Brytyjscy motocykliści kontra autonomiczne taksówki. Kto wygra ten wyścig?
W Wielkiej Brytanii znów wrze, a powód może przyprawić motocyklistów o gęsią skórkę. Rząd chce przyspieszyć testy samojeżdżących taksówek i busów, które miały pojawić się na drogach dopiero w 2026, potem przesunięto to na 2027, a teraz… chcą je wprowadzać wcześniej.
Wszystko w imię postępu i rozwoju. Problem w tym, że w tym całym technologicznym pędzie ktoś zapomniał o motocyklistach.
Krajowa Rada Motocyklistów w UK (NMC) nie zamierza jednak grzecznie przyklaskiwać i jasno mówi: jeśli rząd odpali te testy bez wcześniejszego wdrożenia porządnych zasad bezpieczeństwa, to może się to źle skończyć. Szczególnie dla tych, którzy na co dzień poruszają się na dwóch kółkach. Bo o ile taki komputer potrafi rozpoznać ciężarówkę czy autobus, to czy poradzi sobie z motocyklistą, który nagle zmienia pas, wyprzedza czy przeciska się w korku? No właśnie.
Władze niby coś tam próbują konsultować. Ministerstwo Transportu ogłosiło zbieranie opinii w sprawie zasad, które mają zapewnić, że autonomiczne pojazdy będą przynajmniej tak bezpieczne jak porządny, ogarnięty kierowca z krwi i kości. Ale NMC zwraca uwagę, że wszystko idzie zbyt szybko i zbyt jednostronnie. Mówi się głównie o zyskach dla gospodarki, a nie o tym, czy taki pojazd zauważy motocykl przy skrzyżowaniu albo czy zareaguje na lekkie stuknięcie, kiedy coś pójdzie nie tak.
Motocykliści nie rzucają słów na wiatr. NMC razem z Brytyjską Federacją Motocyklistów przygotowali konkretne stanowisko, co powinno się znaleźć w dokumencie o bezpieczeństwie. Przekazali je już rządowi i cały czas biorą udział w rozmowach. Nie są przeciwni nowym technologiom, ale stawiają sprawę jasno: żadna maszyna nie powinna zwiększać ryzyka dla innych uczestników ruchu. A szczególnie dla tych, którzy nie mają wokół siebie setek kilogramów stali i poduszek powietrznych.
Szef NMC, Craig Carey-Clinch, powiedział to, co wielu z nas myśli: rozwój to fajna rzecz, ale nie może się odbywać kosztem życia i zdrowia ludzi. Rząd powinien najpierw dopracować wszystkie zasady, zanim pozwoli tym pojazdom wyjechać na drogi. I lepiej nie powtarzać błędów z e-hulajnogami, które miały być nowoczesne i wygodne, a zamieniły się w chaotyczny bałagan, z którym władze nie radzą sobie do dziś. Swoją drogą, to zupełnie jak na naszym podwórku, chociaż ostatnio coś w tej materii próbuje się robić.
Motocykliści znów muszą walczyć o swoje. W świecie pełnym nowinek technicznych, różnych instytucjom i organom łatwo się zapomina, że na drogach motocykliści nie tylko statystyką - są żywymi ludźmi. Właściciele motocykli nie mają trybu autonomicznego, który uratuje przed bezmyślną decyzją urzędników.


Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze