tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Grand Prix Katalonii - totalna eliminacja
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
motul belka 950
NAS Analytics TAG
motul belka 420
NAS Analytics TAG

Grand Prix Katalonii - totalna eliminacja

Autor: Thrillco 2006.06.22, 12:53 Drukuj

Wypadki i kontuzje eliminujące zawodników na kilka kolejnych wyścigów- pod takim znakiem odbywała się kolejna runda MotoGP na torze w Katalonii. Był to też wyraźny powrót Valentino Rossiego do dominacji w najwyższej klasie.

Na początek jednak trzeba napisać o kilku ważnych faktach, które rozegrały się częściowo jeszcze podczas wyścigu w Mugello, a niektóre tuż przed wyścigiem w Hiszpanii. Najważniejsza wiadomość dotyczy Valentino Rossiego i zespołu Yamaha. Valentino definitywnie zrezygnował z myśli o startach w Formule 1 w zespole Ferrari. Główne powody to brak 100% miejsca w podstawowym składzie zespołu Ferrari, które miało już podpisane kontrakty z M.Schumacherem i F.Massa. Drugi powód, to sprawy związane bezpośrednio z tym, co działo się od początku sezonu w zespole Camel Yamaha. Pech, upadki i awarie, to wszystko przyczyniło się do wypracowania sporej straty do czołówki, w czym Vale odkrył wielką motywację do dalszych startów na motocyklu, bo wreszcie było o co i z kim walczyć. Jednocześnie nie spełniły się nadzieje fanów na starty Włocha na włoskim Ducati, Rossi podpisał kolejny roczny kontrakt z zespołem Yamaha.

Złe wiadomości dobiegły z boksów klasy 250. Już w Katalonii nie mieliśmy okazji oglądać dwóch wspaniałych zawodników, z których jeden postanowił się na stałe wycofać z wyścigów motocyklowych. Sebastian Porto, bo o nim tu mowa, tłumaczył, że nie ma dalszej motywacji do ścigania, z motocyklem w tym roku też trudno mu się było dogadać i stwierdził, że dalsze starty nie mają już większego sensu. Przypomnijmy zatem sylwetkę sympatycznego Argentyńczyka.

Zadebiutował w 1994 roku w nierozgrywanym już Grand Prix Argentyny startując z dziką kartą. To samo uczynił rok później, ale już w klasie 250, aby następnym razem zaliczyć już pełny sezon w tejże klasie. Do 2002 roku trwa ciężka nauka ścigania w najszybszym cyrku świata. Wtedy właśnie następuje przełom i ujawnienie prawdziwego talentu Sebasa. Pięć razy na podium i pięć pole position i ostatecznie 5 miejsce w końcowej klasyfikacji. Kolejny sezon już nie jest tak udany, po czym przychodzi najlepszy moment kariery argentyńskiego kierowcy. W sezonie 2004 Sebastian Porto zalicza 10 pole position i tyleż samo razy melduje się na podium, z czego 5 razy na najwyższym stopniu. To daje mu tytuł wicemistrzowski w klasie 250cm. W całej karierze Sebas zaliczył 11 pole position, 19 podium, z czego 7 zwycięstw. Wszystko to osiągnął w klasie 250cm i obecnie jest najbardziej utytułowanym spośród wszystkich argentyńskich kierowców, którzy ścigali się w serii MotoGP.

Przez dłuższy czas nie zobaczymy też Hiszpana Hectora Barbera, który podczas przejażdżki rowerowej pogruchotał nadgarstek, co eliminuje go ze startów na co najmniej 3 kolejne rundy.

Klasa 125

Tu nie było większych niespodzianek, poza deszczem, który zupełnie popsuł pierwsza sesję kwalifikacyjną. Na drugi dzień było już wszystko po hiszpańsku, czyli ciepełko i suchutko, można było dawać po garnuszkach. A najlepiej dawał po nich nie kto inny, jak lider klasyfikacji Alvaro Bautista. Hiszpanie zaczynali powoli świętować.

Niedzielny wyścig to widowisko w stylu typowym dla dawnych występów klasy 125, czyli walka na noże i widelce bez odpuszczania do ostatnich metrów. Niestety zanim rozgorzała walka o zwycięstwo, najpierw kilku zawodników musiało powalczyć o brak kontuzji. Nie wszystkim się to udało. Pierwszego okrążenia nie kończy już czterech zawodników, co jednak przy startujących 40 jest prawie niezauważalne. Później jest niestety gorzej i na poboczu, a konkretnie na bandach ląduje trzech kolejnych i to z samego czoła wyścigu. Wypadają Simone Corsi (Squadra Corse Metis Gilera), Mika Kallio i Julian Simon (Red Bull KTM GP 125). Zespół KTM jest zmuszony przyjąć ciężar totalnej porażki, gdyż nie dość, że nie mają już w wyścigu żadnego motocykla (w pierwszym okrążeniu wypadł Michael Ranseder), to na domiar złego nieprzytomny Julian Simon zostaje z toru zabrany wprost do szpitala. Diagnoza jest druzgocąca-złamana kość udowa i dwumiesięczna rehabilitacja. Pocieszeniem może być to, że na chwilę obecną nie ma żadnych komplikacji, złamanie obyło się bez przemieszczenia i Hiszpan wróci do ścigania najwcześniej na tor w Brnie, podczas Grand Prix Czech.

Po tych dramatycznych wydarzeniach sytuacja nieco się uspokoiła i zaczęła się walka o prymat w wyścigu. Toczyło ją sześciu zawodników; Alvaro Bautista, Hector Faubel, Sergio Gadea, Mattia Pasini, Lukas Pesek i Thomas Luthi. Zawodnicy prowadzili ze sobą zażarty bój, jednak warty uwagi był inny element tej walki. Czterech zawodników tej grupy to młodzi kierowcy z jednego zespołu Master-MVA Aspar Team, z czego troje to Hiszpanie. Mimo to nie było żadnej taryfy ulgowej, żadnych odgórnych decyzji, każdy jechał tu po swoje, bez kompromisów-prosta i piękna walka sportowa i o to właśnie chodzi.

Hiszpańska publiczność wyła euforycznie, kiedy na czele mknęło trzech ich rodaków, a każdy z nich miał szanse na podium. W całym tym spektaklu próbowali namieszać „innowiercy” w postaci Lukasa Peska i Thomasa Luthi, który broni tytułu mistrzowskiego i jest w coraz lepszej dyspozycji. Derbi czeskiego zawodnika kilkakrotnie okazuje się najszybsza na ponad kilometrowej prostej startowej, co w pewnym momencie daje mu nawet prowadzenie, jednak na krótko. Czech jedzie wprawdzie na hiszpańskim motocyklu, ale…jest Czechem. Poza tym w późniejszej fazie jego motocykl jakby słabnie i nie jest już tak szybki. Mimo to uzyskując 235,3km/h jest najszybszym motocyklem wyścigu. Kilka prób wyjścia na czoło wyścigu podejmuje też Szwajcar Thomas Luthi (Elit-Caffe Latte), jednak bez powodzenia, hiszpańscy kierowcy na swoim podwórku są dla rywali bezlitośni, nawet dla zespołowego kolegi Włocha-Mattia Pasini, którego w finiszu umieszczają tuż za podium. A wygrywa po raz kolejny w tym sezonie niesamowity Alvaro Bautista, drugi jest Hector Faubel, trzeci Sergio Gadea. Całe hiszpańskie podium należy do hiszpańskich zawodników z hiszpańskiego zespołu, cóż lepszego może oczekiwać kibic? Tego samego w kolejnych wyścigach.

1 A. Bautista (ESP) Aprilia 0
2 H. Faubel (ESP) Aprilia 0.187
3 S. Gadea (ESP) Aprilia 0.423
4 M. Pasini (ITA) Aprilia 1.094
5 L. Pesek (CZE) Derbi 2.235
6 T. Luthi (SUI) Honda 2.400
7 P. Nieto (ESP) Aprilia 15.456
8 G. Talmacsi (HUN) Honda 15.529
9 J. Olive (ESP) Aprilia 25.259
10 F. Lai (ITA) Honda 25.441
11 N. Terol (ESP) Derbi 25.460
12 R. De Rosa (ITA) Aprilia 31.589
13 A. Espargaro (ESP) Honda 33.772
14 M. Hernandez (ESP) Nocable 34.258
15 L. Zanetti (ITA) Aprilia 36.214
16 B. Smith (ENG) Honda 36.238
17 A. Iannone (ITA) Aprilia 43.693

Klasa 250

Tu jednak może nie być tak lekko. Wprawdzie Hiszpanie mają w tej klasie Jorge Lorenzo, niestety brakuje jego zespołowego kolegi Hectora Barbera, o czym już wcześniej wspomniałem. W jego zastępstwie jedzie rewelacyjnie spisujący się Alex Debon, również Hiszpan, ale to za mało, by zająć całe podium. Tym bardziej sprawa nie wygląda kolorowo, gdy wziąć świetną dyspozycje Andrea Dovizioso.

Wyścig miał wszystko wyjaśnić, więc…ruszyli.

Niestety J.Lorenzo psuje zupełnie start i zostaje z tyłu stawki. Na czoło jak rakieta wychodzi zaraz po starcie weteran klasy Roberto Locatelli startujący dopiero z 7go pola!

Za nim podąża, jak cień, A.Dovizioso, któremu nieustannie towarzyszą Alex DeAngelis i jadący w zastępstwie Alex Debon. Hiszpan bardzo pozytywnie zaskakuje swoją postawą.

Po kilku zmianach wyścig jakby się uspokaja. A.Debon zaczyna odstawać od prowadzącej trójki, zaś stratę zaczyna nadrabiać Jorge Lorenzo. Młody „torowy rozrabiaka” nabiera niesamowitego tempa odrabiając nawet po pół sekundy na okrążeniu do zawodników z czoła wyścigu. Po drodze wyprzedza A.Debona i na 3 okrążenia przed końcem wyścigu jest tuż za plecami Alexa DeAngelisa.

Zaczyna się ostatnie okrążenie, na którym J.Lorenzo podejmuje próbę ataku, jednak następuje małe zamieszanie, które zmusza go do dużo wcześniejszego hamowania, wydaje się, że podium już uciekło, ale nie! Waleczny A.DeAngelis opóźniając hamowanie zderza się z Roberto Locatellim i obaj wchodzą w pierwszy zakręt zbyt szeroko. J.Lorenzo wychodzi na druga pozycje, prowadzi Andrea Dovizioso. Niestety dogonienie i wyprzedzenie Włocha jest ponad siły hiszpańskiego zawodnika i ponad możliwości jego motocykla. W ten sposób lider klasyfikacji wygrywa swój pierwszy wyścig w klasie, Hiszpanie i tak mają podium, a R.Locatelli traci możliwość stanięcia na „pudle” na rzecz Alexa DeAngelisa.

Wyścig był nieco nudnawy, ale główne danie dopiero przed nami.

1 A. Dovizioso (ITA) Honda 41:28.179
2 J. Lorenzo (ESP) Aprilia 41:28.274
3 A. De Angelis (SMR) Aprilia 41:28.601
4 R. Locatelli (ITA) Aprilia 41:29.766
5 A. Debon (ESP) Honda 41:31.315
6 H. Aoyama (JPN) KTM 41:32.211
7 Y. Takahashi (JPN) Honda 41:32.251
8 S. Guintoli (FRA) Aprilia 41:35.494
9 A. West (AUS) Honda 42:11.286
10 M. Cardenas (COL) Honda 42:11.372
11 M. Poggiali (SMR) KTM 42:11.761
12 A. Ballerini (ITA) Aprilia 42:12.584
13 J. Cluzel (FRA) Aprilia 42:20.605
14 A. Tizon (ESP) Honda 42:33.655
15 F. Perren (ARG) Wildcard 42:37.050
16 A. Vincent (FRA) Honda 42:37.735
17 J. Carchano (ESP) Stop And Go Racing 42:41.092
18 A. Palumbo (ITA) Aprilia 43:10.480
19 L. Morelli (ITA) Honda 43:15.808

 

motoGP

Początek wyścigu wyglądał tak, jakby tort wybuchł, zanim zdmuchnięto świeczki. Pierwszy zakręt często decyduje o dalszych losach wyścigu, ale tym razem rozegrał się dramat jeszcze zanim ten zakręt został osiągnięty. Długa prosta toru w Katalonii daje możliwość osiągnięcia już sporych prędkości i kiedy trzeba hamować, rozgrywa się dramatyczna scena, która swój początek ma w pozornie lekkiej kolizji Sete Gibernau z zespołowym kolegą Lorisem Capirossi. Dalej następuje reakcja łańcuchowa. Najprawdopodobniej w momencie uderzenia klamka hamulca w Ducati S.Gibernau zostaje dociśnięta maksymalnie. Przy takiej prędkości niespodziewane stop nie może skończyć się dobrze. Niczym rozeźlony rumak, motocykl Hiszpana katapultuje swojego jeźdźca, wykonując przy tym salto na samym środku toru Próbujący utrzymać się w pionie Loris Capirossi nie daje rady i też upada zahaczając o Marco Melandriego. Ten ostatni również upada, lecz jego motocykl uderza w tył Hondy Daniego Pedrosy, który uderza i sczepia się z motocyklem Johna Hopkinsa. Nieszczęsny Marco Melandri wpada pomiędzy tylne koła Hondy i Suzuki i przez spory dystans jest ciągnięty przez oba motocykle aż do żwirowego pobocza. W żwirze ląduje też Randy DePuniet ratujący się przed uderzeniem swobodnie ślizgającego się Ducati S.Gibernau. Wyścig zostaje wstrzymany. Randy De Puniet, Daniel Pedrosa i John Hopkins, (który uderzył jeszcze w słomiane bele przed bandą) wstają o własnych siłach. Nie podnoszą się pozostali trzej uczestnicy karambolu: Sete Gibernau, Loris Capirossi i Marco Melandri. Ten ostatni leży na poboczu pozbawiony przytomności i wydaje się, że mógł najpoważniej ucierpieć w całym zdarzeniu. Wszyscy trzej zostają zabrani do miejscowej kliniki.

Start trzeba powtórzyć, jednak i tym razem nic nie poszło tak, jak powinno. Suzuki Chrisa Vermeulena na moment przed startem zdradza problemy techniczne, wzywani są mechanicy, a cała procedura zostaje wstrzymana.

W międzyczasie Shinya Nakano zgłasza problem z przegrzaniem Kawasaki i biegiem udaje się po rezerwowy motocykl. Na nieszczęście w całym zamieszaniu Japończyk i cały zespół zapominają o obowiązujących w takim wypadku regulacjach, które mówią, że w zaistniałej sytuacji zawodnik powinien startować z końca stawki. S.Nakano trzeci start rozpoczyna z miejsca wywalczonego w kwalifikacjach i szybko zostaje wykluczony z wyścigu. Randy De Puniet, Dani Pedrosa i John Hopkins startują na rezerwowych motocyklach.

Na starcie najszybszy okazuje się młody Casey Stoner i błyskawicznie obejmuje prowadzenie. Nie popisuje się Valentino Rossi, który ląduje w środku stawki. Nie kończy się też pech zespołu Kawasaki i Randy De Puniet zalicza kolejny raz wywrotkę. Tymczasem Vale rozpoczyna swój „taniec z rywalami”, wyprzedzając jednego po drugim, niczym nieruchome przeszkody na torze. Błyskawicznie wychodzi na prowadzenie i zaczyna dyktować tempo wyścigu. Pierwszy tego tempa nie wytrzymuje Casey Stoner i opuszcza tor z zamiarem przetestowania miękkości pobocza. Na następnym okrążeniu wypada kolega z zespołu Marco Melandriego, Toni Elias. Pogrom młodzieży trwa i dwa okrążenia później odpada jedyna nadzieja Hiszpanów, Dani Pedrosa. Jedynym, który dotrzymuje kroku „Doktorowi” jest Nicky Hayden, jednak w miarę, jak wyścig posuwa się do przodu,Amerykanin coraz bardziej traci dystans do Rossiego. Za plecami Amerykanina trwa za to piękna, choć niemal bratobójcza walka. Kenny Roberts Jr. raz po raz odpiera ataki Johna Hopkinsa. Dwóch Amerykanów na dwóch diametralnie różnych maszynach, które dotychczas niczym szczególnym się nie wykazywały. A więc w Hiszpanii szykowało się amerykańskie podium.

Hopkins wreszcie wyprzedza starego mistrza Robertsa, ale nie trwa to zbyt długo. Junior postanawia sprawić ojcu prezent na wtorkowy dzień ojca, wyprzedza „Hoppera” i na „SAMie” taty z silnikiem Hondy ucieka, co sił w stronę mety.

Podium było niemal oczywiste już po ¾ dystansu i nic się do końca nie zmieniło. Z ogromną przewagą prowadzący Valentino Rossi ostatnie okrążenie pokonuje popisowymi uślizgami tylnego koła i prostą start/meta pokonuje na gumie. Drugi kończy Nicky Hayden przed swoim rodakiem Kenny Robertsem Jr. Po tak dramatycznym początku każdy z nich jest ogromnie szczęśliwy z osiągniętego rezultatu.

A drugie z rzędu zwycięstwo Rossiego i kompletna dominacja podczas tego weekendu zmuszają do konkluzji. Zespół Yamaha zaraz po zakończeniu wyścigu w Mugello ogłaszał wszem i wobec, że problemy się skończyły i nadszedł czas wygrywania, bo obecny motocykl jest już dopracowany w każdym calu i reszta sezonu będzie należała do Rossiego. Wygląda na to, że nie były to czcze przechwałki. Rozwiano przy okazji mit, że to niejako Rossi jest pozbawiony formy i nie może dać sobie rady z rywalami. Inna sprawa, że po wyścigu w Katalonii odpadli na dłużej dwaj poważni rywale, a przed wakacyjną przerwą sezon dostaje maksymalnego przyspieszenia, gdyż w ciągu najbliższych 2 tygodni zostaną rozegrane jeszcze dwie eliminacje.

Na chwilę obecną wiadomo, że Sete Gibernau złamał obojczyk i założono mu specjalną metalową płytkę, która ma usztywnić i przyspieszyć rekonwalescencje. Marco Melandri doznał przemieszczenia obojczyka, wstrząsu mózgu i kontuzji karku. Podobnie jak Loris Capirossi, u którego stwierdzono liczne obrażenia wewnętrzne lewej strony, pozostanie w szpitalu na obserwacji. Nie wiadomo nic na temat tego, kiedy zawodnicy będą mogli powrócić na tory wyścigowe. My miejmy nadzieję, że nastąpi to szybko, a odniesione obrażenia nie wpłyną zasadniczo na ich dalszą, jak dotąd świetną postawę.

1 V. Rossi (ITA) Yamaha 41:31.237
2 N. Hayden (USA) Honda 41:35.746
3 K. Roberts (USA) KR Honda 41:40.411
4 J. Hopkins (USA) Suzuki 41:44.702
5 C. Edwards (USA) Yamaha 41:53.785
6 C. Vermeulen (AUS) Suzuki 41:56.435
7 M. Tamada (JPN) Honda 42:01.859
8 C. Checa (ESP) Yamaha 42:02.514
9 J. Ellison (ENG) Yamaha 42:30.440
10 A. Hofmann (GER) Ducati 42:45.299
11 J. Cardoso (ESP) Ducati 43:18.052

NAS Analytics TAG


NAS Analytics TAG
Zdjęcia
NAS Analytics TAG
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

motul belka 420
NAS Analytics TAG

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    motul belka 950
    NAS Analytics TAG
    na górę