Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Jeżdżę na jednośladach już 32 lata (od 50ccm, obecnie 1100ccm)z małymi przerwami (głównie zima), a równocześnie dojazdy do pracy autem. Do niedawna 70 km poza miastem, obecnie 10km w mieście. Muszę powiedzieć, że zarówno z jednej jak i drugiej strony jest to tylko kwestia kultury i rozsądku. Starsi z nas uczyli się na motorach praktycznie bez hamulców i myślę, że dlatego jesteśmy bardziej rozważni. Młodzież wsiada na swój pierwszy motocykl (oczywiście minimum 80 kucyków i tarcze 320 mm) i co? ano raz, drugi się uda ale za następnym może być parada ale na cmentarz. I już słyszę znowu słowa matki "on był taki młody, przecież tak ostrożnie jeździł"- tylko dlaczego postawili mu krzyż na zakręcie 90 st i za ograniczeniem do 40km/h - tego już mama nie wie. Jadąc na hulajnodze z kolei czasami jest ochota zatrzymać się, wyjąć sku....syna z puszki i zabić, nim on zabije któregoś z nas. Powiem jeszcze raz kwestia kultury i to obiektywnie dotyczy jednych i drugich i miną jeszcze pokolenia nim stanie się normalnie - pozostaje czekać albo jechać pojeździć np. w Niemczech