Mandat albo piwo. Czesi nie żartują. Do tego policyjne Ferrari
Przełęcz Czerwonogórska znów rozgrzała asfalt do czerwoności, ale tym razem nie tylko od opon motocykli.
W górskim zakolu między Červená Vodą a Jamné nad Orlicí, gdzie droga wije się przez ponad sześć kilometrów na wysokości tysiąca metrów, czeska i polska policja przeprowadziły wspólne działania, które dla jednych zakończyły się mandatem, a dla innych… piwem. Bezalkoholowym, rzecz jasna.
Zaledwie kilka minut jazdy od polskiego Boboszowa znajduje się trasa, która przyciąga motocyklistów jak magnes. Słynna serpentyna to nie tylko uczta dla oka, ale też poligon dla ambicji, które często wymykają się spod kontroli. Właśnie tam, 2 i 3 sierpnia, mundurowi urządzili wielonarodową kontrolę, skupiając się na tym, co dla nas - motocyklistów - najważniejsze, czyli prędkości, sprawności technicznej maszyny, a także zgodności z przepisami. W akcji udział wzięli również policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego KPP w Nysie, którzy patrolowali rejon na dwóch motocyklach BMW, wspierając czeskich kolegów w działaniach i kontaktach z polskimi kierowcami.
Nie obyło się bez emocji. Czesi rozdali blisko 40 mandatów, najczęściej za przekroczenie prędkości oraz zaniedbania w stanie technicznym motocykli. Padł też niechlubny rekord, czyli 123 km/h na liczniku. Zatrzymano też dwóch nietrzeźwych kierowców. Jeden z obcokrajowców musiał zapłacić 5 tysięcy koron za tablicę rejestracyjną, której nie sposób było odczytać.
Ale to nie mandaty były największą sensacją. Czesi wyciągnęli z garażu swoją gwiazdę, czyli Ferrari 458 Italia. To dość ciekawa historia, bo mówimy o radiowozie z… odzysku. Otóż Supersamochód został skonfiskowany przestępcom w 2022 roku ma na koncie zaledwie 2000 km przebiegu. Jednocześnie ten bardzo drogi pojazd kosztował budżet państwa mniej niż przeciętny radiowóz. Ferrari zostało przerobione na potrzeby drogówki. Teraz to bolid z wolnossącym silnikiem V8 o mocy 570 KM, który osiąga setkę w 3,4 sekundy i może pogonić każdego uciekiniera aż do 325 km/h.
Oczywiście w tytułowej akcji pełnił bardziej rolę symbolu i miał chłodzić zapał tych, którzy traktują serpentynę jak tor wyścigowy. Dodajmy jeszcze, że obecność polskiej policji była tu nie tylko miłym gestem, lecz również część szerszej współpracy przygranicznej, która zakłada wzajemne wsparcie w regionach przyciągających dużą liczbę turystów i kierowców. Mundurowi z Nysy pomagali w sprawdzaniu uprawnień polskich motocyklistów, usprawniając całe działania. Dzięki temu nie tylko łapano tych, którzy grubo przesadzili, ale też nagradzano tych, którzy jechali zgodnie z przepisami. Na nagrodzonych czekały gadżety odblaskowe i butelka bezalkoholowego piwa. Akcja nietypowa, ale bez wątpienia pozostająca w pamięci. I chyba słuszna?


Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeMylicie w tekście 2 trasy. Cervena Voda koło Boboszowa to nie Cervenohorske Sedlo skąd pochodzą zdjęcia
Odpowiedz