tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Carlos Checa - nigdy nie żałowałem zakończenia kariery
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
Advertisement
NAS Analytics TAG
motul belka 950
NAS Analytics TAG
motul belka 420
NAS Analytics TAG

Carlos Checa - nigdy nie żałowałem zakończenia kariery

Autor: Lovtza 2015.03.16, 09:15 2 Drukuj

Rozmowa z Carlosem Checą w miejscu publicznym na terenie Hiszpanii nie jest prostą sprawą. Co chwila podchodzi ktoś, chce zrobić zdjęcie mistrza, albo zrobić sobie zdjęcie z mistrzem, pogratulować, przybić piątkę i tak bez końca... Checa mimo zakończenia kariery pozostaje tutaj bardzo znanym i lubianym sportowcem. Hiszpan przez lata obecności w wyścigach motocyklowych różnych klas zdobył uznanie fanów i szacunek rywali. Choć formalnie Carlos już się nie ściga, nadal pozostaje w kontakcie ze światem sportów motorowych. Jak żyje mu się na sportowej emeryturze? Co sądzi o poleceniach zespołu i co czuł widząc Troya Baylissa jeżdżącego na Philip Island? O tym wszystkim dowiecie się z rozmowy z Mistrzem Świata World Superbike.

Ścigacz.pl: Czym zajmuje się teraz Carlos Checa?

Carlos Checa: W chwili obecnej prowadzę zupełnie inne życie, zupełnie poza wyścigami. Robię o wiele więcej rzeczy, niż kiedyś, bo mam na to czas. Zdobyłem licencję pilota i spędzam dużo czasu za sterami. Uczę się intensywnie francuskiego. Uprawiam też dużo sportów, staram się często jeździ na nartach, bardzo lubię kolarstwo. Współpracuję też przy okazji różnych wydarzeń z Ducati oraz z Nolanem. Oczywiście bywam także na wyścigach, zarówno na MotoGP jak i na Superbikach, ale bardzo cenię sobie życie bez wyścigów. Kilkanaście dni temu byłem z Heinzem Kinigadnerem w Tunezji na amatorskim rajdzie. Nawet teraz ciągle mam wiele rzeczy, które mogę robić, których mogę się uczyć i z których mogę się cieszyć. Czuję, że jestem szczęśliwym człowiekiem.

Ścigacz.pl: Skoro jesteśmy przy uczuciach. Jakie to uczucie, dla sportowca Twojego formatu, dla Mistrza Świata, w momencie gdy podejmujesz decyzję o tym, że kończysz karierę?

Carlos Checa: To oczywiście nie była łatwa decyzja, ale mogę powiedzieć wam zupełnie szczerze: przed jej podjęciem narastała we mnie myśl i w gruncie rzeczy potrzeba zakończenia ścigania się. Gdy ruszył sezon 2013, nikt poza gronem moich bliskich znajomych, mojego zespołu i ludzi z Ducati, nie wiedział, że podjąłem decyzję o zakończeniu kariery. Już od początku roku 2013 miałem ochotę odejść, ale wtedy pojawił się nowy motocykl (zespół Ducati przesiadł się wtedy z modelu 1198 na 1199 Panigale – przyp. red.), trzeba było go rozwijać, to był zespół, który zdobył tytuł mistrza świata. Do tego działo się wokół wiele drobniejszych rzeczy, które skłoniły mnie do pozostania na jeszcze jeden sezon w wyścigach. Wiedziałem już jednak, że to będzie mój ostatni rok. Pamiętam dokładnie jak po trzecim wyścigu powiedziałem o tym mojemu zespołowi, ekipie Ducati, ale z ogłoszeniem tej decyzji jak pewnie pamiętacie poczekaliśmy do końca sezonu. To bardzo trudny moment gdy podejmujesz taką decyzję. Gdy mówisz „koniec”, wtedy już nie ma powrotu. W moim wypadku sprawę ułatwiło mi to, że byłem obecny w wyścigach od bardzo wielu lat, ścigałem się w wielu klasach, osiągałem sukcesy, zdobyłem tytuł Mistrza Świata. Jeździłem na bardzo różnych motocyklach, w różnych klasach, na wielu typach opon, zdobyłem wiele tytułów. Ścigałem się nawet w Suzuka 8 Hours, robiłem w wyścigach to co chciałem, czasem z mniejszymi, czasem z większymi sukcesami. Moja kariera to marzenie większości zawodników. Oczywiście nie było łatwo, ale mając wszystko powyższe na uwadze, doszedłem do tej decyzji. I szczerze mówiąc uważam, że to była dobra decyzja i nigdy jej nie żałowałem oglądając się za siebie.

Ścigacz.pl: Ale nagle widzisz Troya Baylissa dosiadającego Panigale podczas rundy WSBK na Philip Island. Nie przemknęło Ci przez myśl, że to Ty powinieneś tam być?

Carlos Checa: Cóż, Troy miał dużą chęć do jazdy i sporo energii, którą zaangażował w to przedsięwzięcie. Nadarzyła się okazja i po prostu ją wykorzystał. We mnie natomiast nie ma tego pragnienia i nie ma tej energii do ścigania się. Szczególnie, że mam świadomość tego, że wyścigi to cały proces, który trzeba wykonać. Konieczne jest zaangażowanie czasu, pieniędzy i pracy. Wiem, że aby ścigać się w niedzielę, musisz zabrać się do roboty o wiele wcześniej niż w poprzedzający ją piątek. Mówimy tutaj o miesiącach testów, poznawania motocykla, poznawania zespołu. Jeśli chcesz zacząć się ścigać, nie mówię tutaj o wygrywaniu, bo to zupełnie osobny temat do omówienia, musisz mieć świadomość z czym się to wiąże. Oczywiście szanuję decyzję Troya. Nadarzyła się okazja, którą dzięki swojemu talentowi i pragnieniu jazdy bardzo dobrze wykorzystał.

Ścigacz.pl: Gdy w swoim ostatnim sezonie w WSBK dosiadałeś 1199 Panigale, motocykl ewidentnie odstawał od czołówki, to był najsłabszy sezon Ducati w Superbikach od lat. W tym sezonie widzimy, że Ducati znów jest w czubie, a na Philip Island było na podium. Co się zmieniło?

Carlos Checa: Generalnie rzecz ujmując – przybyło 20 koni mechanicznych więcej.

Ścigacz.pl: Tylko tyle?

Carlos Checa: Tylko tyle i aż tyle. Nie zapominajmy, że czterocylindrowce miały wtedy około 10% mocy więcej. Dla przykładu – na torze Aragon, na samej tylko prostej traciliśmy ponad 0,4 sekundy. Na każdym okrążeniu i tylko na jednej prostej. W przypadku tak wysokiego poziomu rywalizacji oznacza to brak jakichkolwiek szans na walkę o podium. Pracowaliśmy, testowaliśmy, walczyliśmy, ale nie udawało się wycisnąć więcej mocy z silnika. Myślę, że w tamtym momencie motocykl po prostu nie był gotowy do walki w Mistrzostwach Świata. Ale już w ubiegłym roku moc nareszcie się pojawiła, teraz widać już że zawodnicy Ducati nie tracą czasu na prostych, mają podobną prędkość. To właśnie było dla nas największym ograniczeniem w roku 2013.

Ścigacz.pl: Ostatnia runda WSBK sezonu 2014 i to co stało się w ekipie Kawasaki. Twoim zdaniem zawodnicy powinni słuchać poleceń zespołu, czy realizować własne ambicje?

Carlos Checa: Ja zawsze kierowałbym się dobrem zespołu.

Ścigacz.pl: Wiesz o tym, że fani nie lubią gdy wynik wyścigu rozstrzyga się podczas ustaleń w boksie, a nie w walce na torze.

Carlos Checa: Tak, wiem, ale jeśli nie wiedzą o ustaleniach wtedy powinno być OK (śmiech). Możesz przecież robić to na wiele różnych sposobów. Nie musisz czekać do ostatniego okrążenia, a potem ostentacyjnie przepuszczać innego zawodnika.

Ścigacz.pl: … i urządzać mało eleganckiego widowiska w które zaangażowani są obaj fabryczni zawodnicy Kawasaki i cały zespół wymachujący tablicami z komunikatami?

Carlos Checa: Zgadza się. To co wydarzyło się w zespole Kawasaki, to ewidentnie problem wewnątrz zespołu. Kierownictwo teamu musi zapanować nad swoimi zawodnikami, którzy przecież w sposób oczywisty są swoimi zażartymi rywalami. Musi wyjaśnić im jakie są priorytety. Najwyraźniej coś nie zostało powiedziane wystarczająco jasno. Trudno mi powiedzieć. Wiem natomiast, że zawodnicy także wewnątrz zespołu walczą ze sobą zaciekle. Powiedz teraz jednemu z nich, aby przepuścił drugiego… To trudne, ale jasnym jest dla mnie, że jeśli płacę zawodnikowi za jazdę dla zespołu, to w pewnym momencie oczekuję od niego tego, że weźmie pod uwagę priorytety zespołu. Nie wiem co się stało w boksie Kawasaki, ale coś poszło zdecydowanie nie tak, jak pójść powinno. Z drugiej jednak strony to co działo się w Katarze było dobre dla fanów i dla samych wyścigów. Superbiki zawsze były trochę dzikie i nieprzewidywalne, gdzie nie zawsze przestrzega się wszystkich zasad, dzięki czemu są również tak emocjonujące. Ostatecznie jeśli wygrywa twój zespół, nawet dlatego że przepuściłeś rywala, to także dobrze dla ciebie. Pomagasz bowiem zespołowi, pomagasz sponsorom, którzy pomagają ci często przez wiele lat i dzięki którym możesz być tam gdzie jesteś i realizować swoje marzenia.

Ścigacz.pl: Czy obowiązujące od tego roku zmiany regulaminowe idą w dobrym kierunku?

Carlos Checa: No cóż, kiedy coś zmieniasz, zawsze coś tracisz i coś zyskujesz. Sęk w tym, że najwyraźniej widzimy to, co tracimy. Całościowo myślę, że zmiany są na lepsze. Superbiki zaczęły wymagać tak zaawansowanych technologii, że nie sądzę aby to był dobry sposób na promocję tego sportu. Najważniejszą sprawą jest sprowadzenie z powrotem na start wszystkich producentów, ale jednocześnie stworzenie takich regulacji, które sprawią, że te wyścigi nie będą wyłącznie w zasięgu fabryk. Potrzebujemy czegoś, gdzie odnajdą się także zespoły prywatne. To w praktyce oznacza ograniczenie ilości części, które w motocyklach można wymieniać, uproszczenie elektroniki, uproszczenie przygotowań,  uproszczenie samych motocykli i sprawienie aby ściganie się było tańsze. Zgadzam się z takim podejściem. Mam nadzieje, że szybko do Mistrzostw powróci Yamaha. Honda wydaje się być skoncentrowana na MotoGP i nie sądzę, aby jeszcze mocniej zaangażowała się w WSBK, choć przyznam, że Van Der Mark bardzo podobał mi się na Philip Island. Niestety wycofało się BMW, ale cała reszta skorzysta ze zmian. W tej chwili mamy pięciu producentów, których zawodnicy liczą się w walce o najlepsze pozycje. Może BMW wróci, może warto z nimi porozmawiać. W każdym razie najważniejsze jest aby wszyscy producenci czuli się partnerami w tym przedsięwzięciu.

Ścigacz.pl: Kto zdobędzie tytuł w World Superbike w tym roku?

Carlos Checa: Z pewnością bardzo mocne jest Kawasaki mające Toma i Johnego w składzie. Szanse ma także Ducati, ale gdy oglądałem wyścig w Australii trudno było oprzeć się wrażeniu, że Aprilia jest ciągle w grze. Wydawało się, że nowe przepisy będą działały na niekorzyść Aprilii ale wygląda na to, że wcale tak się nie stało. Oczywiście sytuacja może wyglądać różnie na różnych torach, ale jeśli Aprilia utrzyma prędkość, z pewnością będą liczyli się w walce o mistrzostwo. Może doczekamy się niespodzianki i wszyscy będą musieli gonić Haslama. To będzie trudny sezon dla Giugliano, bo trudno będzie odrobić straty z pierwszych wyścigów, ale miejmy nadzieję, że Chaz Davies będzie trzymał tempo. 

Ścigacz.pl: Czy ktokolwiek w tym sezonie jest w stanie zagrozić pozycji Marqueza w Grand Prix?

Carlos Checa: Myślę, że będzie to bardzo trudne. Jedyny człowiek, któremu może się to udać to Jorge Lorenzo. Wiem, że Jorge będzie w tym roku wyjątkowo dobrze przygotowany fizycznie i psychicznie. Lepszy będzie też jego motocykl. Niemniej jednak, jeśli Marc nie zaliczy jakiejś poważniejszej kontuzji, która wykluczy go z jazdy, będzie szalenie trudno go pokonać. Pamiętajmy, że na wynik Marqueza składają się nie tylko jego umiejętności, ale także jego motocykl i zespół. A wszystkie te składowe są w przypadku Repsol Hondy na najwyższym poziomie.

Ścigacz.pl: Dziękujemy za rozmowę!

Carlos Checa: Dziękuję i pozdrawiam czytelników Ścigacz.pl!

Foto: archiwum redakcji i www.carloscheca.com

Advertisement
NAS Analytics TAG

NAS Analytics TAG
Zdjęcia
Advertisement
NAS Analytics TAG
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

motul belka 420
NAS Analytics TAG
Zobacz również

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    motul belka 950
    NAS Analytics TAG
    na górę