tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 10 lat Uhma Bike - jak wygląda rodzinny interes?
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
Advertisement
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG

10 lat Uhma Bike - jak wygląda rodzinny interes?

Autor: Żmija 2010.05.31, 13:35 10 Drukuj

„Gdzie jest ta szczęka od kasku, która leżała tutaj przez ostatnie cztery lata? Najwyraźniej musiała komuś bardzo przeszkadzać..."

W taki oto sposób rozpoczęło się moje spotkanie z Łukaszem Uhmą. Wkrótce na przesłuchanie trafił także jego brat Rafał oraz synowie bliźniacy, którzy wspólnie już od przeszło dziesięciu lat prowadzą swój rodzinny biznes. Jak to jest spędzać prawie 24h na dobę z rodziną? Czy ułatwia to prowadzenie firmy, czy też nieco komplikuje tą sprawę? Właściwie jak to wszystko się zaczęło? O tym, jaka była historia motocyklowej rodziny Uhma-Bike przekonajcie się sami.

Ścigacz.pl: Od kiedy motocyklowa pasja zagościła w domu Uhmów i czym właściwie jest w Waszym/Twoim życiu?

Łukasz Uhma: Tak naprawdę to Rafał zaszczepił motocyklową pasję najpierw moim dzieciom Piotrkowi i Filipowi, a później z różnym skutkiem także i mnie. Natomiast nasza historia z motoryzacją zaczęła się dużo wcześniej ponieważ nasz ojciec miał jeden z pierwszych prywatnych warsztatów samochodowych w Warszawie specjalizujących się w jednej marce, co na ten czas było ewenementem, może nawet na skalę europejską. Nasz ojciec specjalizował się w takim pięknym samochodzie, który nazywał się Zastawa 750, później był to Fiat 850, później Zastawa 1100. Z czasem przejąłem po ojcu warsztat i zająłem się jego prowadzeniem. Później, przez jakiś czas, zajmowałem się różnymi dziwnymi rzeczami, aż 10 lat temu otworzyliśmy naszą firmę przy udziale Yamahy. Wtedy też powstał autoryzowany salon dealerski Yamahy w Piasecznie. Rafał zajmował się motocyklami jednak dużo wcześniej, ale zapewne sam wam o tym wszystkim opowie.

Ścigacz.pl: Słyszałam, że jesteś sprawcą całego zamieszania. Jak to zatem było z tymi jednośladami w Twoim życiu?

Rafał Uhma: Geneza jest taka, że zawsze interesowały mnie dwa kółka. W drugiej klasie szkoły podstawowej tata kupił mi moją pierwszą motorynkę. Musiałem jednak mu obiecać , że będę nią jeździł wyłącznie na pierwszym z dwóch dostępnych w niej biegów. Oczywiście tak się nie stało i jeździłem nią na miarę jej możliwości. To były moje pierwsze, własne dwa kółka. Kiedy miałem piętnaście lat ktoś mi powiedział, że posiadając licencję motocrossową będę mógł wcześniej zrobić prawo jazdy na motocykl. Nie zastanawiając się nad tym zbyt długo zapisałem się zatem ochoczo do klubu motocyklowego MAK (Moto Auto Klub) i pomimo, że wcześniejszy egzamin okazał się bujdą, bardzo mi się spodobała jazda w terenie. Później przyszło liceum i tata postanowił kupić mi motocykl i samochód pod warunkiem, że poradzę sobie z nimi sam, bez żadnej pomocy z jego strony i co najważniejsze kieszonkowego. W moje ręce trafiła Honda CB250 i Fiat 127, które już po tygodniu sprzedałem i kupiłem za nie Hondę VF750S, jeden z pierwszych, fajnych motocykli, które były w tym czasie dostępne Warszawie. Oczywiście wszystko byłoby pięknie, gdyby nie nadeszła zima. Ponieważ zdaniem taty wymieniłem dwa piękne pojazdy na jeden, to w zimę równie dobrze mogłem jeździć sobie autobusem. Później przyszły studia, długie studia. W trakcie ich trwania sprawa się troszeczkę skomplikowała bowiem odszedł nasz tata i z Łukaszem musieliśmy utrzymać dom. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem o połączeniu pasji motocyklowej z biznesem. Naprawdę bardzo tego chciałem. Pomyślałem o prywatnym imporcie i udałem się na Zachód w poszukiwaniu motocykli. Był to dokładnie 1992 rok. Pożyczyłem pieniądze, pożyczyłem busa i pojechałem wraz z moim przyjacielem ze studiów do Szwajcarii, gdzie miałem namierzone jakieś super miejsce. W Szwajcarii oczywiście nic nie znaleźliśmy. Mój kolega jednak stwierdził, że motocykle możemy znaleźć równie dobrze w Marsylii, gdzie był jakiś czas wcześniej na winobraniu u swojego przyjaciela. Z uszczuplonym już budżetem pojechaliśmy do Marsylii i całkiem przez przypadek poznałem Franka, który na ten czas wiedział o Polsce tylko tyle, że jak pojedzie do niej samochodem, to od razu mu go ukradną. Nabrał jednak dużego zaufania do mnie i udostępniał mi motocykle w komisie. W taki oto właśnie sposób w 1994 roku zarejestrowałem firmę pt. Genesis Rafał Uhma. Nazwa Genesis wzięła się od pierwszego motocykla FZR 600 Genesis, który ściągnąłem z Marsylii. Kupiłem busa i raz w miesiącu jeździłem po motocykle. Kiedy zacząłem je sprzedawać okazało się, że ktoś je musi także serwisować, a studia na Politechnice oraz doświadczenie i wiedza, jakie wyniosłem z warsztatu samochodowego taty pozwoliły mi je również naprawiać. Zatrudniłem do pomocy także mechanika i tak do 1999 roku funkcjonowałem właściwie sam. Z czasem jednak mój garaż zaczął pękać w szwach. Po prostu przestałem się mieścić. Wtedy też zaczęły się pierwsze rozmowy z Piotrem i Filipem, aby zająć się tym w sposób profesjonalny.

Ścigacz.pl: Dlaczego w ogóle padło na Yamahę?

Rafał Uhma: To była całkiem zabawna historia. Oprócz tego, że jest to jedna z lepszych marek motocykli, główny powód może się wydawać mało realny. Otóż w 1999 roku przez trzy miesiące grałem w filmie „Enduro Bojz" jako kaskader. Film oczywiście nie zebrał wielu nagród (uśmiech) , ale to właśnie tam przez trzy miesiące jeździłem na motocyklu TW125 dublując Jasia Wieczorkowskiego. To właśnie sprawiło, że zaprzyjaźniłem się z ludźmi z Yamahy i kiedy wróciłem do mojego garażu, po tym wielkim aktorstwie to stwierdziłem, że trzeba już na poważnie zająć się tymi motocyklami. Razem z Piotrkiem skontaktowaliśmy się z Robertem Domańskim, ówczesnym szefem Yamahy i w 2000 roku dostaliśmy przedstawicielstwo Yamahy. W ten sposób powstał nasz pierwszy, wymarzony w tamtym okresie salon Uhma-Bike.

Ścigacz.pl: Motocykle w domu?

Łukasz Uhma: Przez moje ręce przewinęła się między innymi Lambretta, WFMka, czy też Komar. Miałem również pięknego Simsona, którym jakieś pięćdziesiąt lat temu, pojechałem w nocy na Mistrzostwa Europy w siatkówce, które rozgrywano wówczas w Warszawie. Bliźniacy właściwie od dziecka mieli styczność z motocyklami i tak od motorynek aż po jakieś inne dziwne wynalazki zaczęła się ich przygoda z jednośladami. Pamiętam, że kiedy Piotr w wieku osiemnastu lat pojechał na egzamin z prawa jazdy to egzaminator zapytał go „ale pan to już chyba prowadził wcześniej?" na co Piotrek odpowiedział „tak, już dziesięć lat jeżdżę". Swojego czasu mieli również malucha, którego nabyliśmy drogą wymiany za magnetowid. Później siłą rzeczy jak już Rafał zaczął sprowadzać motocykle to chłopaki zaczęli przesiadywać w jego garażu, a już w szczególności Filip i razem z nim te motocykle kręcili.

Filip Uhma: Moje pierwsze doświadczenie z motocyklami zaczęło się od motorynki Rafała, Pamiętam jak zaliczyłem nią pierwszą glebę i schowałem się na dwie godziny w krzakach obawiając się, że wujek urwie mi to, co powinien mi urwać. Całe szczęście znalazł mnie wtedy dziadek, który wraz z Rafałem uczył mnie jeździć i powiedział, że nic się właściwie nie stało. Tak wyglądały moje początki. Kiedy Rafał zaczął pomagać dziadkowi, aby później, już po jego śmierci, zająć się sprowadzaniem motocykli zacząłem mu pomagać. Nie chciałem od niego żadnych pieniędzy, ale chciałem jeździć motocyklami. Jako ten dobry wujek zawsze udostępnił mi jakieś dwa koła. Pamiętam, że pierwszym motocyklem jaki przywiozłem wraz z nim dla siebie było Virago 125. Rafał zawsze powtarzał, że trzeba zacząć od małej pojemności, aby móc jeździć lepiej na większych sprzętach. Kolejno przez moje ręce przewijało się wiele różnych sprzętów w tym CB250, CBR 600 czy Honda Dominator LTD. W moje ręce trafił niestety także i pierwszy motocykl wyścigowy mojego brata. Po powrocie z USA zakupił Yamahę YZF 750R, którą ja, jako ten zły brat, po prostu mu rozbiłem. Był to jego drugi motocykl w życiu, ale pierwszy, który posiadał na własność. Później użytkowaliśmy już głównie pojazdy firmowe. Tak to mniej więcej wyglądało.

Piotr Uhma: Jak już zapewne wiesz wywodzimy się z rodziny mocno związanej z motoryzacją zatem już jak byliśmy w trzeciej klasie podstawówki tata kupił mi i Filipowi własne motorynki . Z czasem nasza pasja do dwóch kółek pogłębiała się i zaczęła rozwijać. W 1998 roku Rafałowi udało się skutecznie zaszczepić we mnie pasję do wyścigów motocyklowych i tak na ZZR600 stawiałem swoje pierwsze kroki na torze. W 1998 roku kupiłem swój pierwszy motocykl, którym była Yamaha YZF750R i zanim rozbił mi ją mój brat, udało mi się stanąć na trzecim miejscu na podium. W duży skrócie tak zaczęła się moja przygoda i zarazem wielka pasja do motocykli.

Ścigacz.pl: Dlaczego również zawodowo postanowiłeś zająć się motocyklami?

Filip Uhma: Z wykształcenia jestem Magistrem Wychowania Fizycznego i bardzo lubiłem uczyć dzieci natomiast wiedziałem, że do szkoły uczyć nie pójdę. Byłem instruktorem pływania i narciarstwa, ale nie pasjonowało mnie to aż tak bardzo jak motocykle. Wszyscy w rodzinie kochamy motoryzację, a szczególnie motocykle. Kiedy w 1999 roku padł pomysł otworzenia salonu motocyklowego wiedziałem, że jest to praca jaką chciałbym wykonywać. Cały czas, od samego początku, jest ona dla mnie wielką pasją. Codziennie rano, kiedy wstając do pracy nie mam czegoś takiego, że nie chce mi się do niej pójść. Kiedy wchodzę do salonu doskonale wiem, że moim zadaniem jest obsługa klienta, a ściślej rzecz biorąc bycie doradcą serwisowym i chcę wykonywać swoją pracę jak najlepiej. Co roku również staram się podnosić swoje umiejętności bo jak wiadomo technologia także się zmienia. Myślę sobie jednak, że przez te kilka lat zdobyłem wiedzę, dzięki której mogę doradzić czy pomóc w rozwiązaniu problemów naszych klientów. W skrócie ujmując ja po prostu lubię te robotę.

Ścigacz.pl: Istniejecie na rynku przez dziesięć lat. Jak ewaluował rynek motocyklowych na przestrzeni tych wszystkich lat?

Łukasz Uhma: Przez ten czas rynek się bardzo zmieniał, tak jak i z resztą wizerunek firm motocyklowych. Kiedyś firmy funkcjonowały w garażach, mając trzy motocykle na stanie, a właściciele zajmowali się zarówno serwisowaniem motocykli jak i ich sprzedażą jednocześnie. Z czasem jednak rynek się coraz mocniej rozwijał, dochodziły nowe marki, dochodziły skutery, które od paru lat robią się coraz popularniejsze w Polsce, mimo takiej pogody jaką mamy. Firmy siłą rzeczy musiały się rozwijać. Jest to bardzo sezonowy biznes, o czym nie wszyscy zdają sobie sprawę. W zasadzie przez 4-5 miesięcy trzeba zarobić na utrzymanie firmy przez cały rok. Być może właśnie dlatego nie zawsze jesteśmy w stanie prowadzić nasz biznes do końca tak, jak byśmy tego chcieli. Koszty i ekonomia często nie pozwalają nam na zbyt swobodne działania toteż musimy wybrać jakiś kompromis. Pomimo to, firmy, które chcą się rozwijać muszą zatrudniać coraz więcej osób. Oprócz sprzedaży motocykli, ubrań i akcesoriów dochodzą obecnie również sprawy związane z ubezpieczeniami i leasingami, a do tego wszystkiego potrzeba ludzi. W dzisiejszych czasach sam właściciel nie jest w stanie podołać temu wszystkiemu jeżeli oprócz tego prowadzi jeszcze jakiś import np. akcesoriów. To jest to naprawdę dużo pracy.

Ścigacz.pl: Patrząc z pespektywy czasu to co w zasadzie cenisz sobie w tym biznesie?

Rafał Uhma: Za czasów, kiedy sprowadzałem motocykle z Marsylii miałem również okazję zwiedzać świat. 16 lat temu byłem jeszcze młody a możliwość poznawania motocyklowego świata od środka było dla mnie czymś niesamowitym. Miałem możliwość życia tak jak Francuzi w moim wieku, jeżdżenia z nimi na zloty, fiesty wina. Później oczywiście trzeba było zająć się firmą profesjonalnie jednak nie oznaczało to, że praca ta zaczęła mi się mniej podobać. Dalej miałem kontakt z ludźmi i to ich w tym biznesie oprócz samej pasji rzecz jasna cenię chyba najbardziej. Są z nami klienci, którzy kupowali ode mnie motocykle jeszcze za czasów, kiedy sprzedawałem je w garażu i wraz ze mną ewaluowali. Mam chyba takich 15-stu klientów, którzy kupili u nas te kilkanaście lat temu pierwsze pojazdy i serwisują swoje obecne motocykle w naszej firmie po dziś dzień. Są oni nie tylko klientami naszej firmy, są moimi przyjaciółmi, bardzo dobrze się znamy, bardzo się lubimy i to jest bardzo miłe. Mamy mnóstwo stałych klientów, którzy znają naszą genezę i mają do nas zaufanie i tak mi się wydaje, że to jest jednak ta najmilsza rzecz w naszym biznesie. Jest to niesamowita satysfakcja, jeżeli robisz w życiu to, co najbardziej lubisz.

Ścigacz.pl: Skąd zatem pomysł na nowy salon?

Rafał Uhma: W zasadzie sam rynek wymógł to na nas. Mamy oczywiście stałych klientów, ale chcąc się dalej rozwijać trzeba pozyskiwać nowych. Oczekiwania względem miejsca, jak wspomniałem wcześniej, są dużo wyższe, niż kiedyś. Nie ma z resztą w tym nic dziwnego. Klienci chcą kupować motocykle w ładnym, czystym salonie. Chcą oczekiwać np. na przegląd motocykla popijając przy tym kawę. Po drugie nigdy wcześniej nie mieliśmy swojego własnego salonu tylko je wynajmowaliśmy. Myślę, że te dwa czynniki sprawiły, że po dziesięciu latach, w rocznicę naszego istnienia możemy zaprosić już klientów do nowego miejsca.

Ścigacz.pl: Firma rodzinna brzmi bardzo ładnie jednak jak to w rodzinie bywa, bywa różnie. Jak to jest w waszym przypadku?

Rafał Uhma: To jest bardzo dziwne, ale przez te dziesięć lat nie było między nami jakichś większych kłótni. Każdy z nas ma oczywiście własne zdanie na określone tematy, ale potrafimy znaleźć pomiędzy nimi wspólny kompromis. Oprócz tego, że razem pracujemy to razem wyjeżdżamy na wakacje, weekendy. Spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu w pracy jak i poza nią. Mamy do siebie 100%-towe zaufanie, a przy prowadzeniu wspólnej działalności wydaje mi się to bardzo ważne. Uważam również, że dzięki temu dużo prostsze jest zarządzanie naszą firmą. Każdy wyjeżdżając na wakacje wie, że zostawia firmę w dobrych rękach. Dzięki temu, że jest to rodzinny biznes wydaje mi się, że samym klientom milej przychodzi się do salonu, w którym tradycja motocyklowa ma naprawdę głębokie korzenie. Taki klient wracając na przegląd za 10 000 km znowu zobaczy te same twarze, będzie miał o czym porozmawiać. To, że robimy to przez tak długi czas oznacza, że kochamy motocykle dokładnie tak samo jak i oni, a ponieważ robimy to już tak długo musimy się również na tym znać.

Filip Uhma: U nas w firmie staramy się wprowadzić rodzinną, a nie korporacyjną atmosferę. Każdy klient jest traktowany indywidualnie. Klienci, którzy wiążą się z nami i są z nami od wielu lat czasami wracają do nas w odwiedziny nawet bez swojego motocykla, który aktualnie np. sprzedali. Kiedy taki klient staje w drzwiach zazwyczaj z uśmiechem na ustach pytamy „Co słychać, czy możemy w czymś pomóc". Czasami pada po prostu odpowiedź „A nie, tak wpadłem w odwiedziny, bo się po prostu stęskniłem. Dawno mnie u was nie było". Kiedy nasi klienci dowiedzieli się o przeprowadzce do nowego lokalu jakoś tak z sentymentem wspominali naszą działalność w Mysiadle. Pomimo wszystko tutaj jest jakiś klimat, czuć to paliwo z serwisu, który znajduje się na tyłach salonu. Mamy wielu klientów z którymi jesteśmy bardzo zaprzyjaźnieni. Dla nas firma jest rodziną. Dzień zaczynamy od spotkania o ósmej pod domem taty skąd wyjeżdżamy razem do pracy. Nie jeździmy kilkoma samochodami tylko jednym. To jest również czas, aby porozmawiać na tematy firmowe. Czasami przypomina to wycieczkę do szkoły. Pomimo, że ja pracuję z Piotrkiem, a tata z Rafałem, to ilość telefonów w ciągu dnia jakie wykonujemy między sobą sprawia, że czujemy się jakbyśmy ze sobą spędzali całe dnie. To nie jest praca tylko od godziny 10-tej do 18-tej. Często tak naprawdę siedzimy do 20-tej, czy 21-wszej. Dla nas firma Uhma-Bike jest czymś według mnie rodzinnym, zbliżającym jeszcze bardziej nas do siebie. Czasami zdarzają się kłótnie, czasami człowiek nie odzywa się do siebie jednak za chwilę wszystko wraca do normy. Bardzo cieszymy się z tego co robimy.

Piotr Uhma: Najwięcej czasu spędzam oczywiście z Filipem. Myślę, że dlatego, że jesteśmy bliźniakami i całe dzieciństwo oraz szkołę średnią spędziliśmy razem było nam łatwiej. Jesteśmy przyzwyczajeni do siebie, bardzo dobrze się dogadujemy i tak też zostaliśmy wychowani. Obywa się zatem bez jakichś tam większych problemów. Nawet jeżeli pójdą między nami iskry szybko dochodzimy do kompromisu, a przez wzgląd na fakt, że prowadzimy ze sobą biznes nie możemy się przecież na siebie obrażać. Bycie przedsiębiorcą w każdym kraju jest dosyć trudne. W naszej firmie jest nasz czterech i jesteśmy dla siebie wsparciem . W trakcie naszych dyskusji nie pojawia się jeden pomysł tylko cztery pomysły. Zazwyczaj mamy również cztery rozwiązania dzięki czemu jest nam łatwiej. Spędzamy w firmie jak i poza nią bardzo dużo czasu razem . Cała nasza rodzina jest zarażona pasją do motoryzacji od najmłodszych lat.

Ścigacz.pl: Otworzyliście nowy salon, co dalej?

Filip Uhma: Myślę, że zaczynamy nowy okres naszego życia. Sporo nas to wszystko kosztowało. Nie mówię tutaj o finansach. Chodzi o zdrowie, czas i wyrzeczenia. Według mnie zrobiliśmy coś pięknego. Dla mnie osobiście jest to ukoronowanie naszej pracy, dziesięciu lat naszej działalności. Mamy także nadzieję, że naszym klientom spodoba się to, co tak naprawdę przede wszystkim dla nich zrobiliśmy. Można powiedzieć, że teraz piszemy nowy rozdział w książce, pt. Uhma-Bike. Wiemy jednak, że jeszcze dużo pracy przed nami. Nie ma to jednak dla nas większego znaczenia, bo nie mamy zamiaru spocząć na laurach.

Piotr Uhma: Mieć salon motocyklowy taki, jak chcielibyśmy mieć było dla nas bardzo dużym wyzwaniem. Już od początku chcieliśmy prowadzić profesjonalną firmę. Do wszystkiego doszliśmy od zera, a zaczynając byliśmy właściwie na minusie (na pierwszy zakup sprowadzonych z Francji motocykli musieliśmy pożyczyć pieniądze). Teraz mija dziesięć lat i myślę, że coś osiągnęliśmy. Oczekuję, że to całe nasze doświadczenie, które zdobyliśmy przez tyle lat pozwoli nam być bardzo konkurencyjną firmą na rynku polskim. Przede wszystkim jednak chcielibyśmy spełnić oczekiwania naszych klientów, które są dosyć wysokie. Warunki, w których pracowaliśmy w Piasecznie były bardzo słabe i chcieliśmy to zmienić. Na wszystko jednak potrzeba czasu, a także pieniędzy. Myślę, że zaczęliśmy nowy rozdział w istnieniu naszej firmy.

Ścigacz.pl Zaczynaliście z Yamahą i wciąż jesteście z Yamahą, dlaczego?

Piotr Uhma: Być może dlatego, że mamy taką zasadę, że jak coś robimy to chcemy to robić dobrze. Tak samo jak mamy jedną markę motocykli, jesteśmy importerem jednej marki kasków oraz odzieży pomimo, że moglibyśmy importować kilka marek wolimy skoncentrować się na jednej. Do nas przychodzą ludzie, którzy chcą kupić Yamahę. Zawsze byliśmy kojarzeni z tą marką i na chwilę obecną chcemy przy niej pozostać

Pierwszy motocykl wprowadzamy do salonu w Mysiadle
Nawet na Karuzeli Rafal wybieral motocykle 1978
Advertisement
NAS Analytics TAG

NAS Analytics TAG
Zdjęcia
1976 komunia blizniakow
1978 Piotr Filip Uhma traktorki
Adaptacja kwiaciarni na salon motocyklowy
Enduro Bojz zdjecie z planu
Filip Uhma w salonie sesja
Lukasz Uhma z dzieckiem 1976
Maly Lukasz wymienia z Tata detke w oponie
Od zawsze rodzine Uhma pasjonowaly nie tylko motocykle
Pierwsze motocykle sprowadzone przez Rafala z Francji 1994
Pierwszy motocykl 750ccm Rafala zakupiony za sprzedana 250ke i Fiata 127
Piotrek Uhma
Piotrek z dzdzia na skuterze wodnym
Piotr i Rafal wspolne podroze
Podroze Rafala i Piotrka
Rafal Uhma z Mama
Rok 1995 garaz Rafala
Rok 1999 Uhma Bike na torze
Salon Uhma Bike Modlinska poczatki
Salon Uhma Bike Piaseczno tuz po otwarciu
UHMA 2
UHMA 4
UHMA 5
UHMA 6
VITO REKLAMA 004
Wspomnienia z Francji
Zdecie z Marsyli Frank
Zdjecie z planu filmowego Enduro Bojz
W serwisie
Lukasz Uhma styczen 1973
Lukasz Uhma styczen 1972
Rafal 1973
Komentarze 10
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

NAS Analytics TAG
Zobacz również

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    NAS Analytics TAG
    na górę