GS Trophy 2014 - prowadzimy po pierwszym dniu!
W przytłaczająco pięknych okolicznościach przyrody ruszyło dziś GS Trophy 2014. Na rozgrzewkę zaliczyliśmy szutrową pętlę wijącą się między skalistymi górami i ukrytymi gdzieś między nimi jeziorami i rzekami o seledynowej wodzie. Gdyby nie drobny szczegół w postaci temperatury, która spadała momentami do 2,5 stopnia (!), dzisiejsze przedpołudnie zbliżyłoby się do motocyklowego ideału.
Ponad 300 kilometrowa pętla zaprowadziła nas do Kolumbii Brytyjskiej, gdzie rozegrane zostały pierwsze konkurencje tegorocznej imprezy. Na górskim szlaku natrafiliśmy na "zniszczony most". Zadanie polegało na tym, aby wszystkie 4 motocykle każdej uczestniczącej w imprezie ekipy przeprawić zespołowo na drugi brzeg. Przeprawić rzecz jasna w bród. Choć nie wygląda to spektakularnie, konkurencja jest o wiele trudniejsza, niż mogłoby się to wydawać i ostatecznie przybrała charakter próby wydolnościowej, bo linia mety znajdowała się kilkadziesiąt metrów od brzegu. Choć nasze buty napełniła lodowata woda, a ja osobiście płuca praktycznie wyplułem szarpiąc się z GSem - opłaciło się. Zajęliśmy drugie miejsce przed ekipą USA, tuż za Francuzami! Dzięki przemyślanej strategii z zadaniem uporaliśmy się w czasie 5 minut i 7 sekund, to znaczy dwukrotnie szybciej, niż najwolniejsze ekipy.
Drugi test sprawdzał precyzję jazdy. Na krótkiej pętli jeźdźcy musieli podnieść piłkę, przejechać pętlę i odłożyć ją do wiaderka, z którego ja zabrali. Tutaj ponownie nasza ekipa była prawie bezbłędna, zajmując drugie miejsce. Ostatecznie na ogłoszeniu wyników dnia stało się jasne że zespół centralnej Europy w składzie Karel Řeháček, Maciej Gryczewski, Wojciech Zambrzycki plus moja skromna osoba prowadzi w klasyfikacji generalnej. To oczywiście bardzo miłe zakończenie dnia, ale do końca imprezy pozostało jeszcze bardzo dużo czasu i bardzo dużo testów, zatem na chwilę obecną wstrzymaliśmy się ze świętowaniem. Cieszy natomiast fakt, że motocykle są całe, my nie wypracowaliśmy żadnych kontuzji i co najważniejsze - nie daliśmy się zjeść żadnemu niedźwiedziowi.
Jutro czeka nas ponad 350 kilometrowa pętla prowadząca głównie szutrami i kolejne testy. Trzymajcie kciuki!
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze