"Bullshit" - wojna gangów motocyklowych w serialowym wydaniu. Jak Hell's Angels zdobywało Kopenhagę
Choć Kopenhaga jest kojarzona jako miasto przyjazne i bezpieczne dla mieszkańców i turystów, to ma też swoje mroczne strony. Jedną z nich jest przestępczość związana z klubami motocyklowymi. W przeszłości dochodziło do wyniszczających wojen, które trwały latami i miały nawet wymiar międzynarodowy. O jednej z nich opowiada serial "Bullshit", który jest już dostępny w serwisie Viaplay, a ja miałem okazję go obejrzeć.
Serial "Bullshit" oparto o książkę "Bullshit - The Story of a Family". Całość w mniejszym lub większym stopniu opowiada o wydarzeniach z pierwszej europejskiej wojny klubów motocyklowych, która miała miejsce w Kopenhadze, w latach 1977-1984. Zanim jednak przejdę do recenzji, nakreślę wam rys historyczny, bo jest dość ciekawy. Dlatego przenieśmy się do Kopenhagi z lat 70. ubiegłego stulecia.
Kopenhaga lat 70.
W latach 1973 i 1979 świat nawiedziły kryzysy naftowe, które odbiły się między innymi na Danii. W okresie 1973-1982 średni roczny wzrost PKB Danii wynosił zaledwie 1,5 proc., podczas gdy w latach 1960-1973 było to 4,6 proc. Bezrobocie wynosiło 10 proc., a dług publiczny osiągnął 70 proc. PKB. Wzrost ubóstwa i brak perspektyw stanowiły idealne podłoże dla powstawania subkultur.
Jednym z najciekawszych miejsc na subkulturowej mapie Kopenhagi było Fristaden Christiania - Wolne Miasto Christiana. To anarchistyczna komuna, która powstała w dzielnicy Christianshavn. Na jednej z ulic, tzw. Pusher Street, do 2024 r. beztrosko handlowano narkotykami, a policja nie mogła z tym nic zrobić. W latach 70. kluczowymi subkulturami byli punkowcy, hipisi, feministki i skinheadzi, ale nie zabrakło też klubów motocyklowych, które od lat 60. rosły w siłę w całej Europie.
Pierwsza nordycka wojna klubów motocyklowych
W latach 70. w Kopenhadze działały dwa duże kluby - Filthy Few i Nøragersmindebanden, które połączyły siły pod koniec lat 70., gdy w Kopenhadze pojawili się Hell's Angels. W wyniku fuzji powstał klub Bullshit MC. Kontrolował on duży kawałek narkotykowego tortu i to do tego stopnia, że w Freetown Christiania otworzył sklep z haszyszem. Kopenhaski oddział Hell's Angels powstał w 1980 r. z połączenia klubów Galloping Goose, Nomads, Iron Sculls i Dirty Angels, które następnie przeszły pod opiekę HAMC.
Wojna pomiędzy Bullshit MC i Hell's Angels rozpoczęła się, gdy 24 września 1983 r. trzech członków klubu Bullshit postanowiło skonfrontować się z członkami Hell's Angels w jednym z barów. Skończyło się na tym, że dwie osoby z Bullshit MC zginęły po tym, jak zostały ranione nożem i rozbitą butelką. Później dochodziło jeszcze do starć, w których zginęło 8 członków Bullshit MC, 1 członek Hell's Angels i 2 cywilów. Wojna zakończyła się w 1986 r., a w 1988 r. Bullshit MC został rozwiązany.
W ramach dygresji warto wspomnieć, że nordyckie wojny klubów motocyklowych zdarzały się jeszcze w późniejszych latach. W 1994 r. rozpoczęła się bowiem rywalizacja Bandidos MC, Outlaws MC i Hell's Angels MC, które były wspierane przez pomniejsze kluby. Wojna zakończyła się 9 zabójstwami i 74 próbami zabójstw. Używano bomb, karabinów, granatów, a nawet wyrzutni rakiet! W 1997 r. podpisano oficjalne porozumienie pokojowe.
Młodzi, pogubieni i narwani
Historia serialu "Bullshit" jest luźno oparta na książce "Bullshit - The Story of a Family" i prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce w trakcie wojny pomiędzy Bullshit MC i Hell's Angels, choć wszystkie postacie są prawdziwe. Głównymi bohaterami są Henning Norbert Knudsen, znany pod pseudonimem "Makrela" oraz Pia. Henning i jego przyjaciel za wszelką cenę chcą wstąpić do klubu motocyklowego z prawdziwego zdarzenia, a szesnastoletnia Pia przybywa do Kopenhagi w poszukiwaniu swojego miejsca i myśli, że będzie nim Freetown Christiania.
Henning jest bardzo dumny z faktu, że należy do Bullshit MC. Trudno mu się dziwić - spędził jakiś czas w zakładzie poprawczym, a po osiągnięciu pełnoletności bezskutecznie próbował odnaleźć się w społeczeństwie i miał nawet normalną pracę, ale szybko z niej zrezygnował. On i Pia szybko przypadają sobie do gustu i w końcu biorą ślub. W serialu wojna pomiędzy Bullshit MC i Hell's Angels rozpoczyna się od tego, że HAMC zabija przyjaciela głównego bohatera. Makrela rusza ścieżką zemsty i po drodze, w wyniku zbiegu nieszczęśliwych okoliczności, obejmuje dowodzenie w klubie Bullshit MC.
W 2024 r. produkcja zdobyła nagrodę dla najlepszego serialu na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Genewie i najlepszego miniserialu na festiwalu Series Awards 2024. Na tym samym festiwalu "Bullshit" zgarnął nagrodę za najlepszą reżyserię, Marco Ilsø wcielający się w rolę Hellinga, został nagrodzony za najlepszy występ aktorski, a Clint Ruben, jeden z aktorów drugoplanowych - za talent.
Wojna gangów w festiwalowym stylu
Jeżeli spodziewacie się czegoś w stylu "Synów anarchii", to "Bullshit" z pewnością nie będzie serialem dla was. Choć autorzy nie unikają tematu wojny pomiędzy klubami, to skupiają się w dużej mierze na warstwie obyczajowej i tym, co dzieje się wewnątrz Bullshit MC. Od strony realizacyjnej mamy tu połączenie pracy kamery w stylu reporterskim z barwami, które od razu przywodzą na myśl filmy festiwalowe. Atmosfera przez cały czas jest napięta i pozostaje taka nawet wtedy, kiedy bohaterowie wydają się być beztroscy i szczęśliwi.
Członkowie Hell's Angels pojawiają się na ekranie w scenach nawiązujących do prawdziwych wydarzeń i są przedstawiani w ciekawy sposób. Z jednej strony właściwie niczego się o nich nie dowiadujemy, bo dialogi dla tych postaci zostały ograniczone do minimum, a z drugiej - sceny z ich udziałem są sugestywne i pełne napięcia. Za każdym razem nakręcono je tak, że przeczuwałem, jaki będzie finał, ale jednocześnie łudziłem się, że być może tym razem będzie inaczej.
W serialu jest też polski akcent, ponieważ okazuje się, że "Makrela" ma polskie korzenie. Jego matkę zagrała Dorota Pomykała. Jest polską emigrantką, która w przeszłości przebywała w obozie koncentracyjnym. To ważne, bo w pewnym momencie główny bohater wytatuuje sobie nazistowskie tatuaże, by wkupić się w łaski klubu.
Sześć odcinków to za mało
Na przestrzeni ostatnich lat seriale znacząco się skróciły. Wynika to z faktu, że jest ich dużo, a widzowie mają mało czasu i do tego zewsząd są atakowani różnymi bodźcami. W przypadku "Bullshit" mamy 6 odcinków i uważam, że to zdecydowanie za mało, bo serial porusza wiele wątków i często ich nie rozbudowuje. Pierwszy odcinek był dla mnie trochę trudne do przełknięcia, bo downsizing sprawił, że twórcy musieli upchnąć dużo informacji i postaci w bardzo krótkim czasie. Jednak później oglądałem serial w napięciu i z zaciekawieniem.
Pod koniec fabuła zeszła na dość przewidywalny tor, ale z drugiej strony - jest dopasowana do tego, jaki był finał starcia Bullshit MC i Hell's Angels. Serial miesza brutalność, braterstwo, miłość i nadzieję, którą ostatecznie odbiera, ale też odebrało ją samo życie. Pomimo drobnych wad "Bullshit" to ciekawa i trzymająca w napięciu produkcja z domieszką artystycznej i ludzkiej wrażliwości. Sposób realizacji sprawi, że wybaczycie twórcom to, że w pewnym momencie łatwo zorientować się, w jakim kierunku potoczą się losy głównych bohaterów. Jest to jednak bardziej dramat niż serial sensacyjny, ale mnie to w zupełności odpowiadało.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze