E-autostrada do utylizacji. Ekologiczny koszmar za miliony
Niemcy przekonali się, że nie każde ekologiczne marzenie zamienia się w sukces.
Tym razem skala porażki przyciąga uwagę nie tylko ekspertów, ale i zwykłych obywateli. Kosztujący 200 milionów euro projekt e-autostrady, który miał zrewolucjonizować transport i sprawić, że ciężarówki na dobre pożegnają się z silnikami spalinowymi, okazał się klapą, jakiej niemiecka gospodarka dawno nie widziała.
Wszystko zaczęło się w 2018 roku, kiedy to na kilku odcinkach autostrad zaczęły wyrastać gigantyczne maszty energetyczne. Plan był prosty - elektryczne i hybrydowe ciężarówki, wyposażone w pantografy, miały korzystać z tych linii, jednocześnie poruszając się na energii elektrycznej i ładując swoje baterie. Brzmiało jak idealne rozwiązanie: taniej, ekologiczniej, bardziej nowocześnie. Ale rzeczywistość szybko zweryfikowała te założenia.
Gdy niemiecki Bild przyjrzał się efektom projektu, pojawiły się liczby, które mrożą krew w żyłach podatników. Na wybudowanych trzech odcinkach e-autostrady, które kosztowały fortunę, codziennie korzysta z infrastruktury… jedynie 10 ciężarówek. Dla porównania, między Frankfurtem a Darmstadt, jednym z tych odcinków, każdego dnia kursuje około 15 tysięcy tradycyjnych pojazdów. Te dane mówią same za siebie - projekt, na który wydano miliony z publicznych pieniędzy, niemal od razu wylądował na marginesie transportowej rzeczywistości.
"E-autostrada to wart miliony dolarów grobowiec zielonej ideologii" - stwierdził bez ogródek Stefan Naas, lider FDP w Hesji. I trudno się z nim nie zgodzić. Już w momencie otwarcia pierwszego odcinka eksperci ostrzegali, że sukces wymagałby rozbudowy infrastruktury na skalę ogólnoeuropejską, co jest niemal niemożliwe do zrealizowania.
Martin Daum, były szef Daimler Truck, nie pozostawił złudzeń: "Linie napowietrzne wymagałyby infrastruktury obejmującej tysiące kilometrów. Ta technologia jest praktycznie niemożliwa do wdrożenia". I choć ostrzeżenia płynęły z różnych stron, niemiecki rząd uparcie wierzył w sukces projektu, przeznaczając kolejne miliony na jego rozwój. W 2024 roku planowano jeszcze dołożyć 22 miliony euro, choć już wtedy było jasne, że inwestycja to ślepa uliczka.
Problemem nie jest jednak tylko niska popularność e-autostrady. Co teraz zrobić z istniejącą infrastrukturą? Rozbiórka wiązałaby się z kolejnymi milionami euro wydanymi z kieszeni podatników, a samo jej utrzymanie kosztuje rocznie setki tysięcy euro. Tymczasem instalacje stoją i straszą, przypominając o nietrafionych decyzjach polityków i inżynierów.
Politycy, tacy jak Stefan Naas, nie mają złudzeń: "Ten projekt od początku był skazany na porażkę. Zakończenie e-autostrady na A5 to symboliczny koniec zielonej utopii, która chciała zelektryzować wszystko na siłę". Czy Niemcy wyciągną z tej lekcji wnioski? Tego jeszcze nie wiadomo, ale jedno jest pewne - tym razem zapłacili bardzo wysoką cenę za swoją wizję ekologicznego transportu.


Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzeA kiedy¶ Jan Kochanowski pisa³: "Now± przypowie¶æ Polak sobie kupi, ¿e i przed szkod± i po szkodzie g³upi". No proszê jak to teraz piêknie pasuje do Niemiaszków. Przecie¿ rozmaici rozs±dni ludzie ...
Odpowiedz