Ścigacz.pl

Branża pojazdów elektrycznych przeżywa trudne chwile, a może być jeszcze gorzej, bo znika również pomoc państwowa.

Tylko we wrześniu sprzedaż samochodów elektrycznych w Niemczech spadała o rekordowe 35 proc. W ten sposób zareagował rynek na zakończenie programu dopłat dla zakupów elektrycznych pojazdów dla klientów biznesowych. Teraz blady strach padł na e-branżę w Szwajcarii, bo tamtejsza Rada Federalna, czyli odpowiednik rządu, zdecydowała, że od 1 stycznia 2024 roku import samochodów elektrycznych będzie opodatkowany na takich samych zasadach, jak aut z silnikami spalinowymi.

Szwajcaria zdecydowała się na ten krok ze względu na rosnące obciążenia państwowego budżetu. Jednocześnie była to trudna decyzja, bo Szwajcaria, jako jeden z pierwszych krajów na świecie, rozpoczęła wsparcie obywateli decydujących się na zakup elektrycznego pojazdu.

Ulgi na zakup elektryków wprowadzono w 1997 roku. Co ciekawe, zniesienie ulgi poparło niemal całe spektrum szwajcarskiej sceny politycznej, z wyjątkiem prawicowej Szwajcarskiej Partii Ludowej. Od 1 stycznia 2024 roku Szwajcarzy, którzy zdecydują się na zakup elektryka, zapłacą podatek w wysokości 4 proc. wartości, czyli tyle samo, co osoby decydujące się na zakup samochodu z silnikiem benzynowym lub diesla.

Jak sytuacja wygląda w Polsce? We wrześniu Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM) odnotował pierwszy spadek sprzedaży samochodów elektrycznych. W porównaniu z tym samym miesiącem ubiegłego roku sprzedaż spadła o niemal jedną dziesiątą (9,8 proc.).

Jednocześnie w naszym kraju ulga wciąż obowiązuje, chociaż nigdy nie była specjalnie wysoka. Nabywcy elektrycznych osobówek do maksymalnej kwoty 225 000 zł mogą liczyć na dofinansowanie w wysokości 18 750 zł — bez wskazywania minimalnego rocznego przebiegu, lub 27 000 zł dla pojazdów, które pokonują rocznie co najmniej 15 000 km.