tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Komentarze do: Mój pierwszy motocykl - co, gdzie,...
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
Komentarze 23
Pokaż wszystkie komentarze
Autor: Konrad 08.10.2013 23:15

Mój pierwszy Motocykl o wyższej pojemności niż 50 była MZ ETZ 250 84r. Po maszynę pojechałem z czterema kolegami do zakopanego. Po długiej trasie i błądzeniu dojechaliśmy na miejsce, były właściciel otworzył szopę i wyciągnął motocykl. Po jeździe próbnej wraz z kolegami uznaliśmy że warto za 1000zł wziąć ten motor, była wtedy zima i co 30km zmienialiśmy się gdyż było tak zimno że po dłuższej jeździe odmarzały ręce i nogi. Gdy dotarliśmy do domu oczywiście pierwsza jazda, człowiek zachwycony jak bardzo jest on mocny, nazajutrz wziąłem się za rozbieranie motocykla, okazało się że do wymiany jest dużo części które nadzwyczajnie się zużyły takie jak szczęki, sprzęgło, linki i dużo dużo innych ogółem włożyłem do motocykla 1500zł. Po zarwaniu kilku nocek wraz z moim sąsiadem Darkiem doprowadziliśmy ten motocykl do stanu bardzo dobrego. Motocykl służy mi po dziś dzień, jeżdżę nim już ponad roki i ani jednej awarii, zrobiłem mnóstwo kilometrów najadłem się dużo strachu a powodem było wymuszenie pierwszeństwa samochodu które obyło się na szczęście bez kolizji. Motor ten zostanie ze mną do końca moich dni gdyż włożyłem do niego dużo pieniędzy i serca, lecz nie na darmo i to był najlepszy zakup jakikolwiek zrobiłem, Motocyklami zaraził mnie mój Ojciec który kiedyś jeździł motocyklem gdyż od wypadku już na niego nie wsiadł, jeśli ktoś ma okazje kupić taki motocykl to brać. Naprawdę warto!

Odpowiedz
Autor: Kendik 08.10.2013 15:09

SHL M17 Gazela

Odpowiedz
Autor: Stonkaa123 08.10.2013 14:20

Mój pierwszy motor który dosiadałem do tył Komar z biegami w ręce kiedy miałem już ok 7 lat, ale już wcześniej złapałem bakcyla bowiem mój brat woził mnie na baku pod blokiem swoim Rometem 50 T-1 kiedy miałem może, ze 3, 4 lata. Wracając do Komara, to posiadam go do dzisiaj i mam mnóstwo wspomnień z tym motorowerem, a mianowicie pierwsze jazdy jeszcze jak tata mnie uczył ruszać... o matko, cały dzień próbowałem ruszyć samemu i nic z tego (Jak jeździłem z tatą to ruszałem idealnie) bo biegi w ręce chodziły opornie i musiałem dwoma rękami wrzucić jedynke xd Ale w końcu jak sie nauczyłem to dziennie potrafiłem wyjeździć 1.5 baku;d Dni były proste: śniadanie i na komara ;d nawet na obiad nie przyjeżdżałem bo wolałem dzidować po wsi, ale oczywiście musiałem w tym czasie wymienić worek świec ;d To tyle o Komarze. Kiedy zdałem kartę to chciałem mieć już jakiś motor, żeby jeździć po drodze, bo komar był bez rejestracji. Wchodzę na strych po części do komara bo wtedy coś się zepsuło w nim, a tam leży Romet 50 T-1 z rejestracją *.*. Mówię sobie " skądś znam tego rometa" i po chwili mi się przypomniały jazdy na baku z moim bratem xd Bez zastanowienia spuściliśmy Rometa po sznurkach ze strychu i zaczęliśmy niewielką renowację (tak żeby dało się nim jeździć i żeby wyglądał "jakoś") i już na 2 dzień wracałem Rometem na miasto. To było piękne uczucie, całe 11 kilometrów płakałem ze szczęścia, że udało nam się z tatą złożyć zapomniany motor. Do domu nawet nie dojechałem, bo policja mnie złapała do kontroli... ale wszystko było i mnie puścili ^^ To tyle. Nigdy w życiu nie sprzedam Komara i 50 T-1 gdyż te motory mają dla mnie wartość sentymentalną i wiele wiele wspomnień np: całymi dniami się reperowało silnik... ile się trzeba było napocić i na wku***ać, żeby chociaż odpalił.. i dlatego kocham te motorowery, bo bez nich nic nie potrafiłbym nawet zmienić dętki w rowerze, i jestem wdzięczny mojemu tacie, że mnie wszystkiego nauczył.

Odpowiedz
Autor: Łukasz 08.10.2013 13:15

A zaczęło się niewinnie 1,5 roczny bobas przewieziony na baku poczciwej WSK. I tak oto wujek zaszczepił bakcyla, który po 6 latach i wielu godzinach katów staruszka zaowocował zdezelowaną motorynką. Wraz z tatą, Łukasz doprowadził maszynę do stanu używalności, ba była wręcz perfekcyjna : złote koła, seledynowa rama, żółty bak i błotnik, na 1/4 ulicy nie miała sobie równych, nawet komary padały trupem. Po czasie, za pieniążki z komunii, pierwszy w pełni zautomatyzowany koreański skuter, oj mocno katowany był na naszych podkarpackich górkach, aż w końcu Łukasz wydoroślał i stwierdził że skoro zabawa lata temu w rekonstrukcje motorynki była nie lada frajdą dlaczego by nie zrobić tego samego z MZ 150. Za 100 zł kolega z pobliskiej wioski dostarczył "WRAK", który po kompletnej renowacji latał po dębickim poligonie niczym rasowa krosówa. Ale ileż można śmigać na jednym "garczku", Łukasz znalazł na aukcji śliczną XV 250 niestety, z zatartą panewką na wale korbowym. 13 i śrubokręt, silnik w maku i gdyby nie pomoc staruszka kto wie co by z tego było, po dwóch miesiącach spędzonych w garażu Łukasz lata na swojej demonicznej Virago. Jednak po bajecznym sezonie, 24 km to nie to samo co 98 km 4 cylindrowego Fazera. Kumpel dopadł biedną pszczołe po szlifie na wyspach, Łukasz wraz ze staruszkiem wziął pod opiekę i tak już został na dwa lata. Pszczółka odleciała, a Łukasz wyleciał z siodła na jakiś czas, ciężko jest w PL szybko zarobić na nową MT, pozdro !

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    na górę