Kierowcy są wściekli. Włączono OPP na autostradzie A2 i zaczęły się żniwa. O mandat jest bardzo łatwo
Systemy Odcinkowego Pomiaru Prędkości to obecnie najbardziej wydajne narzędzia pod względem wpływów z mandatów. Każdy taki system kosztuje kilka milionów złotych, ale zwraca się bardzo szybko.
Najnowsza pułapka została uruchomiona na autostradzie A2 pomiędzy węzłami Poznań Komorniki a Poznań Krzesiny. OPP włączono przed weekendem (02.02), natomiast statystyki z pierwszych dni i tygodni działania pozostałych urządzeń tego typu wskazują, że to wtedy kamery OPP wyłapują najwięcej kierowców, którzy nie zmieścili się w limicie prędkości na kontrolowanym odcinku. Na przykład podobny OPP na autostradzie A4 w ciągu pierwszego miesiąca działania złapał ponad 100 tys. kierowców (!). To przeszło 129 mandatów na godzinę.
W przypadku nowej pułapki na autostradzie A2 o mandat naprawdę nietrudno, bo na tym odcinku dopuszczalna maksymalna prędkość (140 km/h) została zmniejszona do 120 km/h. Ograniczenie wprowadzono ze względu na duże natężenie ruchu kołowego w pobliżu Poznania. Ponieważ różnica w dopuszczalnej prędkości jest stosunkowa nieduża, jadący powyższym fragmentem A2 kierowcy niechętnie zwalniali do 120 km/h. Teraz będą musieli, bo system OPP praktycznie uniemożliwia pokonanie zakładanego odcinka bez mandatu w szybszym czasie niż przewidziany przepisami.
Zasada działania OPP jest bardzo prosta: system automatycznie odczytuje numery rejestracyjne pojazdów i oblicza czas przejazdu pomiędzy punktem początkowym i końcowym odcinka. Tak obliczana jest średnia prędkość. Jak dotychczas, najskuteczniejsze okazały się dwa systemy pomiaru prędkości na autostradzie A1. Tylko w ciągu dwóch miesięcy urządzenia zarejestrowały ponad 117 tys. kierowców, którzy jechali zbyt szybko i dostali zdjęcia z obowiązkiem zapłaty mandatu karnego.
Na polskich drogach jest coraz więcej urządzeń OPP. Po zakończeniu rozbudowy aktualnego etapu, kierowców będą śledzić 73 systemy tego typu. Warto również wiedzieć, że na karę finansową z OPP możemy czekać bardzo długo. Zgodnie z przepisami czas na wystawienie mandatu to 180 dni, ale kłopot w tym, że odliczanie zaczyna się nie od daty popełnienia wykroczenia, lecz jego ujawnienia. Co to oznacza? To moment, w którym zdjęcie zostanie przeanalizowane przez system CANARD. W praktyce mandat możemy dostać nawet po okresie znacznie dłuższym niż pół roku.
Czy jadąc odcinkiem kontrolowanym przez kamery i czujniki OPP musimy cały czas spoglądać na prędkościomierz? Na szczęście system jest tak skalibrowany, aby istniała pewna tolerancja. Mówiąc prościej, przekroczenie prędkości do 10 km/h nie spowoduje wystawienia mandatu. Podobna zasada obowiązuje w przypadku tradycyjnych, stacjonarnych fotoradarów.
Ale trzeba jeszcze pamiętać, że nasze prędkościomierze nie są urządzeniami precyzyjnymi. Odchylenia prędkości licznikowej od rzeczywistej mogą sięgać nawet 15 proc. W jednym z testów tego parametru przeprowadzonym przez tygodnik "Motor", na dziesięć testowanych modeli samochodów, tylko w przypadku jednego auta prędkość licznikowa odpowiadała rzeczywistej. Co najciekawsze, "błąd" jest zaplanowany. To UE nakazuje producentom, by liczniki zawyżały rzeczywistą prędkość. Według unijnych ekspertów prędkość wskazywana przez licznik musi być większa niż prędkość rzeczywista, lub jej równa.
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeBardzo dobrze przstaną jeździć jak wariaty. I co to za bzdura że to maszynka tylko do robienia kasy OPP zmusi piratów to zmniejszania prędkości I niech się nie wydzierają że krzywda im się dzieje ...
Odpowiedzkocham ten kraj...
Odpowiedz