Husaberg 2010 - Szwedzi w natarciu
strony: 1 2 3 4 5 Następna strona »
Wychodzenie naprzeciw klientowi, wypełnianie luk w rynku i pełny indywidualizm Podniecałem się jak gimnazjalista pierwszym tańcem z płcią przeciwną na szkolnej dyskotece, gdy siadałem na najnowsze modele szwedzkiego koncernu. Husaberg to Ferrari w offroadowym sporcie - tak się przynajmniej mówi. A komu nie popuszczają zwieracze podczas jazdy Ferrari? W zeszłym roku, bez nieszczerej skromności, jako pierwsi w Polsce zaprezentowaliśmy wam kompletnie odmieniony wizerunek i techniczne podejście szwedzkiej marki. Po wchłonięciu przez KTMa, Husaberg złapał głęboki oddech. Oddech, który odbił się szerokim echem po całym świecie. Szalona konstrukcja silnika z cylindrem pochylonym o 70°, wtrysk paliwa i kilka innych kosmicznych rozwiązań. Endurowe modele FE 450 i 570 sprzedały się jak świeże bułeczki w niedzielny poranek, a Husaberg zaliczył najlepszy rok w swojej historii. Oczywiście wszędzie, tylko nie w Polsce. W sporcie żółto-niebiescy potwierdzili swoją gotowość do walki, czy to przez Mistrzostwo Świata Enduro Juniorów Oriola Meny, wysokie pozycje Joakima Ljunggrena, czy w końcu starty Mika Laffertego w Stanach. Ta wyliczanka sukcesów ciągnie się jak seriale Telewizji Publicznej. Na sezon 2010 przygotowano aż trzy nowe modele, będące logiczną kontynuacją filozofii firmy. Powracające do korzeni, hardcorowe supermoto FS 570, pretendujący do zajęcia tronu w klasie motocykli cross country model FX 450, oraz całkowicie nowe endurowe dziecko - FE 390. Który ze sprzętów był najlepszy?
| |
strony: 1 2 3 4 5 Następna strona »
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze