Ścigacz.pl

Sezon mandatowy w pełni. Policja łapie kierowców i publikuje informacje o skrajnych przypadkach. Dlaczego? Bo co innego przedstawiać suche dane i tabele z nowego taryfikatora, a zupełnie inaczej, gdy mówimy o konkretnym kierowcy i gradzie kar, które na niego spadają.

Ale czy pokazywanie i przypominanie zmotoryzowanym, jak kosztowne mogą być pewne decyzje, rzeczywiście spowoduje otrzeźwienie, gdy kogoś najdzie ochota mocniej wcisnąć pedał gazu lub odkręcić manetkę?

Możecie się zastanowić nad tym pytaniem przy okazji sprawy motocyklisty, który został zatrzymany 11 maja w Otyniu, niedaleko Nowej Soli. 25-latek rozpędził się do 126 km/h w obszarze zabudowanym, gdzie obowiązuję ograniczenie do 50 km/h.

Ponieważ nowe przepisy podwyższają grzywny za nieprawidłowe zachowanie w stosunku do pieszych, niewłaściwie wyprzedzanie i znaczne przekroczenie prędkości, mężczyzna dostał mandat w wysokości 2,5 tys. złotych oraz 10 punktów karnych. Sporo, chociaż rekordziści płacą znacznie więcej.

Ale surowe kary rzeczywiście zaczynają przynosić efekt. Pierwsze sygnały pojawiły się zresztą już pod koniec stycznia, po zaledwie trzech tygodniach obowiązywania nowego taryfikatora mandatów. Pomimo zwiększenia liczby czynności kontrolnych, policjanci ruchu drogowego zaobserwowali spadek ujawnianych naruszeń w ruchu drogowym.

Spadki wyniosły 55 proc. w przypadku prędkości powyżej 50 km/h. O 29,5 proc. zmniejszyła się liczba wykroczeń popełnionych przez kierujących wobec pieszych, zaś o 27 proc. mniej było przypadków nieprawidłowego wyprzedzania. Ogólnie na drogach odnotowano 10 proc. mniej kolizji i 5 proc. mniej ofiar śmiertelnych.

Pozytywna tendencja się utrwala. Być może kierowcy nie tyle są ostrożniejsi, co po prostu nie chcą płacić drakońskich kar. Przypomnijmy, że obowiązujące od 1 stycznia przepisy podwyższyły maksymalną wysokość grzywny, którą może nałożyć sąd - z 5 do 30 tys. zł, oraz zwiększyły wysokość mandatów, jakie nałożyć może policjant - z 500 zł do 5 tys. zł, a przy zbiegu wykroczeń do 6 tys. zł.