Mój pierwszy highsajdzik!
Od redakcji: Poniższy wpis pochodzi z bloga jednej z naszych czytelniczek. Uznaliśmy, że jest on na tyle ciekawy, że powinniście go przeczytać. Wszak dotyczy sytuacji, w której każdy kiedyś może się znaleźć. Highside, cóż, nie jest najprzyjemniejszą rzeczą, której można doświadczyć na motocyklu, ale zdarza się. Zobaczcie krótką relację pewnej dziewczyny, która miała okazję przeżyć go w nietypowej formie na Hornecie 600.
Wracam ze szkoły jak co dzień Hondorem (Hornet 600), zaczyna kropić trochę, jeszcze rano było ładnie i sucho. Już prawie jestem koło domu, jeszcze jakieś 200m. Zatrzymuję się przed skrzyżowaniem na STOPie koło fabryki Guinessa. Tak, mieszkam koło fabryki Guinessa i codziennie wieczorem pachnie/śmierdzi (cały czas nie mogę się zdecydować) fermentowanym zbożem. Przypomina mi to moje rodzinne miasto, gdzie wieczorami pachniało piernikami z Kopernika i płatkami z fabryki Nestle. No więc. Zatrzymuję się, kierunek w prawo, patrzę, nic nie jedzie, ruszam i pizd!
Reklama
Kalendarz dla motocyklisty na rok 2026 Gwiazdy MotoGP.
Duży 42x30 cm. 79 zł WYSYŁKA GRATIS!
Kalendarz motocyklowy na rok 2026 ścienny, przedstawiający najważniejszych bohaterów tego sezonu MotoGP. Marc Marquez, Jorge Martin, Johann Zarco, Raul Hernandez, Fabio Quartararo, Franco Morbidelii, Pedro Acosta, Pecco Bagnaia, Marco Bezzecchi, Alex Marquez i inni w obiektywnie Łukasza Świderka, polskiego fotografa w MotoGP
KUP TERAZ. WYSY£KA GRATIS »
a) za dużo gazu (a za dużo bo: ostatnio hondor przycinał przy ruszaniu, w sensie: przekręcasz manetkę, a on jakby na chwilę się dusi, revy opadają, a potem nagle bum, wystrzela. Trzeba czeknąć u mechanika!)
b) ślisko
c) nierówna droga
d) niefart po prostu
I ot tyle. Lesson learnt. Skręcałam prawo, a wywaliło hondora i moje biodro na lewą stronę. Więc jakby sobie skręcił w locie. Pamiętam tylko że wywaliło przód do góry i silnik zrobił wuuuuum! Ale crash pady dały radę, nic się nie pogięło, tylko owiewka przednia nad zegarami złamana. Trzeba skleić/kupić nową.
Ja zaś podnoszę się z podłogi, chyba cała, zdejmuję kask, podbiegają okoliczni taksówkarze "Damn, that's my boyfriend's bike!" krzyczę. Tamci się śmieją "You mean your ex-boyfriend!". Tacy śmieszni. Jak się później okazało boyfriend mnie jeszcze nie rzucił :) (Dostał na pocieszenie najnowszy numer naszego ulubionego magazynu motocyklowego ;))
No więc pomogli podnieść moto, wszystko ok. Po paru próbach odpalił. Bez żadnych backfire'ów ani nic. Raczej ok. Wtedy podbiega jakiś okoliczny gościu i śmiesznym dresiarskim akcentem mówi:
- Nie no, ja bym nie wsiadał w ogóle na ten motor, pojedziesz 200 m i coś może eksplodować, gaźniki się zalać (tu zaczął wymyślać jakieś bzdury) etc.
- No co ty, przecież działa, nic nie cieknie. Crashpad wszystko wziął na siebie. Dam radę, w końcu to tylko kawałek. W najgorszym wypadku zgaśnie czy coś, wtedy dopcham jakoś.
- Nie no, pomogę ci dopchać go do domu.
Uparł się mocno i zaczął pchać moto. Spoko, tylko po drodze musiałam słuchać gadki jakie to jeżdżenie jest niebezpieczne, że on to miał Fireblade'a jak miał 17 lat bo dostał od ojca i raz się przewalił i coś złamał i przestał jeździć. No trudno, pech. Ale to nie znaczy, że wszyscy zginiemy. I dalej, że może powinnam jeździć na czymś mniejszym. Bla bla. Uwielbiam takich ekspertów. Zdaję sobie sprawę z ryzyka etc. ale uważam, że jeżdżę dość rozsądnie, nieraz jestem z siebie dumna, że przewidziałam jakąś niebezpieczną sytuację, a ślizg na mokrej i nierównej powierzchni może się zdarzyć każdemu, niezależnie na czym jeździ.
Koleś dopchał w końcu moto (mimo, że bardzo nie chciałam, żeby szedł ze mną aż do samego domu, bo w końcu średniawa okolica, wszystko wszystkim kradną, więc po co ma wiedzieć gdzie mieszka Hondorek). Zadzwoniłam bo mojego współlokatora, który był akurat w domu, żeby wyszedł nam na spotkanie i może spłoszył mojego pomagacza, ale na nic to się zdało. Na koniec nie obyło się bez gadki typu:
- Ja bym zawiózł ten motor do mechanika od razu!
Oraz: (tu zwraca się do mojego współlokatora)
- Powinieneś się cieszyć, że ona (w sensie ja) żyje!
Rotfl
Nom, więc tak oto żyję zaliczywszy swój pierwszy crash. Hopefully ostatni.
Przypominamy Wam także, że http://riderblog.pl/ jest do Waszej dyspozycji. Możecie tam tworzyć, publikować, dzielić się spostrzeżeniami, do czego gorąco Was zachęcamy!







Komentarze 13
Poka¿ wszystkie komentarzeI looking przez window jak ludzie go³uj± po streetach :D
OdpowiedzTak wygl±da wspó³cze¶nie ciekawy wpis... Z ca³ym szacunkiem ale te wypociny s± ¿enuj±ce....
OdpowiedzCze¶æ! Znalaz³em ciê poprzez twój wpis i udostêpnienie twojego bloga na ¶cigacz.pl. Od pocz±tku wiedzia³em ¿e jeste¶ z Irlandii po tym jak napisa³a¶ ¿e "Mieszkam obok fabryki Guinessa". ...
OdpowiedzStrasznie mnie ten tekst zmêczy³... HOPEFULLY wiêcej czego¶ takiego nie opublikujecie.
Odpowiedz¯enu³a...
Odpowiedzi jaki z tego mora³ ?
Odpowiedz