Na ogół zdjęcia z fotoradarów nie pozostawiają miejsca na interpretacje. Problemy zaczynają się wtedy, gdy na fotografii znajdują się dwa różne pojazdy i pojawia się pytanie, który z nich faktycznie złamał przepisy?

Użytkownik jednej z grup na Facebooku opisał przypadek, w którym mandat trafi prawdopodobnie nie do tego kierowcy, który powinien. Zdarzenie miało miejsce w Katowicach. Kierowca Hondy Civic podzielił się w sieci historią, w której - według niego - został niesprawiedliwie ukarany przez system automatycznego nadzoru ruchu drogowego. Urządzenie zamontowane przy jednej z katowickich ulic wykonało zdjęcie jego samochodu w momencie rzekomego przekroczenia dozwolonej prędkości, po czym do właściciela auta trafiło oficjalne wezwanie do zapłaty mandatu.

Na zdjęciu widać jednak coś więcej. Obok Hondy poruszał się motocyklista, który, jak relacjonuje kierujący, wyprzedził go tuż przed pomiarem i odjechał z dużą prędkością. Sam właściciel pojazdu twierdzi, że jechał z prędkością ok. 45 km/h, przy ograniczeniu do 50 km/h, i że nie mógł być sprawcą wykroczenia. Na zdjęciu z radaru wyraźnie zaznaczono, że pomiar został dokonany na drugim pasie ruchu: "LANE 2", podczas gdy jego auto poruszało się po pierwszym, czyli bliżej urządzenia rejestrującego.

Wszystko wskazuje na to, że system CANARD przypisał wykroczenie nie temu, kto naprawdę je popełnił, lecz temu, kogo tablica rejestracyjna była widoczna. Motocykl nie miał oczywiście uchwyconej rejestracji, więc mandat trafił do właściciela samochodu widocznego na zdjęciu. Kierowca próbował w sieci znaleźć pomoc, pytając innych, jak może udowodnić swoją niewinność i skutecznie zakwestionować decyzję systemu.

Fotoradar, który wykonał zdjęcie w Katowicach, to MultaRadar CD, czyli nowoczesne urządzenie, które potrafi monitorować nawet sześć pasów jednocześnie. Choć bazuje na technologii radarowej, dzięki specjalnej antenie potrafi przypisać wykroczenie do konkretnego pasa ruchu. Na tej podstawie można było ustalić, że to pojazd poruszający się drugim pasem przekroczył prędkość, czyli najprawdopodobniej motocyklista. Skąd zatem błąd? A może błędu nie było? Tego nie możemy ustalić, natomiast kierowcy, którzy otrzymują korespondencję z CANARD, zazwyczaj dostają do wyboru trzy oświadczenia. Pierwsze służy potwierdzeniu, że to adresat prowadził pojazd w chwili zdarzenia. Drugie wypełnia właściciel pojazdu, który wskazuje, komu udostępnił swój motocykl lub samochód. Trzecie przewiduje odmowę wskazania kierującego. Problem polega na tym, że żadna z tych opcji nie odnosi się do sytuacji, w której mamy do czynienia z pomyłką systemu.

W sieci krążą porady, aby odwołać się w ciągu siedmiu dni od daty otrzymania wezwania, jednak procedura ta dotyczy przypadków, w których mandat wystawiono mimo braku wykroczenia, tutaj zaś prędkość została faktycznie przekroczona.

Najlepszym rozwiązaniem wydaje się więc samodzielne przygotowanie pisma do CANARD, w którym szczegółowo zostanie opisana niezgodność i wykazując, że naruszenie przepisów dotyczyło pasa drugiego, podczas gdy auto poruszał się pasem pierwszym. Jeśli taka interwencja nie przyniesie skutku, pozostaje odmowa przyjęcia mandatu i przekazanie sprawy do sądu, gdzie można już przedstawić dowody i argumenty w pełnym zakresie.