Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Trochę dziwi mnie Twoje podejście. Na motocyklu jeżdżę od trzech sezonów (około 30 tyś km), ale w połowie lat dziewięćdziesiątych zaczynałem mniej lub bardziej sportową zabawę z samochodami i tam zasasda była jedna: "kto nauczy się jeździć maluchem pojedzie wszystkim" (mówimy oczywiście o jeździe sportowej) Czy tutaj nie jest podobna zasada? Jeżeli nauczysz się jeździć na pontonowatym (adekwatnym do swojej ceny) to przesiądnięcie się na cokolwiek lepszego nie będzie krokiem w jedną (dobrą ) stronę? Co do cen - jeżeli mówimy o motocyklach za 3 - 4 tyś to chyba każdy rozsądny człowiek wie, że drugie tyle wydajemy na opłacenie, ubezpieczenie, zreanimowanie sprzęta i ubranie się (oczywiście to wydatki rozłożone na rok może dłużej, ale zawsze). W przeciwnym razie chodujemy megatrupa z kretynem na karku, który już nie żyje tylko jest za głupi żeby to zauważyć.