Słońce ładuje, droga świeci. To podobno działa
W Australii zakończono eksperyment, który może odmienić sposób, w jaki kierowcy poruszają się po zmroku. W stanie Nowa Południowa Walia przez sześć miesięcy testowano technologię Glow Roads, czyli system fotoluminescencyjnych oznaczeń drogowych, które po zmroku świecą subtelnym światłem.
Okazało się, że droga stała się nie tylko bardziej widoczna, ale i bezpieczniejsza, szczególnie w miejscach, gdzie tradycyjne oświetlenie nie ma racji bytu. Glow Roads to w zasadzie dość prosty pomysł.
Otóż specjalna farba i materiały fotoluminescencyjne absorbują światło słoneczne w ciągu dnia, a po zapadnięciu zmroku oddają je w postaci miękkiej, zielonkawej poświaty. Oznakowanie jezdni jest widoczne nawet w warunkach, które dla reflektorów stanowią wyzwanie, na przykład we mgle, podczas opadów deszczu czy po prostu na drogach bez latarni. Zanim rozpoczęto test, technologia została sprawdzona w ośrodku Future Mobility Testing and Research Centre, gdzie inżynierowie analizowali jej trwałość, odporność na ścieranie oraz właściwości antypoślizgowe. Dopiero po uzyskaniu pozytywnych wyników zdecydowano się na instalację w terenie.
Na miejsce prób wybrano odcinek Bulli Pass, położony około 76 kilometrów na południowy wschód od Sydney. To kręta, górska droga o dużym natężeniu ruchu, szczególnie ciężarówek i motocykli. Na 200-metrowym fragmencie trasy zamontowano świecące linie, pasy oraz podświetlane znaki ostrzegawcze. To miejsce słynie z trudnych warunków. Są tam ostre zakręty i ograniczona widoczność, natomiast zmienna pogoda sprawia, że kierowcy muszą szczególnie wytężać uwagę.
Rezultaty przerosły oczekiwania. Według danych New South Wales Road and Motorists Association liczba niebezpiecznych sytuacji i potencjalnych kolizji spadła w ciągu sześciu miesięcy o 67 procent. Kierowcy, którzy codziennie pokonywali Bulli Pass, przyznali, że różnica jest ogromna. W badaniach ankietowych aż 83 procent z nich stwierdziło, że czują się pewniej i bezpieczniej podczas nocnej jazdy. Minister transportu stanu NSW John Graham zwrócił uwagę, że jedna trzecia wszystkich śmiertelnych wypadków w regionie ma miejsce po zmroku, a świecące oznakowanie może stać się realnym sposobem na poprawę tych statystyk.
Rzecznik departamentu transportu podkreślił, że Glow Roads to praktyczne rozwiązanie dla miejsc, w których montaż lamp jest niemożliwy lub ekonomicznie nieuzasadniony. W wielu górskich lub odległych rejonach koszty utrzymania infrastruktury oświetleniowej są ogromne, a nowa technologia nie wymaga zasilania prądem, bo wystarczy światło dzienne. Po sukcesie pilotażu rząd Nowej Południowej Walii zapowiedział rozszerzenie projektu na inne niebezpieczne odcinki w całym stanie.
Australia nie jest jednak pierwszym krajem, który eksperymentuje ze świecącymi drogami. Kilka lat temu w Wielkiej Brytanii firma specjalizująca się w technologiach dla drogownictwa opracowała system SolarLiteTM F Series, czyli zestaw autonomicznych markerów wbudowanych w nawierzchnię i zasilanych energią słoneczną. Każdy z nich wystaje zaledwie 3,5 milimetra ponad poziom asfaltu, dzięki czemu nie wpływa na komfort jazdy. Po trzech godzinach ekspozycji na słońce markery potrafią świecić nieprzerwanie przez 240 godzin.
Testy brytyjskiego rozwiązania również przyniosły znakomite wyniki. Droga wyposażona w markery SolarLiteTM F Series jest widoczna z dziesięciokrotnie większej odległości niż w przypadku tradycyjnych odblasków. W sprzyjających warunkach standardowe odblaski widać z około 90 metrów, podczas gdy SolarLite świeci na dystansie nawet 900 metrów. To przekłada się bezpośrednio na czas reakcji kierowcy - przy prędkości 100 km/h wzrasta on z zaledwie 3,2 sekundy do ponad 30 sekund. Żywotność systemu szacowana jest na 8 do 10 lat, a różne kolory diod pozwalają dokładnie rozróżniać pasy ruchu czy strefy ostrzegawcze.
Nie obyło się jednak bez wątpliwości. Eksperci zwracają uwagę, że wprowadzanie nowych źródeł światła na masową skalę może prowadzić do zanieczyszczenia środowiska świetlnego. Nocne światło zakłóca również rytmy biologiczne zwierząt i przyciąga owady, co może mieć nieprzewidziane skutki dla ekosystemu. Pojawiają się też pytania o koszty, i to zarówno produkcji, jak i późniejszej konserwacji takich systemów.


Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze