Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
O ile producenci motocykli nie pala sie do elektryki, o tyle wielkie koncerny samochodowe zwietrzyly swoja szanse i zaczynaja ja ostro popierac. Szansa polega na czasowym ubiciu ogromnego rynku wtornego pelnego zarejestrowanych, sprawnych i tanich aut spalinowych. Nie udalo sie tego zrobic ani za pomoca kolejnych norm Euro, ani zakazami wjazdu do miast ktore w dobie eHandlu i eUrzedow stracily na znaczeniu. Za to jesli urzednicy zakaza calkowicie rejestracji aut spalinowych, to ludzie nie beda mieli wyboru, a przy nieistniejacym rynku uzywanych elektrykow beda musieli kupowac nowki. To oznacza 5-10 lat eldorado dla producentow i dealerow z ogromnym popytem i cenami z kosmosu. Urzednicy tez beda szczesliwi, bo kasa z VATu i innych motoryzacyjnych danin poplynie znacznie szerszym strumieniem, a na inwestycjach publicznych zwiazanych z rozbudowa infrastruktury przesylowej urosnie niejedna fortuna. Jedynym zmartwieniem wydaje sie byc odciecie od podatkow zawartych obecnie w paliwie, ale sa sygnaly ze lepsi cwaniacy juz nad tym pracuja (akcyzowy wzorzec ropa/"oranżada") mamy juz od dawna. Oczywiscie wszystko odbywa sie przy wtorze wrzasku o ochronie planety i "zrownowazonej" gospodarce. O osmiokrotnie wyzszym sladzie weglowym przy produkcji elektrykow i teoretycznym 25% recyklingu jest i bedzie cicho. A kto za to zaplaci? Ci co zwykle...