk nie pozwalał mu na zbyt intensywne treningi, a to odbiło się na jego kondycji i w strasznym upale Nitro-Nori musiał po prostu odpuścić.

Niewiele więcej zdziałać mógł Checa, który przez cały weekend zmagał się z wibracjami zawieszenia swojej Hondy. Po starcie z jedenastej pozycji Hiszpan zameldował się na mecie odpowiednio na piątym i ósmym miejscu, jako pierwszy jeździec na CBR1000RR, jednak nie miał zbyt wielu powodów do radości. Drugi z rzędu weekend poza podium sprawił, że 35'latek - który wygrał przecież oba wyścigi w USA - na rzecz Maxa Neukirchnera stracił drugą pozycję w klasyfikacji generalnej. Wygląda na to, że Hondy są w tym roku w stanie spisywać się bardzo dobrze na torach, które oferują wysoką przyczepność, jak Walencja czy Miller Motorsports Park, ale na śliskim asfalcie nie są już w stanie się wykazać i tak też było w miniony weekend.

W całym tym zamieszaniu zapomnieliśmy chyba o głównych bohaterach weekendu w Misano i czołowych zawodnikach drugiego wyścigu. Ruben Xaus bez wątpienia potwierdził słuszność decyzji BMW, które w czwartek ogłosiło podpisanie z nim dwuletniego kontraktu na starty w WSB w sezonach 2009 i 2010, zaś Max Biaggi niespodziewanie wrócił na podium po kilku wyjątkowo ciężkich tygodniach. Co ciekawe, choć obaj cieszyli się z sukcesu ekipy Sterilgarda Go Eleven, to jednak ich zachowanie raz jeszcze potwierdziło, że nie są wielkimi przyjaciółmi. Podczas wywiadów telewizyjnych i konferencji prasowej obaj panowie wypowiadali o sobie per „mój zespołowy kolega", a imiona Ruben i Max nie padły ani razu. Dobrze, że Ruben wkrótce zmieni barwy. Zresztą, jak mówił sam James Toseland podczas swojej wizyty na Bemowie - „Max faktycznie powinien kupić sobie psa." - może warto? Na tytuł w tym roku i tak nie ma już szans. Kolejna runda WSB za trzy tygodnie na ulubionym torze Biaggiego - w Brnie.


NAS Analytics TAG


NAS Analytics TAG
Zdjęcia
NAS Analytics TAG
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

motul belka 420
NAS Analytics TAG
Zobacz również

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    motul belka 950
    NAS Analytics TAG
    na górę