Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Może nie jestem miarodajnym przykładem... Od małego jakiś rower, potem jakiś motorower... Jak x lat temu zdawałem prawko (za jednym, zamachem A i B) to ośrodek nie miał nawet motocykla i musiałem przyjechać na swoim. :) Napisałem testy, objechałem ósemkę, zdane. Takie były wtedy wymagania. Ale mój pierwszy rumak ETZ 150 rozpędzał się w bólach do zawrotnych 105 km/h, a nie 180 jak dzisiejsza CBR500 na A2. Czy myślałem o tym "obym zdał"? Szczerze - nie pamiętam. Pewnie tak. Jak każdy nastolatek chciałem jeździć na motocyklu. Każdy chciałby zdać od pierwszego razu, łatwo i przyjemnie. Szczególnie jak ma 20 lat, albo troche mniej. Ale od tego powinni być instruktorzy i egzaminatorzy żeby takie zapędy studzić. Jakby się okazało że trzeba zdawać jeszcze raz to bym zdawał i nie robił z tego wielkiego halo. Z resztą egzamin na kat.B zdałem za drugim razem. Jak pomyślę że za parę lat mój syn może wpaść na pomysł jazdy motocyklem to mam nadzieję że trafi na wymagającego instruktora i egzaminatora. Parę stów na dopracowanie techniki jazdy to naprawdę nie problem - ile to litrów benzyny 100? 150? Naprawdę warto ryzykować zdrowie - bo nie ma się umiejętności ominięcia przeszkody - dla 10 baków paliwa? Tak z innej bajki: - przepisy i procedury lotnicze tworzy się i poprawia po wypadkach. Używając wyniosłych słów - są spisane krwią ofiar. Na drogach ginie statystycznie więcej kierowców jednośladów niż aut - może wystarczy już krwi na nowe przepisy?