Ścigacz.pl

Tytuł brzmi sensacyjnie, ale jeżeli spojrzymy na przemysł lotniczy, to zwiększenie roli systemów autonomicznych w pojazdach jest bardzo prawdopodobną przyszłością. Ostatnie badania Google nie pozostawiają złudzeń.

Waymo, czyli ramię korporacji Google, odpowiedzialne za rozwój autonomicznych pojazdów, wzięło sobie za cel wyeliminowanie wypadków śmiertelnych na drogach. W tym celu inżynierowie wprowadzili do komputerów dane z 72 zdarzeń drogowych, w wyniku których zginęli ludzie. Następnie przeprowadzono symulację, czy tych wypadków dało się uniknąć. Odpowiedź była jednoznaczna i zaskakująco prosta. Otóż tak, do niemal każdego z tych wypadków by nie doszło, gdyby nikt z uczestników ruchu nie złamał jakiegoś przepisu.

Tutaj warto przytoczyć stary żart. Gdy kiedyś Boeing wprowadził do użytku nowy model samolotu pasażerskiego, to świat obiegło pytanie: po co w kabinie tego samolotu zainstalowano trzy krzesła. Odpowiedź brzmiała, że jeden fotel jest dla jednego pilota, drugi dla drugiego, a trzeci dla psa. Zdziwiony słuchacz zadawał pytanie, po co fotel dla psa. Odpowiedź brzmiała, by pies tam siedział z pilotami i pilnował, aby niczego nie dotykali. Badający przyczyny wypadków lotniczych ustalili, że czynnik ludzki jest przeważający jeżeli chodzi o to, dlaczego doszło do katastrof samolotów w przeszłości. Dlatego zaczęto stosować coraz bardziej rygorystycznie egzekwowane procedury, a najważniejsze manewry zaczęto powierzać kontroli "autopilotów". Z czasem zaczęto instalować nawet automaty, których rolą było tylko sprawdzanie, czy człowiek za kokpitem nie próbuje objeść pracy komputerów.

Praca specjalistów od Google do złudzenia przypomina to, co miało już miejsce w przemyśle lotniczym. Ludzie giną w wypadkach, bo kierowcy nie przestrzegają zasad ruchu drogowego. Walką z tym zjawiskem są coraz bardziej dotkliwe mandaty.  Jednak nie przynosi to dostatecznych rezultatów. Dlatego rozwiązaniem może być powielenie tego, co już zrobiono w lotnictwie - wyposażenie motocykli i samochodów w urządzenia, kontrolujące to, czy kierowca nie łamie przepisów.

Symulacja Waymo polegała na tym, że najpierw wprowadzano do komputera parametry, które towarzyszyły wypadkowi śmiertelnemu na drodze. Następnie sterowanie jednym z pojazdów powierzano sztucznej inteligencji autonomicznego samochodu Google. Potem system autonomiczny miał kierować drugim z pojazdów, biorących udział w wypadku. Symulacje wykazały, że po zastąpieniu człowieka sztuczną inteligencją, która już teraz steruje autonomicznych pojazdami na drogach, do wypadków nie dochodziło. Wyeliminowanie nawet jednego kierowcy człowieka i zastąpienie go decyzjami komputera sprawiało, że w symulacji udawało się uniknąć wypadku.  Dosłowny cytat z raportu po zakończonych symulacjach:

When we swapped in the Waymo Driver as the simulated initiator, it avoided every crash by consistent, competent driving, and obeying the rules of the road - yielding appropriately to traffic, executing proper gap selection, and observing traffic signals.

Co ciekawe, do uniknięcia ofiar śmiertelnych w tych wypadkach wystarczyło tylko to, że komputer, po przejęciu kontroli, natychmiast dostosowywał ruch pojazdu do obowiązujących przepisów. Krótko mówiąc: zastosowanie się do przepisów powodowało, że nikt nie zginął. 

To kolejny argument za tym, że radary w motocyklach to nieunikniona przyszłość. Bezpieczeństwo i życie ludzie ma w tej chwili najwyższy priorytet i wszystkie zmiany na świecie są wprowadzane tak, aby ograniczyć liczbę śmiertelnych wypadków. Eksperyment Waymo pokazuje, że chociaż trudno w to uwierzyć, sami powodujemy niebezpieczne sytuacje na drodze. Dlatego pomoc elektronicznego asystenta powinna w bardzo wpłynąć na poprawę naszego bezpieczeństwa.