Tragedia na meczu żużlowym - Lee Richardson nie żyje
Smutna wiadomość z Wrocławia. Finał meczu Enea Ekstraligii zakończył się śmiercią Lee Richardsona. Anglik zahaczył o koło motocykla kierowanego przez Fredrika Lindgrena i z dużą prędkością uderzył w bandę. Richardson był przytomny, ale nie mógł opuścić toru o własnych siłach, narzekając jedynie na ból nogi. Mecz odbył się do końca, team Marma bez Anglika przegrał 39:50. Chwilę później ze szpitala przyszła wiadomość, że Richardson nie żyje w skutek krwotoku w klatce piersiowej. Jego szwedzka drużyna ma we wtorek zmierzyć się z Hammarby, ale w tej sytuacji rozegranie meczu stoi pod znakiem zapytania.
|
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeZachowanie kibiców Stali i samych zawodników obu zespołów było totalnie poniżej jakiegokolwiek poziomu. Jak to jest, że nie potrafili przerwać zawodów w obliczu śmierci swojego kolegi z toru, a już...
Odpowiedz