Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Po mieście (W-wa) kiedy są upały prawie zawsze jeżdżę "jak biały człowiek" czyli w sandałach, krótkich spodniach i podkoszulku. Gdybym nie musiał to nie zakładałbym również kasku. Uważam że "Chcącemu nie dzieje się krzywda". Zakładam również (prawie zawsze) rękawiczki, bo jak będę miał obtarte dłonie to nie będę mógł jeździć. Kiedy patrzę jak w tych okazjonalnych upałach ci biedacy w tych swoich wyścigowych kombinezonach stają obok mnie zlani potem, to jest mi ich podwójnie szkoda. Primo że się tak potwornie katują zamiast mieć przyjemność być owiewanym przez wiaterek a po drugie że muszą więcej czasu poświęcić na ubranie się niż na jazdę.po mieście. Ponieważ nie umiem jeździć na tylnym kole ani robić stoppi więc jeżdżę, uważam dość ostrożnie, choć staram się nie być zawalidrogą i nie snuć się w kolumnie samochodów zwłaszcza przed czerwonymi światłami. Aha, jeżdżę tak (tyko w mieście) od 40 lat i (w mieście) tylko raz się zeszlifowałem na śliskich białych pasach. Przyznałem się!!!