Motocykliści trafili do skrzynki skarg. Bo "zakłócają spokój, hałasują niszczą las i stwarzają zagrożenie dla spacerowiczów"
W wielu redakcjach funkcjonuje specjalna skrzynka e-mail — w Ścigaczu oczywiście też (ścigacz@scigacz.pl), która służy do tego, aby czytelnicy mogli dzielić się z redakcją sprawami, tematami i zadawać pytania, które ich nurtują lub uważają za ważne. Na skrzynkę portalu moja-ostrołęka.pl oburzony czytelnik wysłał nagranie z motocyklistami jadącymi leśną drogą.
Krótki film, na którym widzimy dwóch motocyklistów i jednego użytkownika quada, został nagrany w lesie koło Czarnowca w gminie Rzekuń. Zmotoryzowani nie robią nic specjalnego, ot jadą przez las, ale ten fakt tak bardzo zdenerwował spacerowicza, że postanowił napisać do lokalnych mediów. Oczywiście ze skargą i pytaniem, co służby leśne zamierzają zrobić z tym problemem.
Ale czy jakiś problem w ogóle istnieje? Mimo że motocykliści po prostu jadą i trudno mówić, żeby stanowili jakieś zagrożenie dla pieszego, lasu czy zwierzyny, kłopot w tym, że rzeczywiście w ogóle nie powinno ich być w tym miejscu.
Polska należy do grupy krajów z restrykcyjnymi przepisami dotyczącymi poruszania się pojazdami silnikowymi poza drogami publicznymi, na terenach cennych przyrodniczo, takich jak lasy i plaże. Niechęć leśników do kierowców chcących wyskoczyć na łono natury jest uzasadniany tym, że każdorazowy przejazd motocykla, quada lub auta to hałas, spaliny, a także możliwość uszkodzenia ściółki leśnej i wycieku trujących substancji.
Zasady poruszania się po drogach leśnych są opisane w rozdziale 5 ustawy o lasach i sprowadzają się do tego, że jeździć można wyłącznie po drogach publicznych. Jednocześnie służby leśne nie mają obowiązku stawiania zakazów wjazdu i wyraźnych oznaczeń, a obowiązek upewnienia się, że dana trasa przebiega po drodze publicznej, należy wyłącznie do kierowcy.
Pewną podpowiedzią są znaki drogowe, wskazujące odległość do kolejnej miejscowości lub kierunek wjazdu na leśny parking czy do ośrodka wypoczynkowego. Można o to również zapytać w nadleśnictwach, punktach informacji turystycznej czy urzędach gmin.
Straż Leśna ma prawo zatrzymywania i legitymowania kierowców na swoim terenie. Złamanie zakazu wjazdu zagrożone jest mandatem w wysokości od 20 do 500 zł, bez punktów karnych. Jednocześnie, jeśli strażnik stwierdzi spowodowanie poważnej szkody, np. zerwanie dużego fragmentu ściółki, wyciek oleju lub płynu hamulcowego, nielegalny wywóz drewna czy zniszczenie budowli lub urządzeń, sprawa może trafić do sądu, który może wymierzyć dużo dotkliwsze kary.
Możemy mieć obiekcje i wątpliwości dotyczące powyższych przepisów, ale jednocześnie trudno się nie zgodzić, że otwarte lasy dla wszystkich zmotoryzowanych oznaczałyby, iż te ostoje spokoju i ciszy zamieniłyby się w place manewrowe i trasy wyścigowe dla wielu chłopaków i dziewczyn. Innymi słowy, nie chcemy przecież tego dla naszych lasów.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze