Zakaz jazdy na zderzaku - jest przepis, ale policja nie ma narzêdzi do egzekwowania go
Od 1 czerwca wchodzą w życie przepisy regulujące minimalny odstęp pomiędzy pojazdami na autostradach i drogach ekspresowych. O ile cel jest szczytny, o tyle służby nie mają odpowiednich narzędzi by sprawdzać i karać kierowców łamiących nowe prawo.
Tak jak w szkole nauczyciel stojący za plecami wywierał na uczniach presję, by jednak trochę szybciej pisali sprawdzian, tak na drogach jazda "na zderzaku" poprzedzającego samochodu ma "zmotywować" kierującego żeby zwiększył prędkość albo zjechał na prawy pas. Od 1 czerwca wchodzą w życie przepisy, które ustalą minimalny odstęp od poprzedzającego pojazdu. Odstęp ma być "nie mniejszy niż połowa liczby określającej prędkość pojazdu, którym porusza się kierujący, wyrażonej w kilometrach na godzinę" i będzie wyrażony w metrach. Jednymi słowy - na drodze ekspresowej będzie on wynosił 60 metrów, a na autostradzie będzie to 70 metrów.
Wirtualna Polska zwraca uwagę na problem braku odpowiednich urządzeń, których mogłaby używać zarówno policja jak i Inspekcja Transportu Drogowego. Policja co prawda dysponuje laserowymi "suszarkami" LTI 20/20 TruCam, które mają funkcję mierzenia odległości, ale ta funkcja została sprawdzona jedynie pod kątem tego, czy nie zaburza działania funkcji pomiaru prędkości. Główny Urząd Miar oczywiście może sprawdzić urządzenia, ale pozostaje kwestia tego, że rozporządzenie, w którym określono wymagania wobec przyrządów do pomiaru prędkości pojazdów w ruchu, nie zawiera informacji o mierzeniu odległości.
Konkluzja jest taka, że jeden przepis nie nadąża za drugim, a jeżeli policjanci spróbują używać laserowych radarów by łapać miłośników wywierania presji na innych, to zarejestrowane pomiary i tak nie będą mogły służyć jako podstawa do karania niesfornych kierowców. W takiej sytuacji wystarczy nie przyjąć mandatu i sprawa sama obroni się w sądzie.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze