tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Rio wykończy Poznań?
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
motul belka 950
NAS Analytics TAG
motul belka 420
NAS Analytics TAG

Rio wykończy Poznań?

Autor: Łukasz Świderek 2009.11.02, 09:29 26 Drukuj

Czy tor Poznań, tak jak tor w Rio, zabiją przy pomocy Rio?

Copacabana, Caipirinha, słońce, piękne kobiety, transwestyci, a może slumsy? Który los z historii Rio de Janeiro czeka Poznań? Cały urok Rio i toru, kiedyś pięknego obiektu Grand Prix w tym mieście upadł, bo do jego zamknięcia doprowadzili „pomysłowi" urzędnicy tego miasta! Jaki los czeka nasze wyścigi?

Trzynastego października (oj, cóż to za piękna data dla naszego sportu) poznański dodatek Gazety Wyborczej opublikował relację z sesji rady miejskiej, gdzie pan Prezydent Ryszard Grobelny (ten sam, który ma problemy, po sprzedaniu parku pod „Stary Browar") przeforsował organizację „Rock in Rio" w Poznaniu, na „dostosowanym Torze Poznań". Tą „wspaniałą" wiadomość zapowiadały i powtarzają PAP i wiele innych serwisów informacyjnych. Niestety, chociaż większość z nas uwielbia alkohole z parasolką, piasek, piękne kobiety i słońce, a niektórzy i pięknych panów w damskich ciuszkach, to niestety nie chodzi o relaks przy wyścigach. Tu chodzi o przystosowanie jedynego toru wyścigowego w Polsce do potrzeb jakiegoś festiwalu, który Wiceprezydent Miasta Poznań, Sławomir Hinc nazywa „największym na świecie"!

Ktoś pięknie mówił, ktoś przekonywał, ktoś miał wątpliwości. Głosowanie wypadło 19 (za) - 8 (sprzeciw) - 5 (wstrzymało się). Pan Prezydent ma otwartą drogę do negocjacji kontraktu, o który starał się od miesięcy. Finalizacja ma nastąpić na dniach! Radnych przekonywał: „Rozumiem obawy radnych. Wiem, że nasza sytuacja budżetowa nie jest najlepsza. Ale festiwal napędzi koniunkturę gospodarczą w Poznaniu. Uważam, że powinniśmy podjąć ryzyko i wejść w to przedsięwzięcie. Jak radni się zgodzą na zobowiązanie finansowe na poczet festiwalu, to przystąpimy do negocjacji z jego organizatorami. Będziemy walczyć m.in. o co najmniej cztery, a nawet pięć edycji imprezy w Poznaniu. Jeśli nam się nie uda wynegocjować korzystnej umowy, to jej nie podpiszę. I Rock in Rio nie odbędzie się w Poznaniu. (za wp.pl).

Jego ludzie, wiceprezydent, pan Sławomir Hinc dodawali: „Każda edycja to cztery dni festiwalu, w czasie których spodziewamy się w Poznaniu co najmniej stu pięćdziesięciu tysięcy gości. To potencjalni klienci hoteli, komunikacji miejskiej, taksówek, atrakcji turystycznych, lotniska, gastronomii, sklepów czy zakładów usługowych; to istotne zwiększenie obrotów przedsiębiorców i niepoliczalny zysk dla wszystkich poznaniaków, a dzięki większym wpływom z podatków - również dla budżetu miasta (....) Rock in Rio to nie tylko wydarzenie muzyczne. Kilkadziesiąt tysięcy euro organizatorzy festiwalu przeznaczają na promocję odpowiedzialności społecznej, integrację niepełnosprawnych czy ochronę środowiska naturalnego". A pan Borys Fromberg z biura promocji miasta już wcześniej udowadniał: „Organizator festiwalu chciał zrobić nowe edycje tego festiwalu w Polsce, ze względu na duży obiecujący rynek muzyczny. Wydarzenia koncertowe w 2009 w naszym kraju zrobiły na nich duże wrażenie. Poznań organizuje swoje wielkie koncerty w ramach akcji 'Poznań dla Ziemi', co jest zbieżne z ich działaniami w ramach Rock in Rio".

Słuchalibyśmy tego z otwartymi ustami i poklaskiem, gdyby nie kilka wątpliwości, które budzą już nie tylko naszą obawę, ale i powodują bezsenność. Zacznijmy trochę od tyłu. Pan Fromberg powiedział o „obiecującym rynku muzycznym". Chodziło o ten na stadionie „Dziesięciolecia" w Warszawie? Tam już się nie handluje na skalę „obiecującą" pirackimi płytami, tam powstaje „obiecujący" Stadion Narodowy. Każdy, kto ogląda choćby zwykłe informacje wie, że rynek muzyczny w Polsce to śmieszna farsa i tłumaczenie, że to organizatorzy chcą tego wydarzenia w Poznaniu jest wątpliwe. Chyba, że gdzie indziej już tego nie chcą i na siłę ma to być w Polsce.

Kto gra na Rock in Rio? Do tej pory, w bardzo długiej historii występowali: Queen (czym jest ten zespół bez lidera?), Sepultura (też kiedyś mieliśmy długie włosy), Guns N' Ross (to oni istnieją?, a tak, ich lider tak myśli!), Faith No More, Megadeth, Iron Maiden (150 tyś widzów na koncert?), Sting (tu szacunek, ale czy w Polsce się pojawi?) czy Britney Spears (jej koncert w Polsce odwołano, bo bilety się nie sprzedawały).

W naszym kraju nie ma kultury kupowania biletów na koncerty, a „gwiazdy" grają głównie na „dniach gminy", na darmowych koncertach. Lepiej brać ich pojedynczo na poszczególne wyścigi na Torze Poznań, trochę więcej kibiców byłoby wokół toru, a byłoby taniej. O lepszej promocji nie wspomnę. Przeraża mnie, że gdy na Torze Poznań pojawiają się wyścigi międzynarodowe pan prezydent obejmować chce patronaty honorowe, a za plecami sportów motorowych przerabia ten teren.

Bo jak inaczej, jak nie przerobieniem pod scenę widowiskowo-rozrywkową nazwać „przystosowanie" Toru Poznań? W planach wyraźnie jest mowa o setkach tysięcy widzów na sztucznej trawie, jak to zrobić bez „zaorania" Toru Poznań? „Nasz" obiekt mieści się na stu hektarach. Tam do tej pory odbywały się „techniawki" na kilku scenach, ale o takiej publice (150 tysięcy) można było tylko pomarzyć! A gdzie miejsce na kontenery sanitarne, parkingi? Czy to były „testy głośności" mieszkańców, którzy ponoć tak bardzo nie chcą toru kochając lotnisko? Czy tych kliku „mieszkańców" organizujących pikiety i podpisy (za którymi biegali ponoć opłaceni studenci) szykowało likwidacje toru pod tę inwestycję? Kilka dni temu zastanawiałem się czy burmistrz pobliskiej gminy nie szanuje dzieci wyborców, którym na wyścigach się podobało. Teraz można wysnuć inny wniosek. Czy tłumy, które najadą Przeźmierowo nie są dla mieszkańców uciążliwe bardziej niż giełda i wyścigi? Postanowiliśmy spytać o to u źródeł. Z AW, od Pana Wróblewicza, Dyrektora Koordynatora Toru Poznań zostaliśmy odesłani do ratusza i promotora Rock in Rio: „odnosząc się do poniższych pytań uprzejmie informuję, że w obliczu powagi rozmów dotyczących Rock in Rio sugeruję poprosić o informacje osoby w tym celu wskazane". AW nie wie co będzie się tam działo? Zresztą nie bardzo spodziewaliśmy się innej reakcji biorąc pod uwagę wypowiedź Pana Prezesa Werle dla Głosu Wielkopolskiego, medium znaczącego w regionie. Na szczęście miasto Poznań profesjonalnie podchodzi do tematu i osobiście odpowiedział nam Pan Łukasz Goździor, Dyrektor Biura Promocji Miasta.

Ścigacz.pl: Czy inicjatywa miasta Poznań (Rock in Rio) jest wspólna z klubem AW?

Łukasz Goździor: Jest to inicjatywa wyłącznie miasta Poznań, która jest uzgodniona z klubem AW. Mamy w tej sprawie podpisany list intencyjny, dlatego nie jest to działanie sprzeczne z klubem.

Ścigacz.pl: Czy "przystosowanie" zagraża istnieniu toru, jako obiektowi wyścigowemu? I co znaczy przystosowanie?

Łukasz Goździor: Nie, wręcz przeciwnie. Całe przedsięwzięcie ma nie naruszać podstawowej funkcji tego terenu, jakim jest Tor Poznań. To jest zasadnicza kwestia, nie zmieniamy przeznaczenia tego terenu, de facto w ramach konserwacji istniejącej infrastruktury, która tam będzie miała miejsce nastąpi poprawa, która wyjdzie na korzyść dla tego terenu. Mówimy o organizacji festiwalu w taki sposób, żeby to miejsce nie zatraciło swoich podstawowych funkcji. Jak wiadomo sam tor Poznań zajmuje znaczny teren i miejsce festiwalu nie powinno nachodzić na samą nitkę toru. Mówimy o wykorzystaniu terenu, który tam jest i może zyskać dodatkowe funkcje, ale nie kosztem tego, co już tam funkcjonuje. Słowo „przystosowanie" ma oznaczać zagospodarowanie tej dużej przestrzeni i zorganizowanie tam miejsce na wydarzenia kulturalno-rozrywkowe, ponieważ dzisiaj to miejsce nie odpowiada takim funkcjom. Na terenie Toru Poznań nie będzie miała miejsce jakaś wielka budowa, dlatego wizerunkowo sam tor na tym nie straci, mówimy o przygotowaniu pewnych rzeczy wykorzystywanych później w czasie festiwalu.

Ścigacz.pl: Dobrze, ale na terenie toru nie ma takiego miejsca, żeby zmieścić sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi, nie wchodząc na nitkę toru.

Łukasz Goździor: Tak, ale warunkiem podstawowym jest, że jakiekolwiek prace nie mogą naruszyć istniejącego stanu. Podstawową funkcją tego terenu jest tor wyścigowy, a na potrzeby festiwalu mają być zaadoptowane tylko dwadzieścia dwa hektary.

Ścigacz.pl: Czyli tor kartingowy?!

Łukasz Goździor: Tak. Tam sto pięćdziesiąt tysięcy widzów zmieści się spokojnie. Jest już cały projekt festiwalu Rock in Rio, gdzie znaczna część toru jest wyłączona.

Ścigacz.pl: We wszystkich informacjach na temat festiwalu pojawiają się informacje o sztucznej trawie. Jednak, żeby ułożyć taką konstrukcję potrzeba w miarę równego terenu, a tor kartingowy taki nie jest.

Łukasz Goździor: Ten teren będzie wyrównywany, aczkolwiek zaletą tego terenu jest to, że nie jest on płaski. Podobna sytuacja jest w Madrycie, gdzie na terenie festiwalu są wzniesienia i to jest atut. Projektanci festiwalu Rock in Rio wykorzystują przestrzeń, która obecnie funkcjonuje. Festiwal jest projektowany do terenu, na którym ma się odbyć. Co do sztucznej trawy, będzie ona rozkładana i składana, dlatego jeśli nawet w pewnych elementach będzie ona nachodziła na nitkę toru to będzie to tylko na czas festiwalu.

Ścigacz.pl: Czy tor będzie korzystał z zysków z tego przedsięwzięcia?

Łukasz Goździor: Z pewnością pierwszym zyskiem jest zwiększenie atrakcyjności tego toru, ponieważ zakładamy, że w wyniku przeprowadzonych prac będą tam mogły odbywać się różnego rodzaju imprezy. Z punktu widzenia miasta jest to podniesienie rangi tego terenu i większe wykorzystanie do elementów promocyjnych.

Ścigacz.pl: Kiedy będą prowadzone prace na torze?

Łukasz Goździor: Część prac planowana jest na rok 2010, część na rok 2011, szczególnie w okresie nie użytkowania toru, ponieważ te prace nie mogą blokować normalnej działalności obiektu. Klub nalegał na to, mamy kalendarz imprez, jakie planuje AW

Ścigacz.pl: Jak ma się taka, jednak głośna impreza, do problemów z mieszkańcami i
hałasem, który im przeszkadza.

Łukasz Goździor: Problem jest już częściowo mniejszy, niż jeszcze kilka lat temu, ponieważ powstały nasypy, które maja tłumić ten hałas. Oczywiście w stu procentach tego hałasu nie zatrzymają, ale jednak sytuacja się poprawiła. Po drugie, zakładamy, że w wyniku samej imprezy festiwalowej będą prowadzone rozmowy z mieszkańcami i nastąpią ustalenia, żeby to nie kolidowało w sposób znaczący i nie przeszkadzało. Hałas, który będzie miał miejsce podczas festiwalu nie będzie się różnił od tego, jaki generuje już dzisiaj impreza Global Gathering, która w tym roku już po raz drugi odbyła się w tym miejscu.

Ścigacz.pl: No właśnie imprezy całonocne odbywają się bez przeszkód, ale nie oszukujmy się, hałas w nocy roznosi się dużo lepiej niż w dzień. Jest jakaś grupa mieszkańców, bo nie wszyscy, a nawet mniejszość, która wywiera wpływ na klub. Teraz pytanie, po co inwestować w ten obiekt, jeśli nie można go na co dzień praktycznie wynająć, nie można zorganizować tam np. doskonalenia jazdy?

Łukasz Goździor: Do wynajęcia tor jest, pytanie tylko, na jakie imprezy. Pan reprezentuje portal Ścigacz.pl związany z motocyklami, a co za tym idzie grupę ludzi zainteresowanych używaniem toru na potrzeby wyścigów motocyklowych. Jednak jest różnica między hałasem generowanym przez motocykle i muzykę. Od razu chciałbym zastrzec, że ta muzyka nie będzie do piątej rano przez cztery dni. Różnica między hałasem generowanym przez samochody i motocykle jest znacząca i mieszkańcy głównie uskarżali się na ten ostatni. Ja uważam, że sytuacja i nastawienie mieszkańców się zmienia, jest to kwestia tego, że oni muszę się tu czuć wysłuchani, zrozumiani. Z moich informacji wynika, że uskarżają się na hałasy z wyścigów motocyklowych. W okolicy są domki jednorodzinne i nie możemy udawać, że nie ma hałasu i problemu, ale wydaje mi się, że AW stara się rozmawiać z mieszkańcami i ich zrozumienie wzrasta.

Ścigacz.pl: Wzrasta, bo praktycznie nic się tam już nie odbywa. Cztery razy w roku Wyścigowe Motocyklowe Mistrzostwa Polski, które klub robi raczej dla tego „bo wypada", żeby jakoś wyglądać przed Polskim Związkiem Motorowym i kilka razy „Dni Motocyklisty". Praktycznie nie da się wynająć tego obiektu dla ludzi z ulicy, żeby pokazać im różnicę między ryzykowaniem życia na ulicy, a bezpiecznym podnoszeniem umiejętności. Tego ostatniego, zorganizowane grupy z Polski czy innych krajów, które kiedyś oblegały ten obiekt robić nie mogą.

Łukasz Goździor: Trudno mi się na ten temat wypowiadać, bo po pierwsze nie zarządzam tym terenem, po drugie nie zasiadam we władzach AW. W związku z tym nie znam wszystkich szczegółów i aspektów. Nie znam też polityki AW, co do wynajmowania toru. Moja wiedza jest „generalna", o tym, że zmniejszona jest ilość zawodów to wiem, jest to wynikiem kompromisu z mieszkańcami, ale skąd dokładnie się to bierze nie wiem i adresatem tych pytań jest AW.

Ścigacz.pl: Jak wygląda sytuacja ziemi, na której znajduje się tor? Ona należy do miasta? Od lat słychać o walce o ten teren.

Łukasz Goździor: Dysponentem tego terenu jest AW. Sytuacja prawna jest skomplikowana i wszystko wskazuje na to, że będzie skomplikowana przez następne dziesięć lat, żeby nie powiedzieć, że więcej i nic nie wskazuje na to, że miałoby to się zmienić. Jednak jakby się ta sprawa nie skończyła uważam, że ten teren powinien dalej pełnić tę funkcję, co dotychczas. Nie wyobrażam sobie, że miasto mogłoby stracić taki obiekt, jakim jest jedyny tor wyścigowy w Polsce.

Ścigacz.pl: Czy tor może liczyć na dofinansowanie miasta i rozwój?

Łukasz Goździor: Wprost, jako dofinansowanie automobilklubu nie. Samo dostosowanie terenu już będzie wiązało się z rozwojem, nowymi funkcjami i daje nowe możliwości dla Toru Poznań.

Ścigacz.pl: Na koniec jedno niewygodne pytanie, które ciśnie się na usta. Czy to nie jest trochę tak, że gdy odbywały się ostatnie wybory politycy, prawie w całości popierali bunt „mieszkańców", bo wtedy byli oni elektoratem, a dziś, gdy trzeba zrobić festiwal (tak ważny dla miasta) stają po drugiej stronie barykady? Nagle tor jest OK., Pan Prezydent sprawuje patronaty honorowe nad zawodami międzynarodowymi. Czemu miasto nie podejmie się mediacji, żeby tor mógł działać jak należy? Przecież taki obiekt, po dofinansowaniu mógłby ściągać do Poznania rocznie dużo więcej turystów niż nikomu w Polsce nieznany Festiwal Rock in Rio, o promocji miasta już nawet nie wspominam.

Łukasz Goździor: Festiwal Rock In Rio może nie jest dziś powszechnie znany w Polsce, niemniej jest największym festiwalem muzycznym na świecie, który swoje edycje miał już w Rio de Janeiro, Lizbonie i Madrycie. Wizerunkowe korzyści dla Poznania z tytułu organizacji tej imprezy w naszym mieście będą nieporównywalne z jakimkolwiek innym wydarzeniem o charakterze kulturalno-rozrywkowym, który ma miejsce do tej pory w Polsce. Nie jest również tak, jak Pan redaktor sugeruje, że Miasto Poznań jest „po drugiej stronie barykady" i nie interesuje się już głosem mieszkańców. Miasto też nigdy nie kwestionowało podstawowej roli i funkcji jaką pełni Tor Poznań.

Stanowisko miasta wydaje się być bardzo jasne, ale znów pojawiają się pewne wątpliwości. We wspomnianej rozmowie z Głosem Wielkopolskim Pan Wiceprezydent Hinc deklaruje: „Właścicielem terenu, na którym powstanie infrastruktura, jest Automobilklub (...) Kwestie własności zostały wyjaśnione. Co innego powiedział nam Pan Goździor. To jednak rzecz drugorzędna, bo pewnie nigdy nie dowiemy się czyja jest ta ziemia. Zastanawia coś innego i każe wątpić w realność tak szczytnych celów miasta. Nie chodzi tu o samo miasto, a to, co się dzieje wokół toru od lat.

Wszystkie działania władz toru, „mieszkańców" itp. składają się dziś w jedną całość. Z informacji łatwo dostępnych można stwierdzić, że koszt dwudniowego wynajęcia Toru Poznań w ciągu ostatnich lat (pomijając fakt, że dziś jest to prawie niewykonalne) wzrósł dwukrotnie, ale już nie można robić tego w weekendy.

Cyfry nie kłamią i policzyć (może „z małym błędem") może wszystko uczeń drugiej klasy szkoły podstawowej. W moich wyliczeniach pomagał mi mój synek. Pan Prezydent znający się bezspornie na liczbach (szesnaście miesięcy plus trzy lata) chyba też musiał to liczyć. Tak, więc na skróty: organizacja „największego na świecie festiwalu" co roku ma kosztować miasto trzydzieści milionów złotych wkładu własnego. Do tego może dojść kara dziesięciu milionów dla promotora, jeżeli nie sprzeda się sto tysięcy biletów. Nie liczymy, co miasto musi wydać na promocję, dodatkowe koszty związane z organizacją (parkingi itp.), bo podobno to ma się tam mieścić. Ciekawe czy wysiedlenie gminy Tarnowo Podgórne też tam jest wliczone? Bo jak zniosą hałasowanie po nocy ludzie, gdy za dnia jest źle (przepraszam za złośliwość)? Zyski przedstawiane przez pana wiceprezydenta, czyli sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi przez cztery dni po pięćdziesiąt Euro (po kursie 4,2) ma dać sto dwadzieścia sześć milionów złotych. Pytanie jak to policzymy. Jak tak, że mnożymy wspomnianą ilość widzów razy cztery dni to super, ale czy na koncerty familijne chodzą ci sami co na rock? To trochę przypomina sumowanie kibiców na wyścigach motocyklowych z trzech dni, gdzie 50 procent to sama niedziela! Czy ktoś tu nie przekombinował? Czy tym zyskiem nie trzeba się dzielić z organizatorem, który ma dołożyć trzydzieści milionów Euro? Przecież oni też chcą zarabiać. Może ta suma, to kropla w budżecie Poznania (według projektu na 2009 miał on wynosić 3 126 010 267 PLN, ale jak mówi pan prezydent „jest trudno"), ale są kolejne pytania, które rozsądni radni stawiali.

Czy nie lepiej zrobić swój festiwal? Czy nie lepiej robić te koncerty na stadionie Lecha, który jest na takie imprezy szykowany i to z kasy miasta? Co z Maltą, na której od lat z powodzeniem dzieją się super imprezy?

Tor Poznań, jako komercyjna inwestycja, nie blokowana przez „blokujących" mógłby przynosić, co roku pięć milionów złotych czystego zysku. Do tego, wspomniane przez Pana Wiceprezydenta taksówki, hotele, lotnisko, gastronomia i nie wspomniane lokale nocnych uciech (na wyścigi motocyklowe wysokiej rangi stawia się też sto tysięcy ludzi, a przecież do Niemiec blisko, więc publika zapewniona). To jest kwota zaniżona, oparta na tym, co dzieje się ostatnio i poparta cenami torów na Węgrzech i Słowacji, gdzie infrastruktura jest o niebo większa i lepsza. Niech rajcy dadzą kilka milionów na pewny biznes, boksy, toalety, paddock! Na tym torze mogłyby się odbywać imprezy rangi Mistrzostw Świata na dwóch i czterech kołach, sława miasta szłaby w świat kilka razy w roku, a nie, co dwa!

A może tu chodzi o straty? Może Toru Poznań od paru lat „nie da się wynająć", właśnie po to, żeby robił straty? Może trzeba zrujnować klub, z wiekową tradycją dla jakiś zysków? Może ta ziemia pryzmowana, której jeszcze parę dni temu broniłem jest pod sztuczną trawę dla fanów z Rio, żeby wyrównać teren? Może to, że tor nagle zaczął być deficytowy jest celowe? Może, tam już ma nie być toru? Może jedyny, narodowy obiekt wyścigowy ma zniknąć? Może ktoś nic nie rozumie, może jest głupi, albo interesowny?

Może jest wiele, tylko, po co? Po co pan prezydent Grobelny flaguje wyścigi motocyklowe tylko rangi międzynarodowej? Co jest ważniejsze, jednorazowe Euro 2012 i sporadyczne festiwale, czy coś, co jest dumą miasta od dziesięcioleci!? Kilku radnych zadało konkretne pytania, wyłamało się z klubu. Może przy dzisiejszej burzy politycznej w Polsce warto zapytać, czy to nie ci dwaj mają rację? Może przed wyborami na prezesa klubu, prezydenta miasta, kraju warto pomyśleć, za kim stać. Wybory za rok, będzie za późno by wyrazić się w głosowaniu. Kontrakt może być finalizowany już za tydzień, albo dwa. Nie ukrywam, że głównie bronię toru, ale uczciwości życia publicznego też. Kto będzie płakał nad rozlanym mlekiem? Co będzie w roku 2013, gdy festiwal okaże się klapą, a Euro 2012 wspomnieniem?

Czy warto to niszczyć? A może, inaczej! Czy pan prezydent Grobelny, pan prezes Werle (bo dziś jego klub, Automobilklub Wielkopolski administruje tym torem) zagwarantują publicznie, PUBLICZNIE (!), że zyski z tego „hałasu" pójdą na całościową modernizację toru! Niech zagwarantują, że tor tylko raz na dwa lata będzie areną „dziczy" (bo tak nazywa fanów muzyki piąte, najlepiej słuchane radio w tym kraju), niech odblokują to miejsce dla ludzi, którzy w opinii Komendy Głównej Policji są „warzywami"! Niech klub wywiązuje się ze swojego statutu, niech zrobią coś konkretnego dla tych mas motocyklistów, którzy pozbawieni możliwości, ścigają się po ulicach miast. Poznania też. Niech wspomniani panowie dadzą gwarancje, a sam kupię bilet na taki koncert, tylko niech to będzie jasne. Bo jak nie, to może już przestańmy się przejmować tym obiektem, wywieźmy WMMP z Polski i wszystko będzie bez nerwów. Nikt już nie będzie groził dziennikarzom kalectwem za wtrącanie się w nie swoje sprawy, nie będę musiał znajdować płyt chodnikowych w moim samochodzie po tym, jak zadałem pytania. Po prostu wszyscy spokojnie zajmą się sportem, a w Poznaniu niech urośnie kukurydza. To mój ostatni tekst w obronie toru. Szkoda chyba energii i miejsca (nawet w Internecie). Jeśli sprawdzi się czarny scenariusz łza zakręci się w oku, ale WMMP jest ważniejsze i jak będzie trzeba, pościgamy się na Słowacji. Chciałbym okazać się frustratem z manią prześladowczą, jak będzie zobaczymy.

NAS Analytics TAG

NAS Analytics TAG
Zdjęcia
NAS Analytics TAG
Komentarze 18
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

motul belka 420
NAS Analytics TAG

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    motul belka 950
    NAS Analytics TAG
    na górę