tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Argentyna i Chile, czyli Patagonia to przygoda twojego ¿ycia. W³a¶nie j± prze¿y³em
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
motul belka podroze 950
NAS Analytics TAG
motul belka podroze 420
NAS Analytics TAG

Argentyna i Chile, czyli Patagonia to przygoda twojego ¿ycia. W³a¶nie j± prze¿y³em

Autor: Alonzo 2024.01.27, 18:36 Drukuj

Od razu powiem, dlaczego piszę ten artykuł. Ludzie, którzy osiągnęli już wszystko, często są zblazowani. Zazwyczaj wciąż zarabiają dużo pieniędzy, które nie przynoszą im już żadnych korzyści, a tylko szkody. Mają dylemat, co zrobić, by cieszyć się życiem, jak robili to dawniej? Pojechać do Patagonii. Poniżej tłumaczę dlaczego.

Jeżeli mieszkasz w Polsce, to istnieje dla Ciebie kraina marzeń. Jako krainę marzeń tłumaczę angielskie słowo "wonderland". Uważam, że wonderland lepiej oddaje to, czym jest południowa część Chile i Argentyny, czyli Patagonia.

NAS Analytics TAG

Co jest niezwykłego w Patagonii?

Dlaczego jest to kraina marzeń? Bo będąc tam przeżywasz to, co czułeś w dzieciństwie, gdy twoja babcia lub twój dziadek czytali Ci bajki. Wszystko w Patagonii jest nierzeczywiste, jakby bajkowe, a jednocześnie osadzone w realiach życia z brutalną bezwzględnością.

Jeżeli jeszcze nie znudziłem Cię swoimi wywodami, to dobrze. Czy pamiętasz swój pierwszy sukces? Coś, co zrobiłeś lub co zrobiłaś i po czym byłeś bardzo dumny lub byłaś bardzo dumna z siebie? Ten moment, gdy czułeś lub czułaś, że jesteś królem świata, że gdybyś odbił lub odbiła się mocniej od ziemi, to szybowałbyś lub szybowałabyś wśród chmur jak superman lub superwoman? To jest coś takiego, jak pierwsza euforia po kokainie. Problem w tym, że ta pierwsza jest najlepsza i nigdy już się nie powtarza. Dlatego narkomani cały czas zwiększają dawki, by powtórzyć ten pierwszy raz, ale to się nigdy nie udaje. Ludzie sukcesu pracują coraz więcej, wyznaczają sobie coraz bardziej ambitne cele, by znów poczuć euforię, która towarzyszy sukcesowi. I jak narkomani w narkotykach, zatracają się w tej pracy, zrywając więzi z najbliższymi, z otoczeniem, ze światem, w którym żyjemy.


Patagonia, Ziemia Ognista. Wyprawa motocyklem po Chile i Argentynie. Zobacz film »


Gdy masz już wszystko, pojedź do Patagonii. Tam zaczniesz wszystko od nowa. Jak pierwszy raz, gdy w szkole podstawowej uczyłeś się do klasówki, z której dostałeś pierwszą piątkę lub szóstkę. W Patagonii nie ma biednych i bogatych. Są tylko odnoszący sukcesy i przegrani.

Czym różni się Ameryka Południowa od Europy?

Ameryka Południowa to kraj niesamowitych emocji. Tam nikt nie jest normalny. Nie przypadkiem latynoska muzyka, czy latynoska literatura, są tak cenione na świecie i tak bardzo przepełniają je emocje. Europa nauczyła się chłodu. W Europie modne są wyważenie, klasa i zasady. Niewyobrażalne jest w Europie, byś podszedł do kobiety na ulicy i pocałował ją w usta. Mógłbyś trafić za to nawet do więzienia. W Ameryce Południowej jest inaczej. Tam ludzie są wciąż ludźmi i nie wstydzą się swoich emocji. Trochę jak w czasach liceum, gdy zakochiwaliśmy się w koleżankach ze szkoły i nawiązywaliśmy przyjaźnie na całe życie. Każdy spotkany na ulicy człowiek może być twoim przyjacielem lub wrogiem, który zabije cię w ciemnej ulicy. To powód, dla którego Ameryka Południowa jest niebezpieczna. Bo życie jest niebezpieczne.

Więc tak, masz wszystko. Mieszkasz w reprezentacyjnej wilii na przedmieściach lub w apartamencie, z którego okna cały świat zdaje się leżeć u twoich stóp. Masz żonę, za którą faceci oglądają się na ulicy. Lub sama jesteś taką żoną, która wchodząc do sklepu w galerii handlowej podrywa cały personel na równe nogi. Masz kilka milionów na koncie i twoim problemem jest to, że za miesiąc na twoje konto wpłynie kolejne kilkadziesiąt tysięcy, z którymi kompletnie nie masz pomysłu, co zrobić. Zapewne przelejesz je do funduszu inwestycyjnego, który zamieni ja na kolejne tysiące i miliony. Zaczynasz więc pomagać. Bierzesz udział w aukcjach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, robisz przelewy na konta hospicjów i różnych fundacji, starasz się zamieniać swoje pieniądze na szczęście innych ludzi, by chociaż trochę pławić się w promieniach tego szczęścia. Ale wciąż nie potrafisz nic zrobić dla siebie. Nie jesteś w stanie kupić sobie lepszego samochodu, by tym co masz nie chce Ci się już jeździć. Nie możesz obwiesić się większą ilością złota, bo po pierwsze to małostkowe, a po drugiej boisz się, że ktoś Cię napadnie. Dzieciom też nie bardzo możesz już pomóc, bo ostatnią rzeczą, jaką chciałbyś lub chciałabyś osiągnąć, to wywołać w dzieciach poczucie, że nigdy nie będą tak dobrzy jak ich ojciec czy ich matka. Krótko mówiąc masz wszystko, czego potrzebujesz, i po co Ci ta cała reszta?

Santiago, Chile na dobry początek

Ameryka Południowa to jak zaczynanie życia od nowa. Cofanie się do momentu swoich narodzin. Najlepiej zacząć zwiedzanie Ameryki Południowej od dużego miasta. Takiego jak Santiago w Chile. Po drugiej wojnie światowej pozostały dwa bloki: komunistyczny z Rosją i kapitalistyczny ze Stanami Zjednoczonymi. Nastała nowa wojna, zwana zimną wojną. A wojny nigdzie nie udają się tak dobrze, jak w krajach latynoskich. To właśnie w Chile narodziła się operacja Kondor. Siły prawicowe, widząc rozprzestrzenianie się komunizmu na świecie, bojąc się powtórki z kubańskiego przewrotu, wypowiedziały tajną wojnę socjalistom. Wszystko zaczęło się od przewrotu generała Pinocheta, który wykorzystując wojsko zamordował demokratycznego prezydenta Salvdora Allende. Potem tajne służby Chile nawiązały tajną współpracę ze służbami Argentyny, Boliwii, Paragwaju, Urugwaju i Brazylii i na całym świecie wysadzały w powietrze i mordowały socjalistycznych opozycjonistów. Cała akcja trwała kilka lat i trudno ustalić, ilu ludzi zostało w jej wyniku zamordowanych. Gdy wojskowi się zestarzeli i uznali, że komunizmu już nie ma, to znów oddali władzę w ręce demokratycznie wybranych przedstawicieli. Więc teraz czasy operacji Kondor przypominają tylko takie rzeczy, jak pomnik zamordowanego prezydenta Allende w centrum Santiago.

Santiago jest trochę jak Kapsztad, czyli jak stolica Republiki Południowej Afryki. Nie chcę tłumaczyć dlaczego, żeby nie przedłużać. Przyjedźcie i zobaczcie sami. Jest to miasto, które warto zwiedzić, bo ma wiele ciekawych zabudowań, z pomnikiem Dziewiczej Marii na wzgórzu San Cristobal, czy biurowcami nowoczesnej dzielnicy biznesowej, zwanej Sanhattan, od "Santiago Manhattan", na czele. Samo wzgórze San Cristobal, z prowadzącą na nie kolejką górską, jest ciekawe. Bazar pełen egzotycznych dla nas produktów jest fajny. Ludzie w centrum też robią duże wrażenie, krzycząc i zachowując się dość swobodnie. Czujesz się jak na jednej, wielkiej, obficie zakrapianej alkoholem, imprezie. Dodatkowo odwiedzając Santiago odwiedzasz całą Amerykę Południową. Ponieważ Chile jest bogate, to do Santiago imigrują ludzie ze wszystkich krajów Ameryki Południowej, a w tej imigracji dominują Kolumbijczycy i Wenezuelczycy. Klimat Santiago jest więc bardzo kosmopolityczny, barwny i różnorodny. Można stać, patrzeć i otwierać usta, by wywołane nadmiarem bodźców ciśnienie w głowie nie rozsadziło nam czaszki.

Odkrywanie Ameryki Południowej można zacząć od razu od bezludnych terenów Patagonii. Zamiast do Santiago, można polecieć z Europy do Punta Arenas lub nawet samej Ushuaii. Ale doświadczenie pełnego wachlarza towarzyszących Ameryce Południowej emocji wymaga właśnie rozpoczęcia tej podróży od Santiago lub Buenos Aires.

Punta Arenas, tu zaczyna się przygoda

Ameryka Południowa jest ogromna. Argentyna z północy na południe rozciąga się na dystansie 3 700 kilometrów, czyli tyle, ile jest z Laponii (ojczyzny Świętego Mikołaja) do Stambułu! Dlatego trzeba zapomnieć o jeżdżeniu tam samochodem, czy motocyklem. Lepiej latać samolotem i wynajmować pojazd w miejscach, które chcemy zwiedzać. Zaznaczam, że dużo osób wysyła jednak swój pojazd tam promem i następnie zaczyna podróż z miasta dokowania promu. Z Santiago ruszamy więc samolotem do Punta Arenas, miasta położonego nad Cieśniną Magellana. Tam możemy przygotować się do wyprawy, wypożyczyć motocykl i kupić prowiant. Musimy się przygotować, bo odległości między miastami w Ameryce Południowej są bardzo duże i nie ma między nimi zasięgu telefonii komórkowej. Nie ma więc służb, które w razie czego pospieszą nam z pomocą. Musimy radzić sobie sami, ewentualnie liczyć na innych, spotkanych po drodze, podróżników.

Puerto Natales

Z Punta Arenas możemy pojechać na południe, do Ziemi Ognistej. Lepiej jednak pojechać najpierw na północ, bo tam czekają nas atrakcje, których nie doświadczymy nigdzie indziej na świecie. Ruszając na północ docieramy najpierw do Puerto Natales. W czasie 2 wojny światowej do Ameryki Południowej uciekali bogaci Żydzi. Po zakończeniu wojny miejsce uciekających Żydów zajęli naziści, ścigani w Europie za zbrodnie wojenne. Dzięki temu w Chile w i Argentynie powstały europejskie miasta, składające się głównie z ludności imigranckiej. Takie jest właśnie Puerto Natales, a położenie nad fiordem, odchodzącym od Zatoki Almte Montt, tworzy niesamowity klimat tego miejsca. Kto był w norweskich fiordach, ten wie, o co chodzi. Bajkowe przeżycia, z wizytą u Króla Gór. Puerto Natales jest też bazą wypadową do parku Torres del Paine. Liczni turyści również zwiększają ciekawość tego miejsca. My spotkaliśmy mieszkającego w Niemczech Polaka, który przesłał swój motocykl do Ameryki promem i podróżował właśnie w kierunku Ziemi Ognistej.

Torres del Paine

Z Puerto Natales jedziemy do Torres del Paine. Po drodze jedziemy szutrową drogą, która pozwala nam odkryć magię bezkresnych przestrzeni Patagonii. Objeżdżamy ogromne jezioro Del Toro z niesamowitym kolorem wody. Przejeżdżamy też przez wąwozy wśród ciekawych skał. Przyroda tutaj jest piękna. Za chwilę wjeżdżamy do głównej atrakcji tych terenów, rezerwatu biosfery Torres del Paine. Tutaj zachwycamy się przede wszystkim najbardziej charakterystyczną formacją skalną tego miejsca, czyli trzema wieżami Torres Del Paine. Poza tym mamy mnóstwo jezior z turkusową wodą, wśród których wije się dzika, szutrowa droga. Po drodze spotykamy lamy, a jeżeli zatrzymamy się na dłużej i spróbujemy trekkingu, to odkryjemy więcej zamieszkających rezerwat zwierząt. Ogólnie jest tu pięknie. Jakbyśmy śnili sen. Cisza,  wypełniająca takie miejsca, oraz idealnie czyste powietrze, wprawiają nas w niesamowity nastrój. Niektórzy wierzą, że gdy się umiera, to nie trafia się od razu do nieba, tylko najpierw trafia do czyśćca. Taki przedsionek nieba. Takie są właśnie łąki u stóp wzgórz parku Torres del Paine.

Perito Moreno z bazą w El Calafate

Z Torres del Paine jedziemy do kolejnego, kultowego miasta Patagonii, a mianowicie El Calafate. Kolejne dzikie miasto z bliżej nieokreślonym charakterem i klimatem. Na ulicach dużo ludzi i nie wiesz, czy chcą Ci się rzucić na szyję, czy dźgnąć nożem. Na szczęście w Ameryce Południowej jest bezpiecznie, ludzie nie są agresywni i nikt raczej nie dźgnie Cię nożem. El Calafate leży nad niesamowitym jeziorem Lago Argentino. Ogromne jezioro jest wielkości Londynu. Jest to powierzchnia trzykrotnie większa od powierzchni Warszawy. Jakby 3 Warszawy jedna obok drugiej. Duże, to mało powiedziane. Co więcej, jezioro jest zasilane przez wody topniejącego lodowca. A sam lodowiec też jest niemały, bo ma 30 kilometrów długości i 5 kilometrów szerokości czoła. Wszystko, co dotąd myślałeś lub myślałaś, staje się nieistotne. Znów jesteś małym punktem na mapie wszechświata. Twoje życie zaczyna się na nowo i nie będzie to już takie życie, jakie było dawniej. El Calafate jest bazą noclegową do zwiedzana lodowca Perito Moreno, dlatego też będąc tam zwiedzamy ten lodowiec, przy okazji jadąc najpiękniejszą drogą motocyklową świata. Droga ta wije się wzdłuż jeziora Lago Argentino i jest otoczona najpiękniejszymi szczytami, jakie widziałem w życiu. Niebieskie lodowe czapy na tle błękitnego nieba w promieniach wypalającego wzrok słońca. O ile Torres del Paine było przedsionkiem nieba, to tu już jesteśmy w samym jego centrum. Przejazd motocyklami przez Perito Moreno jest tym, co odtwarzam sobie cały czas, żeby bez końca rozkoszować się emocjami, które towarzyszą obcowaniu z tym krajobrazem.

El Chalten i Fitz Roy

Przy lodowcu Perito Moreno mnie odcięło. To miejsce, z którego musisz zawrócić, jeżeli chcesz zachować jeszcze resztki dawnego ja. My pojechaliśmy dalej, do El Calafate. El Calafate to miasteczko, będące bazą dla wypraw na otaczające je góry. Najsłynniejszą górą jest Fitz Roy. Bardzo charakterystyczna formacja górska, składające się jakby z głowy i ramion. Widzisz ją przed sobą praktycznie cały czas, przez 200 kilometrów, jadąc wzdłuż jeziora Lago Viedma. Teren jest bardzo płaski i droga praktycznie nie ma zakrętów. Bezkresna prosta ku majestatycznemu Fitz Royowi. Wjazd do el Chalten, wygląd Fitz Roya i ludzie, których tam spotykasz, są wyjątkowym doznaniem, dla którego warto pokonać każdą odległość. Żeby było jeszcze bardziej egzotycznie całą drogę towarzyszą Ci lamy, konie, flamingi i inne patagońskie żyjątka. My, "bogacze", nocowaliśmy w hotelach, ale jeżeli chcesz jeszcze bardziej doświadczyć patagońskiego klimatu, możesz nocować na dziko, rozbijając namiot lub śpiąc na dachu samochodu. Zresztą terenowe kampery są pojazdami, które najczęściej spotykasz na patagońskich drogach.

Przed Rio Gallegos do Ziemi Ognistej

Po el Chalten czas na główną uwerturę patagońskiego koncertu wrażeń. Czas na wyprawę na koniec świata, czyli do końcowego punktu najdłuższej drogi kontynentu, biegnącej od Alaski, aż do parku Ziemi Ognistej, która w Argentynie nazywa się Ruta Nacional No 3. Biegnie z Buenos Aires do zatoki Bahia Lapataia i mierzy 3000 kilometrów. Cała, od Alaski do krańca Ziemi Ognistej, liczy 17 848 kilometrów. Ta liczba jest tak ogromna, że po pierwszym spojrzeniu na nią nie zdajemy sobie sprawy, co ona oznacza. Siedemnaście tysięcy osiemset czterdzieści osiem kilometrów! Dla przypomnienia obwód Ziemi to 40 000 kilometrów, a z Ziemi na Księżyc jest 384 000 kilometrów. Już rozumiesz, to kosmiczna odległość! Dlatego lepiej w Argentynie i Chile pomagać sobie lotami samolotem, a nie próbować wszędzie dojechać na kołach. Jednak po drodze spotykaliśmy ludzi, którzy próbowali również podróży bez korzystania z samolotów. Nawet jeden Amigo, czyli z hiszpańskiego Przyjaciel, robił to na rowerze, ale tę historię rozwijamy już tylko w naszym filmie. Wielotygodniowe lub nawet wielomiesięczne podróże pełne przygód. To już temat na osobną opowieść.  

Podróż na koniec świata, czyli do najdalej wysuniętego na południe miasta na Ziemi, Ushuaii, musimy podzielić na dwa etapy. Pierwszy etap biegnie do Cieśniny Magellana i podczas niego poznajemy kontynentalne oblicze Chile i Argentyny. Nocujemy w Rio Gallegos, gdzie możemy poznać życie mieszkańców Argentyny. Klimat trochę jak z filmów "Od zmierzchu do świt" i "Pewnego razu w Meksyku", ale nikt do nikogo nie strzela. Fajne są wieczory kawalerskie, bo balujący nie jeżdżą limuzynami, tylko na pakach pick-upów, głośno śpiewając i tańcząc. Ciekawym przeżyciem są też przejścia graniczne. Nie ma tam Strefy Schengen i żeby przekroczyć granicę, trzeba każdorazowo podlizać się pogranicznikowi i celnikowi. Są dwie odprawy, celna oraz paszportowa i każdej z nich można nie przejść. Na przykład nie mając jednej pieczątki z poprzednio przekraczanej granicy. Klimat i emocje są dość osobliwe. Trochę jak z filmów, w których Meksykanie z narkotykami próbują przekroczyć granicę Stanów Zjednoczonych, tylko tutaj placówki graniczne mieszczą się czasem w budynkach, wyglądających na zwykłe domy. Przekraczając granicę czujemy się, jakbyśmy przejeżdżali przez wieś. Na jednym posterunku widzieliśmy mural z żołnierzami. Odebraliśmy to jako przestrogę, że jakakolwiek niesubordynacja zostanie ukarana rozstrzelaniem. Ale te malowidła i te klimaty są jedynie pamiątką po czasach, gdy w krajach Południowego Stożka (4 południowe kraje Ameryki, tworzące jakby stożek na mapie kontynentu) istniały lewicowe partyzantki, dysponujące nawet podziemnymi fabrykami broni. Celnicy są mili i pomocni. O ile swoich czasem potrafią trochę postraszyć, o tyle turyści z Europy są również dla nich ciekawą atrakcją, dlatego są mili, rubaszni i skorzy do żartów. Rozumieją, że jesteś na urlopie i chcą trochę pobawić się z Tobą. W dobrym tego słowa znaczeniu.

Przekraczając wiele przejść granicznych, nawiązując egzotyczne przyjaźnie (tak, stojąc na przejściach granicznych można się zaprzyjaźnić z tubylcami, co nam się udało, o czym więcej na filmie), docieramy do Cieśniny Magellana. I tu niestety znowu muszą przynudzić i przedłużyć swoją opowieść. Otóż wcześniej, na przejściu, spotkaliśmy polskiego motocyklistę, którego jeszcze na początku naszej wyprawy poznaliśmy w Puerto Natales. Motocyklista właśnie wracał już z Ziemi Ognistej. Opowiadał, jak dotarł do Cieśniny Magellana przed południem, ale z powodu silnego wiatru prom przez Cieśninę nie pływał. Spędził więc na motocyklu, obok niego i pod nim (bo już nawet się kładł, by ochronić się przed nieustannie wiejącym wiatrem) wiele godzin, bo przez wodę udało mu się przeprawić dopiero o 20:00. Taka jest Cieśnina Magellana i taka jest Patagonia. Nie ma tu cywilizacji, służb bezpieczeństwa i rozwiniętej infrastruktury. Pokonujesz bezkresne przestrzenie jak pierwsi ludzie czynili to setki lat temu. Tylko oni nie robili tego motocyklem, a raczej koniem lub na piechotę. Jeżeli coś się stanie, to nie ma służb, marzących tylko o tym, by cię uratować. Jak wieje wiatr, to nie jedziesz dalej. Musisz przetrwać, aż przestanie wiać. Gdy na stacjach nie ma benzyny, to osiedlasz się w miejscu, do którego starczyło Ci paliwa. Tam możesz poznać przyjemną Latynoskę, założyć rodzinę i osiedlić się na stałe. Tylko dlatego, że nie miałeś dostatecznie dużo kanistrów z zapasowym paliwem, a Argentyna przechodziła kryzys, który skutkował przerwami w zaopatrzeniu. Taka jest Ameryka Południowa. Taka jest Patagonia. Takie jest prawdziwe życie.

Cieśnina Magellana

Przeprawa przez Cieśninę Magellana, gdy nie wieje mocno i gdy prom wreszcie pływa, jest fajna. O Magellanie słyszał chyba każdy. Podróż Magellana wydawała się nam w dzieciństwie równie odległa, jak teraz loty na Marsa. A tu płyniesz sobie przez cieśninę jego imienia i myślisz, że gdybyś się aż tyle nie spóźnił, to może przybiłbyś z nim "piątkę". Fajne.

Ziemia Ognista

Ziemia Ognista to archipelag wysp. Ostatnia z nich tworzy Przylądek Horn, czyli najbardziej niebezpieczne miejsce na oceanach Ziemi. Zanim rozwinął się przemysł stoczniowy, w jednym roku na Przylądku Horn potrafiło rozbić się i zatonąć kilkanaście statków. Teraz jest już z tym lepiej. My jednak nie przeprawiamy się aż do wyspy Hornos, na której znajduje się skalista formacja zwana Przylądkiem Horn, tylko jedziemy do Ushuaii. Patagonia to bardzo niezwykła kraina. Mamy tutaj bezkresne połacie płaskiej ziemi, mamy dzikie wybrzeża Oceanów Atlantyckiego i Spokojnego, mamy niezwykłe lasy, wyglądające jak z innej planety, mamy bezkresne jeziora, mamy wysokie szczyty Andów, obok których przejeżdżamy malowniczymi przełęczami. Mamy wreszcie samą Ushuaię, z której wyruszają ekspedycje na Biegun Południowy.

Gdy jedziesz przez Ziemię Ognista do Bahia Lapataia to trudno uwierzyć, że to nie jest sen. Po drodze nocujemy w położonym nad ogromną rzeką Rio Grande mieście o tej samej nazwie. Ziemia Ognista to bezkresne przestrzenie, a na drogach spotykasz więcej lam, niż ludzi. Są też nandu, czyli strusie oraz lisoszakale andyjskie. Jedziesz sobie drogą przez tereny, które nie zmieniły się ani jotę przez ostatnie tysiące lat. Podczas tej podróży towarzyszą Cię zwierzęta, która żyły tam od tysięcy lat. Na dystansie kilkuset kilometrów mija cię zaledwie kilkanaście innych pojazdów. Gdzie indziej możesz przeżyć taką podróż?

Ushuaia i koniec świata w Bahia Lapataia

Ushuaia jest położona w niezwykle malowniczym miejscu, za należącym do Andów łańcuchem gór, nad Kanałem Beagle. To miejsce, w którym zatrzymał się czas. Dosłownie, będąc w porcie masz wrażenie, że majaczące na końcu kanału statki wyruszyły z portu kilkaset lat temu. Dodatkową atrakcją jest Park Narodowy Ziemi Ognistej, w którym odkrywasz zarówno uroki tej części Andów, jak też poznajesz tutejszą przyrodę. Atrakcją są pingwiny królewskie, kondory, lis andyjski, gęsi i kaczki, a czasem nawet lwy morskie.

Buenos Aires

Z Ushuaii mamy bardzo dobre połączenia lotnicze do Buenos Aires. Dlatego w drodze powrotnej do Europy warto poznać też tę różnorodną, wielobarwną i zamieszkaną przez 17 milionów ludzi aglomerację. Zobaczyć Buenos Aires z powietrz naprawdę warto, bo teren jest całkowicie płaski, powietrze ma dużą przejrzystość i jest to wyjątkowa okazja, by doświadczyć kontaktu z tak ogromną aglomeracją, widzianą w całości. Tego nie da się porównać z niczym, czego możesz doświadczyć w Europie. Ciągnące się w nieskończoność rzędy domów.

Buenos Aires to ojczyzna tanga. Tancerzy spotykamy na ulicach. To też niesamowity tygiel kulturowy i narodowościowy. Imigranci do tego miasta przybywają tak biedni, że ich marzeniem nie jest własne mieszkanie, tylko własne pomieszczenie. Potem te pomieszczania malują na inny kolor, by odróżnić się od reszty mieszkań w budynku. Przez to elewacje są pomalowane w kolorowe szachownice. Dodatkowo ma tu swoją siedzibę jeden z najbardziej kochanych przez kibiców klubów piłkarskich, Boca Juniors. Piłka nożna jest tu nie dyscypliną sportową, lecz religią. Niezwykła, urozmaicona architektura, pełni pasji mieszkańcy, ogromne kontrasty między biednymi slumsami i bogatymi dzielnicami rządowymi. Aż trudno uwierzyć, że wszystkie te elementy są jednym miastem. W dzielnicach turystycznych jest bezpiecznie, lecz nie należy się zapuszczać do dzielnic biedoty, bo tam nikt nie jest w stanie zapewnić Ci bezpieczeństwa. My również nie zapuszczaliśmy się do dzielnic na peryferiach miasta, bo nasz opiekun w Buenos Aires zwyczajnie się o nas bał.

Po co to wszystko?

Wyruszasz z Warszawy i z międzylądowaniem w Paryżu docierasz do Ameryki Południowej. Tam doświadczasz prawdziwej orgii krajobrazów, kultur, narodowości, przeżyć i emocji. Poznajesz życie, którego istnienia nawet nie przewidywałeś lub nie przewidywałaś, patrząc na świat jedynie przez szyby swojego biurowca. Wracasz odmieniony lub odmieniona. Rozumiesz, że na co dzień żyjesz w bańce informacji, stereotypów i kreowanych przez marketing wzorców postępowania. Sztucznych, bo prawdziwe życie wygląda zupełnie inaczej. My głównie podróżowaliśmy motocyklami. Jazda na dwóch kołach i towarzyszące jej uczucie wolności było tym, co wypełniało nasz czas w Patagonii. Ty możesz udać się w podróż kamperem, nocować na dziko i przez jakiś czas, po prostu, TU BYĆ. Możesz też wybrać trekking i odkrywać najpiękniejsze plenery świata, spacerując wśród gór. Obojętnie co robisz, bardzo szybko zaczynasz żyć innym życiem. Bliższym natury, prawdziwym, w którym jesteś połączony lub połączona z otaczającą Cię przyrodą. Życiem, w którym każda skała zaczyna pełnić jakąś w nim rolę, a każde zwierzę staje się kimś tobie bliskim. Gdzie wśród ludzi nie ma swoich i obcych. Czujesz energię, przepływającą przez twoje ciało, łączącą Cię z historią i wyznaczającą kierunek na przyszłość. To coś zupełnie innego. Nie doświadczysz tego w żadnym innym miejscu na Ziemi i nie wymienisz tego za żadne pieniądze. Po prostu musisz tu przyjechać i po prostu TU BYĆ.

Zobacz galeriê zdjêæ z wyprawy po Patagonii. Od Santiago w Chile, przez lodowce, a¿ na koniec ¶wiata:

3 szczyty Torres del Paine
Chewbacca na ulicy w Santiago Chile
Czarek Laureat Motul Ameryka Poludniowa Tour i policyjne pojazdy Chile
Figura na gorze Santiago Chile
Marcin Czarek Wojtek laureaci Motul Ameryka Poludniowa Tour w Puerto Natales
Marcin Kornacki w Patagonii Motul Ameryka Poludniowa Tour 2023
Marcin i Torres del Paine w Patagonii
Marcin w Patagonii Motul Ameryka Poludniowa Tour
Motul Ameryka Poldniowa Tour 2023
Motul Ameryka Poludniowa Tour w Puerto Natale panorama
Motul Tour 2023 przez Patagonie
Motul Ameryka Poludniowa Tour Patagonia
Motul Ameryka Poludniowa Tour i panorama Santiago
Panorama Andow Motul Ameryka Poludniowa Tour
Panorama Perto Natale Motul Tour 2023
Panorama Torres del Paine Motul Tour 2023
Patagonia Motul Ameryka Poludniowa Tour
Przyroda Patagonii
Patagonia na motocyklu. Jak wygl±da Motul Ameryka P³d Tour - FOTORELACJA
NAS Analytics TAG

Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze s± prywatnymi opiniami u¿ytkowników portalu. ¦cigacz.pl nie ponosi odpowiedzialno¶ci za tre¶æ opinii. Je¿eli którykolwiek z komentarzy ³amie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usuniêty. Uwagi przesy³ane przez ten formularz s± moderowane. Komentarze po dodaniu s± widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadaj±cym tematowi komentowanego artyku³u. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu ¦cigacz.pl lub Regulaminu Forum ¦cigacz.pl komentarz zostanie usuniêty.

motul belka podroze 420
NAS Analytics TAG
Zobacz równie¿

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualno¶ci

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep ¦cigacz

    na górê